- Gdy byłam w ciąży, postanowiłam, że zostanę z dzieckiem w domu do 3 roku życia. Mogłam sobie na to pozwolić pod względem finansowym, bo mąż nieźle zarabia, a ja mam taką pracę, że mogę ją wykonywać w domu.
Wiem, jak ten pierwszy okres w życiu dziecka jest ważny, dlatego nie żałowałam, że jestem z synem w domu i coś mnie omija. Oczywiście, czasem czułam się już przemęczona rutyną i zazdrościłam koleżankom, że wychodzą do pracy, ale umówmy się, to nie było jakieś wielkie poświęcenie z mojej strony. Mój syn jest dla mnie priorytetem i cieszyłam się, że mogę spędzać z nim czas – mówi Agnieszka. Przyznaje, że gdy skończył 3 lata, postanowiła zapisać go do przedszkola.
- Już okres adaptacyjny był ciężki, przy rozstaniu bardzo płakał. Trwało to chyba ok. 2-3 tygodnie, wydawało się, że w końcu przyzwyczaił się. A potem po kilku miesiącach nastąpił kolejny krach. Płakał już w domu, że nie chce iść do przedszkola, zapierał się w drzwiach, zrobił się z tego prawdziwy dramat.
Próbowałam się dowiedzieć, czy może w przedszkolu coś się wydarzyło, że w zachowaniu mojego dziecka nastąpiła taka zmiana, ale okazało się, że nie. Pani przyznała jednak, że mój syn jest introwertycznym dzieckiem, przeszkadza mu np. nadmierny hałas, gdy wszystkie dzieci zaczynają się bawić i przekrzykiwać się wzajemnie. Po jeszcze kilku próbach przekonania go do przedszkola i kilku kolejnych histeriach – odpuściłam – przyznaje Agnieszka i dodaje, że nie żałuje swojej decyzji.
- Zostałam z nim w domu kolejne dwa lata, dopóki nie poszedł do zerówki. Wprowadziłam trochę inny rytm dnia – kupiłam takie książeczki, z jakich korzystają przedszkolaki i w ramach zabawy, bez jakiegoś ciśnienia, rozwiązywaliśmy kolejne zadania.
Zapisałam go też na różne zajęcia, żeby miał kontakt z dziećmi i chociaż przez godzinę czy dwie zostawał beze mnie. Bardzo je lubił, krok po kroku usamodzielniał się coraz bardziej. Pójście do zerówki było już banalnie proste, może dorósł do tego etapu, może tęsknił za codziennym kontaktem z dziećmi.
Teraz jest w 4 klasie podstawówki i świetnie sobie radzi. Może komuś wydawać się to dziwne, że aż 5 lat siedziałam z dzieckiem w domu, ale ja nie żałuję. Ten czas zleciał nie wiadomo kiedy i czasem tęsknię za tym okresem, gdy miałam dziecko ciągle przy sobie. Teraz on już ma swój własny świat, a najważniejsi nie są rodzice, a koledzy – dodaje Agnieszka.
Psychologowie przyznają, że przedszkole zapewnia dziecku wszechstronny rozwój – uczy samodzielności, norm społecznych, odnajdywania się w grupie rówieśniczej, poza tym realizowany jest tam program, który ma wspierać postępy dziecka.
Warto jednak pamiętać, że przedszkole nie jest gwarantem prawidłowego rozwoju dziecka, czy jedyną słuszną drogą. Przeprowadzone przez National Home Education Research Institute badania wykazały, że dzieci, które uczą się w domu, nie tylko nie odstają od swoich rówieśników, jeśli chodzi o edukację, ale osiągają nawet lepsze wyniki. Dlaczego? Bo na proces nauki mają wpływ pozytywne emocje, wzmacnianie mocnych stron dziecka i pogłębianie jego zainteresowań. Dlatego zwłaszcza na początkowym etapie nauki rodzice idealnie sprawdzają się w roli nauczycieli swoich dzieci.