Leszek Lichota, aktor znany m.in. z serialu "Wataha", i jego partnerka Ilona Wrońska, gwiazda serialu "Na Wspólnej", od kilku lat prowadzą edukację domową swoich dzieci. W ostatnim wywiadzie dla portalu Plejada Lichota stwierdził, że nauczanie domowe to "fantastyczna sprawa". Jednak psycholodzy ostrzegają – dzieci odcięte od środowiska szkolnego wiele tracą.
Leszek Lichota i Ilona Wrońska mają dwójkę dzieci – 12-letnią Nataszę i 8-letniego Kajetana. Para zdecydowała, że dzieci nie będą uczęszczać do szkoły, tylko pobierać edukację w domu.
– To jest fantastyczna sprawa i dla dzieciaków, i dla nas. Jeżeli tylko ktoś ma czas na to i możliwości, to gorąco polecam. Daje to też dużo możliwości – nie trzeba kierować się szkolnym kalendarzem, tylko można coś sobie zaplanować, np. jakiś wyjazd, jakąś ciekawą wycieczkę w dowolnym czasie – mówił aktor.
Zapytany o to, skąd czerpie wiedzę, którą następnie przekazuje dzieciom, podkreślił, że "zdobywa ją na bieżąco". – Z tą wiedzą bywa różnie, staramy się na bieżąco ją uzupełniać pod kątem tego, czego musimy nauczyć dzieci. Wiadomo, że nie wszystko się pamięta ze szkolnych czasów, nie do wszystkiego też przywiązywało się taką samą wagę – przyznał.
Lichota podkreślił, że on i jego partnerka, starają się też uświadamiać dzieci, że nie wszystko, co jest zawarte w podręcznikach, rzeczywiście przydaje się w przyszłym życiu.
– Staramy się też dzieciakom uświadomić, że nie wszystko, czego wymagają od nich z podręczników, przyda się w życiu. I mam nadzieję, że to też będzie dla nich ważna lekcja, żeby umieli wybierać to, co ich rzeczywiście interesuje – wyznał.
"Edukacja domowa tylko w skrajnych przypadkach"
O to, jak edukacja domowa wpływa na rozwój dziecka, spytałyśmy psycholożkę i psychoterapeutkę z Ośrodka Psychoterapii i Coachingu INNER GARDEN. – Zdania na temat edukacji domowej są bardzo podzielone. Nawet my, psycholodzy, mamy tu różne opinie. Z mojej perspektywy nauczanie domowe ogranicza bodźce zarówno negatywne, jak i pozytywne, co przekładać się może na późniejsze ubytki w socjalizacji – mówi Katarzyna Kucewicz.
– Stres szkolny, bez wątpienia czasem nadmierny, ale jednak prowadzi do budowania odporności na stres w przyszłości. Szkoła i relacje rówieśnicze uczą dziecko, jak zachowywać się w różnych sytuacjach, nie tylko takich, w których inni są przyjaźni i przychylni. Dla dziecka w wieku szkolnym grupa rówieśnicza stanowi osiowy punkt odniesienia i staje się nawet ważniejsza (np. w osądach) niż zdanie rodziców. Dlatego uważam ze w prawidłowej socjalizacji należy pozwalać dzieciom na eksplorację systemów pozarodzinnych – twierdzi psycholożka.
Kucewicz przyznaje, że to, czy edukacja domowa może być skuteczna korzystna dla dziecka, zależy m.in. od osobowości rodziców. – Czasami moje obiekcje wzbudzają osobowości, cechy charakteru rodziców zbuntowanych wobec obowiązku szkolnego. Trzeba być niebywale zrównoważonym, by wziąć na siebie odpowiedzialność ukształtowania socjalnego dziecka, a to nie zawsze ma miejsce. Jeśli rodzic sam ma ze sobą problemy, a stanowi jedyny punkt odniesienia dla dziecka, to może być to fatalne w konsewkencjach. Często dla dziecka to nie dom, a szkoła, środowisko, przyjaciele, autorytety nauczycieli są bardziej inspirujące niż rodzina – podkreśla.
Co dziecko traci?
Czy można powiedzieć, że dziecko – odseparowane od środowiska szkolnego – może mieć problemy z nabyciem pewnych umiejętności? Zdaniem psycholożki tak. – Przede wszystkim to umiejętność pracy zespołowej – przegrywania, wygrywania, radzenia sobie z konfliktami, nauki kompromisów. Dzieci w kontaktach z rówieśnikami uczą się otwartości, tolerancji na różnice, uczą się tego, w jaki sposób budować więzi i przyjaźnie, uczą się tez "czytać" ludzkie emocje, rozumieć je.
Katarzyna Kucewicz twierdzi, że edukacja domowa może mieć negatywny wpływ na przyszłość dziecka. – Uważam, że tylko w skrajnych przypadkach edukacja domowa ma sens. W dalszej perspektywie natomiast może spowodować, że ta osoba będzie miała gigantyczne trudności w odnalezieniu się w relacjach pracowniczych, w grupach zawodowych i towarzyskich. Dzieciństwo wspomina się częściej w kontekście zabaw z innymi dziećmi, niż z rodzicami, więc myślę, że to pozbawianie dzieci fantastycznych wspomnień. Ale sporo moich koleżanek psycholożek ma kompletnie odmienne zdanie w tej kwestii – podkreśla.
A co wy sądzicie na ten temat – czy dziecko, które nie chodzi do szkoły i uczy się w domu, traci na tym czy zyskuje?