W Stanach istnieje kult pracy, więc idee przyjazne rodzinom są wśród pracodawców niezbyt popularne. W Polsce to wciąż się zmienia i chociaż wciąż mamy bezpłatne urlopy wychowawcze, to matki mają roczny urlop macierzyński, od niedawna możliwość pracy zdalnej, jeśli opiekują się w domu dziećmi do 4. roku życia. Nie jest idealnie, bo nadal w żłobkach jest zbyt mało miejsc dla dzieci, a rząd 500 plusem chce udobruchać rodziców. Ale nie zmienia to faktu, że niektóre kraje naprawdę mają gorzej i kobiety po 1-2 miesiącach z dzieckiem w domu po porodzie, są zmuszone wrócić do pracy.
W Holandii życie rodzinne i ułatwienia dla rodzin z dziećmi zaskakują wielu przyjezdnych. Napisała o tym m.in. Rina Mae Acosta w artykule dla cnbc.com, w którym mówi wprost, że przeprowadziła się z mężem do Holandii (który jest Niderlandczykiem) po to, by tam założyć rodzinę. Holandia bowiem od lat niezmiennie jest uznawana za jedno z najlepszych miejsc do życia dla rodzin. Holendrzy pracują tylko 29 godzin tygodniowo (uśredniając statystyki), co sprawia, że są jedną z najmniej pracujących narodowości, ale za to mają ogrom czasu dla rodziny i siebie.
Według badań przeprowadzonych przez World Happiness Report i UNICEF w 2018 roku najszczęśliwszymi dziećmi na świecie są te pochodzące z Holandii. Tu nie chodzi tylko o to, że ich rodzice mają krótszy tydzień pracy, ale jest to jeden z ważniejszych argumentów.
To oznacza bowiem więcej czasu, który dzieci spędzają z rodzicami, którzy mają możliwość większego zaangażowania się w wychowanie, opiekę i dzielenie się z partnerem lub partnerką rodzicielskimi obowiązkami. To szczególnie istotnie w przypadku holenderskich ojców, których rola w wychowaniu dzieci z tego kraju staje się coraz bardziej istotna. Holendrzy w życiu rodzinnym zaczynają odgrywać coraz większą rolę – partnerstwo w rodzicielstwie jest normalne i nikogo już nie dziwi tata z dzieckiem u lekarza czy na urlopie ojcowskim, opiekujący się dziećmi.
Na taki podział obowiązków między mamę i tatę nastawieni są nie tylko sami rodzice, ale i pracodawcy, którzy idą na rękę ojcom, mającym małe dzieci, które np. chorują. Jakiś czas temu w ramach zwalczania bezrobocia w Holandii skrócono ten czas pracy z 40 godzin tygodniowo: najpierw do 36, a potem do 29 godzin. Wraz z tym przyznano 1 dzień na 2 tygodnie dodatkowego płatnego urlopu zwanego "papadag", czyli tzw. dzień taty. Bo zatrudnieni mężczyźni często wykorzystują go właśnie na spędzanie czasu ze swoimi dziećmi, a liczba ojców, którzy co jakiś czas biorą wolne tylko po to, żeby spędzić czas z dziećmi, stale rośnie.
"Wzięcie papadaga jest dość powszechne, szczególnie w sektorze publicznym i rządowym" – wyjaśnił we wspomnianym artykule holenderski przyjaciel redaktorki. I dodał: "Wybór czterodniowego tygodnia pracy był łatwą decyzją. Doceniam dodatkowy czas, który mogę spędzić sam na sam z moją córką". Autorka dodaje, że jej mąż także ten dzień wykorzystuje na rodzinne duże zakupy spożywcze, zabiera dzieci do zoo lub na basen, sprząta dom albo razem z maluchami gotuje posiłki. To czas, który pozwala z dziećmi zbudować głębszą relację, sprawia, że codzienność nie opiera się tylko na pędzie z pracy do placówek edukacyjnych, a potem powrotem do domu.
Korzystanie z takiego przywileju, jakim jest "papadag", jest już dla Holendrów oczywistością. Dzięki temu są dużo bliżej z rodziną, mogą też więcej czasu poświęcić na ogarnianie rodzinnych spraw, a nawet poświecenie się jakiemuś hobby. Dzięki takiemu systemowi ojcowie i matki mogą się dzielić obowiązkami po równo, rezygnując całkiem z patriarchalnego modelu, w którym kobieta zajmuje się dziećmi, a mężczyzna spędza długie godziny w pracy, widując dzieci i żonę tylko wieczorami i w weekendy.
Rodzicielstwo to zawsze wyzwanie, także logistyczne, a dzięki takiemu podziałowi, pary mają możliwość spędzić ze sobą i swoimi pociechami dużo więcej czasu. Wymyślenie "papadagu" sprawiło, że Holendrzy zdołali stworzyć godną pozazdroszczenia równowagę między życiem prywatnym i rodzinnym a zawodowym. Wydaje mi się, że to klucz do tego, że dzieci w Holandii są tak szczęśliwe – rodzice poświęcają im dużo więcej czasu niż w innych krajach m.in. Europy. Czy nie byłoby wspaniale dla nas i naszych dzieci, gdyby reszta świata – w tym Polska – skorzystała z tego pomysłu i zaadaptowała "papadag" w swoich krajach?