"Dokładnie tak określenia użyli moi rodzice - brak wyobraźni. Gdyby tylko wiedzieli, ile razy wyobrażałam sobie szczęśliwą rodzinę z moim byłym, jak długo zastanawiałam się nad tym, czy to ciągnąć i jakie wątpliwości towarzyszyły mi w podjęciu decyzji o powrocie, nigdy by tak nie powiedzieli" - pisze do nas Kinga.
Była ze swoim chłopakiem 8 lat w związku. Mieli wzloty i upadki, ale znali się tak długo, że w końcu stali się dla siebie niemal rodzeństwem. "Pewnie to nas dobiło. Nikt nie chce spędzać 24 godzin na dobę ze swoją siostrą ani sypiać z bratem. W pewnym momencie byliśmy bardziej współlokatorami niż parą" - wyjaśnia Kinga.
Tłumaczy, że pod koniec związku raczej nie mieli wątpliwości, że chcą się rozstać. Ich drogi coraz bardziej się rozjeżdżały, nie ukrywa, że zaczęli rozglądać się za nowymi lepszymi połówkami. "W ciągu tego związku moi rodzice zdążyli uznać, że z Maćkiem weźmiemy ślub, będziemy mieli dziecko i potrzebujemy domu. Więc postawili go na swojej działce. Czekali tylko na oświadczyny. Tym większym rozczarowaniem była dla nich wieść o rozstaniu" - pisze kobieta.
I dodaje, że dla niej największe zaskoczenie przyszło miesiąc po zerwaniu. "Okazało się, że jestem w ciąży. Nie spodziewałam się. Od razu zadzwoniłam do Maćka, był szczęśliwy, wierzył, że dziecko da nam bodziec do rozpalenia ognia na nowo".
Ojciec dziecka był wniebowzięty przez pierwszych kilka miesięcy, gdy jednak Kinga była w trzecim trymestrze ciąży, spanikował. "Powiedział, że nie jest gotowy, on nie chce dziecka, nie chce domu, chce wolności. Oczywiście będzie płacił na dziecko, ale nie jest gotowy na założenie rodziny" - wspomina Kinga. Stała jak osłupiała, a potem płakała.
"Najbardziej chyba nad swoją głupotą. Dlaczego myślałam, że ciąża cokolwiek między nami zmieni? Nie kochaliśmy się już, nawet chyba nie lubiliśmy, a kolejne dni w ciąży mijały nam tak samo, jak wcześniej, nawet na siebie nie patrzyliśmy".
Kindze najtrudniej było powiedzieć o kolejnym rozstaniu rodzicom i potrzebie powrotu do domu rodzinnego. Chciała mieć pomoc przy dziecku po porodzie. "Zadzwonili do mnie, że nie wiedzą, czy chcą, abym przynosiła im wstyd na wsi" - pisze Kinga. "Wmawiali mi, że jeszcze wrócę do siebie z Maćkiem, straszyli, że nie mogę się pokazać na wsi z brzuchem bez faceta, więc może jakiegoś znajdę na szybko".
A jednak wróciła. I zaczęły się plotki: facet ją rzucił, bo zaszła w ciążę z innym, miała romans z żonatym i ją zostawił, rodzi dziecko bezpłodnej koleżance, a potem się wyprowadzi, wróciła do rodziców, bo straciła pracę, a szef zrobił jej dziecko.
"Z każdym dniem słyszałam nową wersję. W sklepie wszyscy się do mnie uśmiechali, ale nawet nie czekali, aż zdążę wyjść przez próg, jak współczująco wzdychali nad losem moich rodziców. Po rozwiązaniu było jeszcze gorzej. Celem ataków stała się moja matka, która wychowywała nieślubne dziecko, ja szybko wróciłam do pracy i pracowałam zdalnie, nikt mnie nie widział, więc pojawiły się informacje, że porzuciłam dziecko" - tłumaczy Kinga.
Ma już dość, chce wrócić do miasta, ale ma problem ze znalezieniem żłobka, a na prywatny jej nie stać. "Rodzice nie chcą mi dać żadnego zabezpieczenia, mówią, że za ten wstyd, co im przyniosłam, to ja im się do końca życia nie wypłacę".
Na podstawie listu Kingi wnioskujemy, że decyzja o utrzymaniu ciąży i rozstaniu z jego ojcem była dobrze przemyślana. Pozwoliła jej zrezygnować ze związku bez miłości, zamiast pozostawać w nim tylko z powodu dziecka.
Rodzice kobiety nie poradzili sobie ze stworzonymi przez siebie oczekiwaniami dotyczącymi przyszłości córki. Ich wroga postawa wynika z rozczarowania, ale Kinga nie powinna czuć się w obowiązku, by przeżywać te emocje za nich.
Pomysł opuszczenia rodzinnej miejscowości i powrót do środowiska, w którym matka lepiej będzie czuła się, samotnie wychowując dziecko, wydaje się bardzo dobry. Nawet jeśli wiążą się z tym komplikacje i problemy. Spokojna głowa mamy to najlepsze, co może ofiarować dziecku.