"Pojechaliśmy na weekend z rodziną do jednego z parków rozrywki, w którym jest "wszystko" - relacjonuje Irmina. Mają z mężem dwójkę dzieci 5-letniego Kacpra i 11-letnią Karolinę. Wybrali się do parku, bo chcieli, aby rodzeństwo spędziło trochę czasu razem. Karolina praktycznie od kiedy zakończył się rok szkolny była tylko na obozach, do domu przyjeżdżała się przepakować.
"Kacper jest bardzo zakochany w siostrze, brakowało mu jej. Dlatego wybraliśmy się na wycieczkę do miejsca, gdzie jest dom iluzji, dinozaury, zjeżdżalnie, gofry, wszystko, co kochają dzieci. Początkowo wszędzie chodziliśmy razem, ale potem się rozdzieliliśmy" - opowiada kobieta.
Ona poszła z nastolatką na plac zabaw dla starszych dzieci. Córka koniecznie chciała wejść na jedną z atrakcji złożoną z lin, zjeżdżalni i tuneli. Irmina zachęcała dziewczynkę do ruchu. "Idź, mówiłam do niej, dasz czadu!".
"Przecież nie jestem ślepa i wiem, że Karolina ma tu i ówdzie za dużo. Zawsze jednak uważałam, że wszystko można jeszcze odwrócić. Nie jest chorobliwie otyła, ma nadwagę, ale bardzo trudno jest mi nauczyć ją jeść lepiej. Tym bardziej że nawet jeśli w domu pojawią się warzywa, w szkolnym sklepiku są szyszki w karmelu, które uwielbia, a pod szkołą sklep z płazem w logo, w którym można kupić słodkie napoje" - tłumaczy Irmina.
Przy zjeżdżalni kręciło się sporo dzieciaków i rodziców. Wrzask, śmiech, pisk i ciągłe: "Uważaj, tutaj ostrożnie!". Irmina opowiada, że do jej uszu dotarło pogardliwe: "Chyba żartujesz, że tu wejdziesz! Jesteś za gruba na takie zabawy, zmiażdżysz mi dziecko!" - wypowiedziane przez jakiegoś faceta, który próbował wcisnąć na zjeżdżalnię swojego synka, który był zdecydowanie za mały na tak wysoką budowlę.
"Zabrakło mi słów, Karolina przyszła ze łzami w oczach. Chciałam zrobić awanturę temu facetowi, ale uznałam, że tylko pogorszę sytuację i córka całkowicie się załamie" - pisze Irmina. "Po prostu wyszłyśmy z płaczem. Obydwie".
Dodaje, że nie mówiły z córką o tym incydencie ojcu. Postanowiły przepracować to same. "Moja córka teraz boi się jeść cokolwiek, nie chce rozmawiać, siedzi w swoim pokoju. Chciałabym jej jakoś pomóc. Nie spodziewałam się, że słowa tego mężczyzny, tak na nią wpłyną" - martwi się mama.
Wypowiedź mężczyzny na placu zabaw była skandaliczna. Matka dobrze zareagowała, gdy zdecydowała, by nie wszczynać z nim kłótni. Niestety zabrakło rozmowy z córką na temat tego wydarzenia. Widać, że dziewczynka bardzo przeżyła krytykę. Najważniejsze, co teraz mogą zrobić jej rodzice, to posłuchać rady psychologa i okazać jak największą pomoc swojemu dziecku.
Sonia Ziemba-Domańska, psycholożka dziecięca, mówiła, że nastolatki, które nie akceptują swojej wagi, potrzebują wsparcia, a nie krytycznej oceny bądź, co gorsza, usłyszenia: "Czym ty się w ogóle przejmujesz?", "Weź, przestań, wcale nie jesteś gruba, Gośka to jest gruba", "Oj tam, masz tylko troszkę więcej ciała", bo to bagatelizowanie jej problemu.
Specjalistka radzi, aby zamiast tego zapytać: "Co mógłbym zrobić dla ciebie, aby twoja ocena siebie nie była tak krytyczna?", "Zastanówmy się wspólnie nad zmianą".
I dalej Ziemba-Domańska zachęca, aby w rozmowach z córką, nie tylko tych dotyczących fizyczności, wprowadzać wzmacniające komunikaty, ale takie, które nie dotyczą wyłącznie ich urody, ciała. – Natomiast jeżeli zaobserwujecie problem dysmorfofobiczny, czyli zbytnie zaabsorbowanie niewielkimi defektami swojego wyglądu, warto zatrzymać się i zdecydowanie przyjrzeć stosunkowi córki do ciała, ponieważ dysmofofobizm wywołuje nieustanne silne napięcie emocjonalne, cierpienie psychiczne oraz ograniczenie funkcjonowania społecznego – przestrzega psycholog.