Najnowsze dane mówią o 1840 zakażonych koronawirusem w Polsce. Niewiele, biorąc pod uwagę, że w szczytowym momencie wykrywano w ciągu doby ponad 40 tys. zakażeń. Jednak warto pamiętać, że wówczas na test można było udać się nieomal z ulicy. Dziś konieczne jest skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu.
A Polacy do lekarzy nie chodzą, bo chorować (przynajmniej oficjalnie) nie chcą. To za duże ryzyko, że trzeba będzie zrezygnować z opłaconego już wyjazdu.
Polacy masowo odpoczywają w Bułgarii, a tam rząd przywrócił obowiązek noszenia maseczek w niektórych regionach. Kiedy Polacy wrócą, przywiozą wirusa ze sobą. Jesienią nasza odporność populacyjna może okazać się niewystarczająca. Znaczna część obecnych zakażeń, to tak zwane reinfekcje, czyli ponowne zarażenia.
"Nie mam żadnych sygnałów od Ministerstwa Zdrowia i służb sanitarnych, które by świadczyły o tym, że grozi nam w jakikolwiek sposób ograniczenie nauki stacjonarnej, więc przygotowujemy się do pełnego trybu stacjonarnego, tak, jak w ubiegłym roku" - mówił na antenie Polskiego Radia 24 minister edukacji prof. Przemysław Czarnek.
O rozsiewanie plotek dotyczących zagrożenia polskich szkół powrotem do lekcji zdalnych szef MEiN posądził... nieprzychylne rządowi media. "Jak się włączy niektóre telewizje i poogląda przez 2-3 godziny to można mieć wrażenie, że żyje się w innej rzeczywistości. Niektórzy tylko kłamią, kłamią i podburzają ludzi i wprowadzają niepokój. Czytam na niektórych portalach, że grozi nam nauka zdalna. To nieprawda, nie grozi nam żadna nauka zdalna!" - zapewnił w czasie spotkania z mieszkańcami Brzegu (woj. opolskie).