Co i rusz widzimy paragony, które straszą wakacyjną drożyzną. Nikogo to nie dziwi, bo inflacja bije rekordy, ceny paliw też, a jak paliwo jest drogie, to automatycznie drożeje wszystko, bo dostawy do sklepów bez niego nie są możliwe. Czy da się więc wyjechać na wakacje w 2022 roku i nie zbankrutować?
Reklama.
Reklama.
Wszyscy mówią, że tegoroczne wakacje doprowadzą cię do ruiny. Znamy sposób, żeby tak się nie stało.
"Paragony grozy", ceny paliwa... już na samą myśl o wakacyjnych wydatkach robi ci się gorąco?
Oto sposób, aby wyjechać, odpocząć, jeść na mieście i nie zbankrutować!
Co sprzyja przepłacaniu?
Zdecydowanie brak planu. Jakiś czas temu opisałyśmy historię czytelniczki, która wybrała się z synem i mężem na zapiekankę na rynku w Kazimierzu Dolnym. Kobieta była szczerze zadziwiona cenami, bo niewielki posiłek kosztował aż 75 zł. Oczywiście nie da się ukryć, że wchodząc do lokalu, widzimy ceny i nim zamówimy jedzenie, sprawdzamy, czy te są dla nas ok.
Łatwo się to mówi, kiedy nie ma się przy sobie dziecka, które jest głodne tu i teraz. Jednak podobnych sytuacji można uniknąć. A wystarczy nieco odejść od spontanicznych działań i zaplanować wyjście. Każdy z nas wie, że dzieci, które poczują zapach frytek czy zobaczą lody, natychmiast robią się śmiertelnie głodne. Jednak można nieco je... oszukać. Brak planu sprzyja przepłacaniu.
Jak uniknąć wakacyjnego bankructwa
W kwestii jedzenia najlepiej odejść troszkę na bok... Rynki miasteczek turystycznych, nadmorskie deptaki czy inne Krupówki zawsze mają wyższe ceny. Nim dotrzecie na miejsce, zróbcie rekonesans w okolicy, w której będziecie odpoczywać. Jadąc na dłużej, warto przejrzeć bary mleczne, bo serwują domowe jedzenie, a przecież nie chcecie przez tydzień żywić się wyłącznie fast foodem.
Zajrzyjcie na lokalne grupy w mediach społecznościowych, przez lupkę wyszukajcie, które restauracje polecają sobie lokalsi. Można też użyć map Google, wyświetl interesujący cię obszar i wyszukaj na nim punkty gastronomiczne. W tych mapach znajdziesz zarówno opinie klientów, jak i przedziały cenowe oznaczone symbolem "$".
To działa także na zagranicznych wyjazdach. Zwróć uwagę, że w niektórych miejscach czeka się na stolik, co sugeruje, że dobrze tam karmią. Ale czy w tej kolejce nie stoją sami turyści? Połowa z nich przyszłą tu, żeby zrobić zdjęcie na Instagram, inni przeczytali o tej knajpce w przewodniku albo usłyszeli w hotelu, pozostali uznali, że skoro jest kolejka, muszą dobrze karmić...
Omijaj takie miejsca. Pamiętaj, że w kurortach turystycznych restauracje żyją często w dobrej komitywie z właścicielami obiektów noclegowych i... odpalają im procent za polecanie lokalu gościom. Odejdź od gwarnego centrum i zobacz, gdzie jest najwięcej miejscowych. Może widok z okna będzie mniej porywający, ale jedzenie tańsze i... prawdziwsze.
Zanim pójdziesz zwiedzać
Szczególnie na te krótkie wypady zabieraj ze sobą jedzenie. Warto zaopatrzyć się w lodówkę turystyczną zasilaną z gniazda zapalniczki samochodowej, pozwoli na dłużej zachować świeżość produktów. Nim wysiądziecie z auta, zjedzcie posiłek. Zaplanujcie taki dystans, abyście za trzy godziny mogli zjeść, czy to kanapki z plecaka, czy kolejną porcję w aucie.
Wybierając się na wyprawę z dziećmi, uwzględnij czas na powrót do auta i przejazd do wybranego wcześniej punktu gastronomicznego. Wybierz też lodziarnię z dala od serca turystycznej aktywności. Gałka lodów w tym samym mieście może kosztować 3 i 12 zł. Wystarczy wiedzieć, gdzie je kupować, a gdzie lepiej nie.
Da się zjeść obiad na Helu ze świeżą rybką za 100 zł za trzy, cztery osoby, ale górną granicę ciężko wyznaczyć, bo w popularnych miejscowościach "sky is the limit". Tylko trzeba mieć plan. Ostatnio sieć zalewają zdjęcia jagodzianek w cenach nawet powyżej 20 zł za jedną. A przecież mamy sezon, nie powinno być aż tak drogo. Tak naprawdę - nie jest. Jadłyśmy pyszne bułeczki, kupione poniżej 4 zł w Warszawie.
Ustal, na co cię stać
Bardzo chciałabym mieć Mustanga Shelby. Nie stać mnie. Jeżdżę 18-letnim minivanem i cieszę się za każdym razem, że wciąż odpala. Nie zamawiam mojego wymarzonego auta, bo znam realia. Wyjeżdżając z trójką dzieci na wakacje, nie jestem w stanie uniknąć łapania się za głowę, widząc aktualne ceny, ale raczej omijam pięciogwiazdkowe hotele ze SPA.
Jeszcze w domu liczymy, na co nas stać, zakładamy wakacyjny budżet. Uwzględniamy ceny noclegu, koszt paliwa i patrzymy na kwotę, która zostaje, planujemy atrakcje, które chcemy odwiedzić i zastanawiamy się, na czym możemy realnie zaoszczędzić. Gdzie konieczne będzie zjedzenie obiadu (park rozrywki), a gdzie możemy skorzystać z baru mlecznego.
W wakacje chciałoby się beztroski nie tylko dla dzieci, ale także dla siebie. Jednak nie zawsze jest to możliwe. Jasne, że wolelibyśmy nie musieć się martwić o pieniądze, nie tylko w czasie wakacji, ale znamy realia. Liczymy się z tym, że 18-letni samochód czasem się psuje i z lekkim niepokojem patrzymy na domowe sprzęty, które mają więcej niż pięć lat.
Ale z dobrym planem i odrobiną zaangażowania, można naprawdę fajnie odpocząć w Polsce. Warto rozważyć namioty, wypad z dziećmi na kajaki czy odwiedzić mniej popularne kierunki. Zamiast Zakopanego wybrać Murzasichle, albo Ząb, albo Góry Stołowe. Nad Bałtykiem nie porywać się na Sopot, tylko schować się w zacisznych Dąbkach czy Chałupach. Odwiedzić Podlasie, Kaszuby czy piękną Lubelszczyznę.
Polska jest piękna, w każdym kawałku. Nie brakuje nam pięknych jezior na Mazowszu czy Kujawach, a tam będzie taniej niż w popularnych Mazurskich kurortach. Warto otworzyć się na nowe i planować, to sprzyja odpoczynkowi innemu niż dotąd, ale wcale nie gorszemu.