
"Aż mnie wmurowało!" - napisała do mnie koleżanka, która pracuje dzisiaj z domu i chciała wyskoczyć "na chwilę", aby kupić lód do zrobienia lemoniady dla dzieci, a przy okazji także jakąś słodką zimną przekąskę. Nic z tego. Za chwilę dostałam zdjęcia ogołoconych półek w Biedronce i Lidlu, które ma pod domem.
Lodówki puste, w regałach hula wiatr. Zupełnie, jak zimno wyparowało ze sklepów w związku z upałami panującymi na zewnątrz.
"Przez chwilę myślałam, że znowu jakaś akcja w stylu lodów Ekipy. Ludzie wykupili wszystko, a mnie ominął kolejny fenomen wśród młodzieży". Co więcej, jak mówi, skonsternowanych ludzi, którzy wodzili wzrokiem za butelkowaną wodą lub lodami w czekoladzie było więcej.
Znajoma mówi, że kręciła się chwilę po sklepie, aby zapytać obsługę, czy w krótkim czasie może liczyć na uzupełnienie towaru. "Nie ma i nie wiadomo, kiedy będzie" - dostała odpowiedź. Pracowniczka sklepu opowiedziała jej, że wczoraj jeszcze było kilka torebek lodu, ale przyszedł facet z przenośną lodówką i zabrał wszystkie. "Podobno wyjeżdża z rodziną na Mazury i zbiera lód, bo tam też cienko z towarem".
Każdy worek kostek lodu, który pojawi się w zamrażarkach, znika, napoje ludzie wynoszą zgrzewkami. Ich łupami padają nawet owoce, bo przecież nikomu nie chce się jeść "ciepłego" w takim upale.
Koleżanka wróciła z pustymi rękami. Liczyła na to, że może wrzuci do dzbanka chociaż zmrożone truskawki, które powinna mieć w lodówce. Niestety, nawet własna zamrażarka zrobiła jej psikusa.
A przecież to dopiero pierwsza z wielu fali wysokich temperatur, jakie mają nawiedzić Polskę w najbliższych miesiącach. Weekend zapowiada się upalnie, a temperatury mają sięgać nawet 35 stopni.
"Dzieciaki oczywiście smutne" - napisała mi koleżanka, "bo mama nie przyniosła lodów. Nawet nie mogę z nimi wyjść aż do wieczora, bo taki upał dla małych dzieci może być zabójczy. Poza tym umówmy się, nie mam siły, a puste lodówki w markecie tylko mnie dobiły".
A jak sytuacja w sklepach w waszych miejscowościach?