"Ja rozumiem wszystko, że ciepło, że słonecznie, że plac jest dla wszystkich, ale dlaczego nie wszyscy rozumieją, że nie każda rodzina ma ochotę wracać z niego jak z chlewu" - pyta Ola. Kobieta jest mamą 5-letniej Nadii i 4-miesięcznej Florki. Regularnie chodzi z córkami na place zabaw i bardzo nie podoba jej się nowa moda, którą dostrzegła tam te wiosny - pistolety na wodę.
Reklama.
Reklama.
Czytelniczka chodzi regularnie z córkami na plac zabaw. W tym roku zauważyła tam niebezpieczną, jej zdaniem, modę.
Pistolety na wodę w upalny dzień potrafią dać dzieciom sporo frajdy, jednak niektórzy mogą nie chcieć się tak bawić.
Ola chce doprowadzić do zakazu wnoszenia takich zabawek na gminny plac zabaw, ale czy może zabronić cudzym dzieciom się bawić?
Czasem tęsknię za miastem
W czasie pandemii Ola wraz z partnerem i córką stwierdzili, że życie w bloku jednak nie jest dla nich. Zdecydowali się sprzedać mieszkanie w centrum miasta wojewódzkiego i uciec na wieś. "Wiedzieliśmy, że miasto jest wygodne, bo basen, kino, restauracje... Ale uznaliśmy, że wieś ma więcej plusów, zwłaszcza gdy dzieci są małe" - zaczyna swój list kobieta.
Świeże powietrze, większa przestrzeń i większa swoboda - to tylko początek długiej listy plusów życia na wsi i wychowywania tu dzieci, które Ola i jej partner wymieniali, nim zamieszkali w nowym miejscu. "W okolicy jest kilka placów zabaw, na które chętnie chodziłyśmy z Nadią od samego początku, teraz zabieramy też maleńką Florkę, jednak tej wiosny przestały to być przyjemne wyjścia" - czytamy.
Zdaniem kobiety ciepła wiosna skutkuje nieodpowiedzialnym zachowaniem rodziców i niemądrymi zabawami dzieci. "To, że idę z dziećmi na plac zabaw, nie znaczy, że muszę wracać z niego jak z chlewu. Pomijam już to, że te zabawy, które w tym roku są modne, narażają zdrowie innych. Czy z tym naprawdę nie da się nic zrobić?" - pyta.
"Jeszcze trochę to naleją mi wody do wózka z niemowlakiem. Chcecie wychowywać dzikie dzieci? Trzymajcie je na swoich podwórkach!" - pisze Ola,
Zastanów się, co dajesz dziecku
Jak wyjaśnia Ola, jej spacery na plac zabaw przestały być przyjemne krótko po majówce. W tym czasie okoliczne dzieci miały wpaść na pomysł przynoszenia do zabawy pistoletów na wodę. "To wielkie spluwy, takie armaty, które wystarczają im na dłuższą chwilę polewania. A nawet jeśli wody zabraknie, zaraz lecą do tego, kto mieszka najbliżej i uzupełniają amunicję" - pisze kobieta.
Zdaniem autorki listu, ta zabawa jest bardzo nieodpowiedzialna i naraża na niebezpieczeństwo inne dzieci. "Rozumiem, że ktoś może być zahartowany i nic mu nie będzie, albo będzie cały rok biegał z gilem do pasa i rodziców nie będzie to ruszało, ale dla mnie to problem. Nadia bardzo często choruje, nawet w słoneczny dzień, kiedy wieje, potrafi skończyć z anginą czy zapaleniem ucha".
Zdaniem Oli, bawiące się dzieci nie raz zmoczyły jej córkę, która wcale się z nimi nie bawiła, za co mała zapłaciła dwa tygodnie temu antybiotykoterapią. "Już pominę to, że ciągle przypadkiem kogoś obleją, nie mam ochoty na niszczenie moich czy moich dzieci ubrań, przez jakieś głupie zabawy. Moje córki mogą bawić się bez przeszkadzania innym, to i pozostali rodzice chyba mogą zapanować nad tą hołotą?" - pisze ostro mama 5-latki.
Kobieta uważa, dzieci bawiące się wodą na placu dają zły przykład tym, których rodzice "mają w sobie więcej rozsądku i poczucie estetyki na wyższym poziomie". Ola na najbliższym zebraniu sołectwa planuje rozprawić się z lokalnymi dziećmi i ich, jej zdaniem, niewłaściwymi zabawami.
Czy woda jest zła?
Kobieta ma prawo być niezadowolona, że w czasie zabawy została zmoczona ona lub jej dziecko, jednak czy odrobina wody w upalny dzień jest naprawdę aż tak szkodliwa? Wciąż walczymy z mitem, ze to brak czapeczki odpowiada za zapalenie uszu u dzieci, a sweterek u biegającego dziecka jest konieczny.
Przecież kiedy na dworze jest, jak dziś ponad 20 stopni i świeci słońce, a dziecko biega, nie ma potrzeby ubierania go ciepło. Woda dość szybko wysycha, zwłaszcza w sytuacji, gdy jest jej niewiele, a w przypadku pistoletów na wodę zwykle tak jest. Oczywiście można się złościć, że ubranie się odbarwi, kiedy zmoczone wystawimy na słońce, ale czy na plac zabaw warto ubierać dziecko w najlepsze spodenki?
Oczywiście, kiedy siedzimy na ławce i obserwujemy bawiące się dzieci, możemy nie chcieć, żeby polewały nas specjalnie, tak jak mamy prawo reagować, kiedy nasze dziecko nie bierze udziału w tej zabawie, a mimo to staje się celem. Ale czy plac zabaw nie jest po to, żeby dzieci się na nim bawiły?
Nie zawsze ma wielkie znaczenie, jak człowiek wygląda. W czasie swobodnej zabawy dziecko ma prawo się pobrudzić. Doświadczanie różnych faktur, temperatur i form zabawy świetnie działa na integrację sensoryczną malucha, a plac jest po to, żeby się bawić i rozwijać. Piasek, woda, błoto, wspinanie się po drzewach i chodzenie boso po trawie to dla dziecka cenna część rozwoju.
Jeśli chcesz podzielić się z nami swoją historią napisz na adres marta.lewandowska@mamadu.pl