(Nie)samodzielne dzieci. Czy takie są czasy, czy może to nasza wina, rodziców?
Iza Orlicz
26 maja 2022, 13:00·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 26 maja 2022, 13:00
Chcemy wychować samodzielne i zaradne dzieci, które bez problemu dadzą sobie radę w dorosłym życiu. Kiedy jest odpowiedni moment, by tej niezależności zacząć uczyć dziecko? Czy pierwszych kroków ku samodzielności nie stawia ono zbyt późno? Okazuje się, że zdania na ten temat są mocno podzielone.
Reklama.
Reklama.
Wiemy, że powinniśmy uczyć nasze dzieci samodzielności, bo to ważna cecha, by poradziły sobie w życiu.
Nasze dzieci nie są jednak tak samodzielne i niezależne, jak my byliśmy w ich wieku.
Powinniśmy dawać dzieciom przestrzeń, by krok po kroku uczyły się samodzielności.
Zadzwoniła do mnie zdenerwowana koleżanka, która już w pierwszym zdaniu oznajmiła mi, że znów się pokłóciła z mężem. Poszło o kwestię podejścia do wychowania dziecka.
– Zarzucił mi, że przesadzam, bo nie pozwoliłam córce pójść samej na boisko. Nie jest ono daleko, znajduje się przy naszej szkole, ale jednak uważam, że jest jeszcze za mała, by chodzić tam sama. Usłyszałam, że jestem nadopiekuńcza i niańczę 7-latkę.
Czyżby? Czy rzeczywiście fakt, że nie pozwalam dziecku w pierwszej klasie szkoły podstawowej przemieszczać się samodzielnie sprawia, że jestem nadopiekuńczą, a może jednak troskliwą mamą? – mówi Agnieszka.
Jest jeszcze za mała/y
Zwrot "jest jeszcze za mały/mała” powtarza jak mantrę wielu współczesnych rodziców. Za mała/y, by samodzielnie pójść do szkoły, za mały/a, by biegać z kolegami po dworze, za mały/a, by zostać samemu w domu.
Czy uważamy, że nasze dzieci są mniej dojrzałe niż my, gdy byliśmy w ich wieku? Czy nasi rodzice fundowali nam "zimny chów” i nie martwili się o nas, a może dawali nam więcej swobody, której my już nie dajemy naszym dzieciom?
– Przyznaję, sama byłam dzieckiem z kluczem na szyi, ale czasy się przecież zmieniły. Ja wychowywałam się w miejscu, gdzie praktycznie wszyscy mnie znali. Moja córka nie kojarzy nawet bliższych sąsiadów, zakładam, że oni jej też nie.
Moje otoczenie było też spokojniejsze i jakieś przyjaźniejsze dla dzieci. Tymczasem moje dziecko, by dojść na boisko, musi minąć ścieżkę rowerową, gdzie rowerzyści pędzą jak szaleni i jedną ulicę bez świateł. Wychodzę z założenia, że jeszcze mamy czas, by nauczyć ją samodzielności. Nie muszę wrzucać jej na głęboką wodę w wieku 7 czy 8 lat – dodaje Agnieszka.
Biega sam ze smartwatchem na ręku
Pytam kolejnych znajomych, jakie jest ich podejście do samodzielności dzieci i okazuje się, że zdania na ten temat są mocno podzielone.
– Miałam kilka lat jak sama wychodziłam przed blok i syna też wypuszczam, odkąd skończył 6 lat. Ma bawić się na placu zabaw, który widzę z okna, ale nie siedzę tam razem z nim. Z kolei starszy ma 9 lat i już go bardzo ciągnie do samodzielności.
Porozmawiałam z nim o niebezpieczeństwach, ale bez straszenia, bo nie chcę, by wyrósł na osobę, która będzie się bała własnego cienia. Kupiliśmy mu smartwatcha z lokalizacją i pozwalamy chodzić na szkolne boisko i do kolegów, którzy mieszkają kilka bloków dalej.
Czasem martwię się, czy wszystko jest w porządku, ale nie chcę mojego niepokoju przenosić na niego. Ja w jego wieku nie dość, że biegałam z koleżankami po osiedlu aż do zmroku, odbierałam młodszą siostrę z przedszkola, to jeszcze potrafiłam dużo rzeczy zrobić w domu. Mój starszy syn już nie jest tak samodzielny – mówi mi Joanna.
Sam dorósł do samodzielności
Niektórzy rodzice wychodzą z założenia, że dziecko usamodzielni się, gdy przyjdzie na to czas i zmuszą je do tego okoliczności.
– Odprowadzałam syna do 4 klasy szkoły podstawowej, dopóki nie wyśmiał go jakiś kolega i wtedy zaczął chodzić sam. Był typem domatora i lubił z nami, rodzicami spędzać czas, ale to zmieniło się, gdy poszedł do liceum i wciągnęło go życie towarzyskie.
Zawsze czekałam aż syn sam dojrzeje do jakiś niezależnych działań i to w końcu następowało. Czy później niż u rówieśników? Może tak. Ale nie chciałam na siłę zmuszać go do samodzielności. Może my jej się szybko nauczyliśmy, bo musieliśmy? Mnie nikt nie pytał, czy chcę zostawać sama w domu, po prostu z bratem zostawaliśmy, bo rodzice pracowali. Chyba w tej kwestii nie ma jednej sprawdzonej metody – mówi mi mama 19-letniego Kuby.
Psychologowie podkreślają, że najlepsza metoda to ta, by pozwalać dziecku na samodzielność i sprawdzać, czy już jest na nią gotowe. Natomiast najgorsze co możemy zrobić, to projektować nasze lęki na dzieci. Niespokojny rodzic to niespokojne dziecko, które ze strachu nie będzie chciało puścić "maminej spódnicy”.
Dzieci mają w sobie naturalną potrzebę usamodzielniania się i my jako rodzice powinniśmy być uważni na wszelkie sygnały dziecka, które dąży do coraz większej niezależności. I tej przestrzeni do bardziej niezależnych działań musimy mu z roku na rok dawać coraz więcej.