Nikt was tam nie zapraszał! Oto do czego posuwają się rodzice na kinder party
List czytelniczki
09 maja 2022, 11:25·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 maja 2022, 11:25
Przyszły cieplejsze dni, a wraz z nimi wysyp kinder-garden-party. Jedni je kochają, inni - nienawidzą. Jednak napisała do nas Elwira, która ma sporo gorzkich słów, chce je skierować do innych rodziców. Jej zdaniem wszystko, co się na tych imprezach nie udaje, to wina rodziców.
Reklama.
Reklama.
Czytelniczka w weekend była z dziećmi na trzech przyjęciach urodzinowych ich kolegów. Nie ma najlepszego zdania o gościach.
Elwira zauważa, że choć zaproszenia kierowane są wyłącznie do dzieci, często rodzice zostają na miejscu całą imprezę, niejednokrotnie przyprowadzają też młodsze rodzeństwo gości.
Jednak za absolutny nietakt kobieta uważa chodzenie bez zaproszenia po domu gospodarzy czy niepilnowanie własnego dziecka przez mamy, które zostają na przyjęciu.
Wiecznie niezadowoleni
"Zadzwoniła do mnie mama koleżanki córki z pytaniem, czy Aśka też dostała zaproszenie na urodziny kolegi. Potwierdziłam, bo rodzice Mateusza zaprosili całą klasę. Kobieta była oburzona, bo jak to, znów kupować prezent, a na w weekend miała zaplanowane prace porządkowe w ogrodzie. Zaproponowałam, że znajdę coś i się złożymy, jej córkę mogę też zawieźć i odebrać" - zaczyna swój list Elwira.
Tak się złożyło, że w ten konkretny weekend dzieci kobiety miały w sumie trzy zaproszenia na urodziny. "Na jednych wiedziałam, że muszę zostać, bo mama solenizanta poprosiła, żebym pomogła pilnować dzieci i robiła zdjęcia, ale dwa pozostałe przyjęcia miały kosztować mnie kupienie prezentu i transport dzieci. Zaproszenie było kierowane do nich, a nie do całych rodzin..." - kontynuuje opowieść.
Jednak mama, z którą Elwira rozmawiała, była zniesmaczona jej propozycją, stwierdziła, że nie zostawi córki samej z obcymi ludźmi. Warto dodać, że to 10-latka, a wśród gości byli tylko koledzy i koleżanki z klasy. "Zaskoczyło mnie to, bo przyjęcie odbywało się w dostosowanym do tego miejscu, pod czułym okiem dwóch animatorek i rodziców solenizanta" - czytamy w liście.
Loża obserwacyjna
Kobieta była zszokowana, kiedy pojechała zawieźć córkę i weszła się przywitać. "Dziesięć kobiet z rękoma splecionymi na piersi stało i patrzyło, jak dzieci się bawią. Mama solenizanta zapytała, czy napiję się kawy, grzecznie podziękowałam i powiedziałam, że przyjadę po Aśkę za trzy godziny. Ona już bawiła się z dziećmi" - jak zaznacza, kiedy wychodziła, loża obserwatorek zmierzyła ją chłodnym wzrokiem.
Kiedy przyjechała po córkę, te same kobiety stały dokładnie w tych samych miejscach. "Zabrałam córkę, podziękowałam za gościnę i wyszłyśmy. Dopiero w aucie Asia stwierdziła, że całe szczęście, że nie zostałam, bo te dzieci, których mamy zostały, cały czas biegały spocone w bluzach, bo mamy nie pozwoliły im się rozebrać. Były 23 stopnie..." - jednak najlepsze Asia zachowała na później.
"Kiedy powiedziała, że połowa dzieci strasznie rozrabiała i nie reagowała na upomnienia organizatorów imprezy i animatorów, automatycznie zapytałam, które to dzieci. Córka odpowiedziała ze śmiechem, że te, których matki były na miejscu. Rodzice, jeśli 10-latka widzi, że wasze dzieci przy was zachowują się słabo, a wy nie reagujecie, to myślę, że to powinno dać wam do myślenia" - podsumowuje Elwira.
One są wszędzie
Elwira wspomina, że na pozostałych dwóch przyjęciach wcale nie było lepiej. "Koleżanka, która prosiła mnie o pomoc, ma pięcioletniego syna, mieszkają w nowym miejscu od kilku miesięcy. Zaprosiła wszystkie dzieci w przedszkolnej grupy, uznała, że to fajna okazja do integracji z rodzicami. Mamy, owszem, chętnie przyjęły zaproszenie na kawę, ale choć było to garden party, co chwila spotykałam jakąś w domu" - wspomina kobieta.
"Szłam po sok czy z dzieckiem do toalety, a tu co chwila wycieczka wytacza się to z sypialni gospodarzy, to z pokoju ich nastoletniej córki... Delikatnie mówiąc - bardzo to nietaktowne w momencie, kiedy gospodyni zabawiała ich dzieci w ogrodzie" - Elwira zaznacza, że żadna z tych osób nie wyglądała na skrępowaną swoim wścibstwem.
"One nie przyszły się integrować, tylko przeglądać kąty. Mało tego, kiedy dziecko jednej z nich upadło i się rozpłakało, mama nawet nie zadała sobie trudu, żeby do niego podejść, bo akurat komentowała narzutę w sypialni gospodarzy. Masakra..." - podsumowuje Elwira.
Coś wam powiem
Elwira postanowiła, że podzieli się swoimi doświadczeniami, jeśli chodzi o przyjęcia urodzinowe dzieci. Sama jest mamą piątki i jak zauważa, ma doświadczenia zarówno organizatora, jak i uczestnika takich imprez. Jej lista w swej prostocie jest tak piękna, że publikujemy ją bez zmian.
Jeśli ktoś zaprasza twoje dziecko na urodziny, podziękuj i zrób, co w twojej mocy, żeby dotarło na imprezę. To zaproszenie jest dowodem sympatii, jeśli nie pozwolisz maluchowi (czy starszakowi) pójść, będzie mu przykro, że coś go omija.
Zapytaj organizatorów, czy obecność rodziców jest wymagana. Jeśli są animatorzy i bezpieczna przestrzeń w miarę możliwości zostaw dziecko samo.
Dzieci bez rodziców bawią się lepiej, dla organizatora to lepsze rozwiązanie, bo łatwiej dyscyplinować dzieci, które zachowują się źle. Jeśli koniecznie chcesz chwilę pobyć, wypij kawę i wyjdź. Doceń, że możesz zrobić zakupy, umyć podłogę czy pójść na spacer.
Prezenty na urodziny naprawdę nie muszą być drogie. Jeśli koniecznie chcecie kupić coś fajnego (i kosztownego), zamiast złorzeczyć, znajdźcie kogoś, z kim się złożycie. Albo kupcie/zróbcie drobiazg.
Nie łaźcie gospodarzom po domu bez wyraźnej potrzeby. Zaglądanie do sypialni, zlewu i lodówki jest bardzo niekulturalne.
Wychodząc, podziękujcie, pożegnajcie się z solenizantem i jego rodzicami, w bliższych relacjach można zapytać, czy gospodarze potrzebują pomocy przy sprzątaniu. Jeśli to obcy ludzie, to po oficjalnym zakończeniu imprezy wyjdźcie.
Nie obgadujcie ani organizacji, ani jedzenia, ani wyglądu, ani bałaganu.
Jeśli już jesteś na miejscu, to pilnuj swojego dziecka, organizatorzy mogą czuć się skrępowani, zwracając mu uwagę w twojej obecności.