logo
Wiele nieporozumień wynika z niedomówień. fot. Pexels
Reklama.

"Co roku jeździmy na majówkę do teściów. To taki nasz zwyczaj, pomagamy letniskowy domek i działkę przygotować na sezon. Po kilku latach mam serdecznie dość tych weekendów i sama nie wiem, czy walczyć z teściami, czy może odpuścić sobie takie wycieczki na dobre? Oliwy do ognia dolała sama teściowa.

Zostałam tak wychowana, że gdziekolwiek jedziemy na kilka dni, wpada pomóc. Przywieźć zakupy lub gotowe jedzenie, pomóc nakryć, posprzątać, w końcu nie jedziemy do hotelu. Nawet gdy jeszcze nie byliśmy małżeństwem, starałam się pomagać. Choć moja teściowa jest specyficzna. Niby możesz ugotować, ale zawsze robisz coś nie tak. Bardzo mnie to irytowało, no ale też rozumiem, że dwie kucharki w jednej kuchni to zbyt dużo. Potem wpadłam na pomysł, że po co tracić czas na gotowanie i kuchenne przepychanki. Mogę przywieźć zupę w słoikach czy gotowe kotlety do odgrzania.

Żadnych cudów i wymysłów, ale teściowa wolała ugotować sama, a wszystko co przywiozłam, oddawała. Mnie było przykro, mąż powiedział, by się nie przejmować, może chce nas ugościć i tyle. Gdy urodziły się dzieci, trochę odpuściłam. Skoro i tak źle gotuje, to do kuchni przestałam wchodzić. Czasem coś ogarnę, ale też bez jakichś wielkich porządków, bo zwyczajnie nie mam jak.

Mamy dwoje małych dzieci i zero pomocy ze strony teściów. Nie nakarmią, nie przewiną, nie wykąpią, nie pobawią się. Pójdą na spacer, pod warunkiem, że już śpią w wózku. Nie uważam, żeby to był ich obowiązek, choć byłoby miło, gdyby czasem pomogli. Są na emeryturze i skoro widzimy się tak rzadko, mogliby spędzić trochę czasu z maluchami. Jednak sprawy porządkowe w ogrodzie są zawsze ważniejsze.

Sama działka nie jest przygotowana pod małe dzieci. Schody, skalniaki, studnia, trzeba ciągle ich pilnować. Do tego teściowie rozkładają wszędzie niebezpieczne narzędzia i nie zwracają uwagi na dzieci. Mąż chce pomóc rodzicom, więc ja muszę sama za nimi biegać. Teściowie nie nie zmierzają nic zmieniać i ewidentnie nie chcą spędzać czasu z dziećmi. No trudno, postanowiłam, że i ja nie będę pomagać.

Nie chodzi o złośliwość, ale nie będę się zarzynać. Jadę tam, by dzieci były non stop na dworze i jako tako miały kontakt z dziadkami. Dla mnie to żaden wypoczynek, a wręcz wracam umordowana. Gdyby tego było mało, okazało się, że teściowa ma do mnie pretensje.

W święta rzuciła kąśliwą uwagę, czy w tym roku też zamierzam przyjechać na wakacje, gdy inni będą pracować. Na początku nie załapałam, ale mąż przyznał, że z nim rozmawiała. Uważa, że jestem leniwa, bo nic nie robię, a dzieci to nie wymówka. Jest tyle dorosłych, a one mogą sobie same biegać. W tym czasie mogłaby się ruszyć i pomóc choćby w kuchni.

Jestem tak zła, że sama nie wiem, co zrobić. Każde rozwiązanie wdaje mi się złe. Nie chcę wykręcać się z wyjazdu, bo to taka już tradycja. Zawsze jakaś odmiana dla nas wszytkich, a szczególnie dla dzieci.

Uważam, że małe dzieci potrzebują uwagi i obecności rodzca. Nie puszczę też rocznego dziecka i trzylatka samopas, bo za dużo jest tam niebezpieczeństw i absolutnie nie jest to prawdą, że wszyscy dorośli patrzą na dzieci. Co więcej, dzieci miały kilka pomniejszych wypadków, będąc "pod okiem" dziadków. Niestety nie mają refleksu i wyobraźni, co może zrobić maluch.

Jesli nie będę robić nic lub niewiele, to też bedzie źle, bo przyjadę 'z gębą na pączki'. Mam wrażenie, że nie ma dobrej opcji, by majówka była miła...".

Warto rozmawiać

Budowanie dorosłych relacji z rodzicami bywa niełatwe. Choć rodzice są "u siebie" i mają oczekiwania, nie oznacza to, że dzieci, które są ich gośćmi, nie mogą mieć swoich. Co ciekawe, zazwyczaj problemy najczęściej wynikają nie z samych oczekiwań, lecz z niedomówień. Jeśli przez tyle lat nie udało wam się intuicyjnie zgrać, warto zacząć stawiać sprawy otwarcie.

Zamiast się domyślać, warto zadzwonić i ustalić, co przywieźć. Zapytać, w czym dokładnie pomóc, ale także głośno mówić, że się potrzebuje pomocy. Jest duża szansa, że się lepiej dogadacie, poznając swoje wzajemne oczekiwania i potrzeby. Oczywiście nie ma gwarancji, że to zadziała, bo muszą tego chcieć dwie strony. Jednak zawsze warto próbować rozmawiać, zamiast działać po omacku na domysłach. Niestety z domyślania się zazwyczaj nie wychodzi nic dobrego.

Czytaj także: