mamDu_avatar

Gdzie się wszyscy podziali? Place zabaw jak kraina zombie - ludzie, idźcie tam z dziećmi!

Marta Lewandowska

08 kwietnia 2022, 15:12 · 3 minuty czytania
Wiosna, ciepłe popołudnie, zabieramy najmłodszego syna i idziemy na pobliski plac zabaw. Duży, odsunięty od głównej ulicy i... zupełnie pusty. Po kilkunastu minutach przychodzi tata z chłopcem w wieku naszego dziecka. Mężczyzna najwyraźniej oderwał się od jakiegoś zajęcia, żeby syn pobawił się z dziećmi. Podobnie jak my wie, że dzieci na placu zabaw to towar deficytowy.


Gdzie się wszyscy podziali? Place zabaw jak kraina zombie - ludzie, idźcie tam z dziećmi!

Marta Lewandowska
08 kwietnia 2022, 15:12 • 1 minuta czytania
Wiosna, ciepłe popołudnie, zabieramy najmłodszego syna i idziemy na pobliski plac zabaw. Duży, odsunięty od głównej ulicy i... zupełnie pusty. Po kilkunastu minutach przychodzi tata z chłopcem w wieku naszego dziecka. Mężczyzna najwyraźniej oderwał się od jakiegoś zajęcia, żeby syn pobawił się z dziećmi. Podobnie jak my wie, że dzieci na placu zabaw to towar deficytowy.
Piękny plac zabaw, szkoda, że taki pusty... Fot. Alexandr z Pexels
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej
  • Place zabaw na wsi są puste, bo każdy ma swój pod domem, tyle że tam nie ma jednego elementu - kolegów.
  • Dzieci na placach zabaw stają się towarem deficytowym, a to bardzo źle wpływa na ich relacje z rówieśnikami.
  • Niezależnie od tego, jakie zabawki masz na podwórku, dziecko musi bawić się z rówieśnikami, kłócić o łopatkę i śmiać, potrzebuje tego.

Place zabaw jak kraina zombie

Mam świadomość, że nie wszędzie tak jest, kiedy mieszkaliśmy w bloku, na osiedlowym placu zabaw dzieci było niemało. Tu wśród domów i dużych prywatnych podwórek maluchów na placu zabaw nie ma. Mają pod domem piaskownicę, huśtawkę i zjeżdżalnię, na plac wychodzić nie muszą. 

Nie muszą i często nie wychodzą, w efekcie mieszkając w miejscowości poniżej 300 mieszkańców, nie znamy sąsiadów i ich dzieci. Ten tata szczerze się ucieszył na nasz widok, przyznał, że zobaczył nas i od razu przyszedł z synem, bo mały ma trzy lata, chodzi do przedszkola w innej miejscowości i... poza bratem w zasadzie nie zna dzieci. 

Mieszkają przy samym placu zabaw. Pustym, cichym i smutnym. Wiemy, o czym mówi, bo rzadko nasz syn ma się z kim tu bawić, to my gramy z nim w piłkę, bawimy w berka, czy chowanego, bo jego rówieśników tu nie ma. Chłopcy szybko złapali kontakt i bawili się do zmroku.

Plac nie dla maluchów

Kiedy słońce zaczęło się chować, plac się ożywił, dwie grupki młodzieży z epami i energetykami zajmują loże szyderców. Siadają na ławkach w chmurach dymu, słychać muzykę puszczaną z komórek, trochę rozmów. Nie dziwię się im, że tu są, bo w okolicy nie mają gdzie pójść. Mniej podobają mi się rozrywki, którym się oddają i to, co po nich zostaje.

Nieomal każdą wizytę na placu zaczynamy od sprzątania szkieł, nie brakuje ich przy zjeżdżalni i pod wiatą, choć kosze na śmieci świecą pustkami. Nuda, młodość, kiepskiej jakości nagrania z monitoringu robią swoje, sprawcy nie do zidentyfikowania. Ale myślę, że to nocne życie to jedyne, jakie ma plac i z tego wynikają jego problemy.

Ten plac przywodzi mi na myśl genialny film, z owianym od jakiegoś czasu niesławą Willem Smithem "Jestem legendą". Pusto, straszy, a na widok żywego człowieka główny bohater cieszy się, jak dziecko, bo w końcu ma z kim porozmawiać.

Te nasze dzieci na wiejskim placu zabaw są jak Robert. Chciałyby odwrócić bieg wydarzeń, znaleźć szczepionkę. Bo plac zabaw powinien być  żywy głośny i radosny. Nasz nie jest i wiele w okolicznych wsiach nie jest, a na tych martwych placach cierpią dzieci.

Rodzicu, wyjdź z dzieckiem

Jak większość rodziców w okolicy zadbaliśmy, żeby na podwórku dzieci miały co robić, jednak cieszy nas, że mały chce wychodzić na plac. Tu nie musi stać w kolejce do zjeżdżalni czy huśtawki, ale nie ma też z kim się bawić. Choćbyśmy nie wiem, jak się starali, nie zastąpimy mu kontaktu z rówieśnikami.

Nie mamy już po 3-4 lata, szkoda, ale jednak. Dziecko w kontaktach z rówieśnikami socjalizuje się najlepiej. Starsi bracia na podwórku zawsze mu trochę odpuszczą, jego rówieśnicy, podobnie jak on chcą decydować o biegu zabawy i kolejności korzystania ze zjeżdżalni. Muszą się dogadać, najlepiej, bez nadmiernej ingerencji rodziców.

Te place są potrzebne naszym dzieciom, a dzieci są potrzebne tym placom. Kiedy maluchy się bawią, młodzież trzyma się nieco na uboczu, trafia szklanymi butelkami do kosza i nie niszczy ławek. Pomijając to, że dzieci znają kolegów z przedszkola, ale nie znają tych z sąsiedztwa, a każda sieć kontaktów jest ważna.

I tak staliśmy z tym tatą, patrząc, jak nasze dzieci się bawią. Wymieniliśmy się namiarami, żeby następnym razem nie musiał nas wypatrywać przez okno i doszliśmy do wspólnych wniosków, że fajnie jest dać dzieciom się pobrudzić i pośmiać, i jeszcze pobiegać. 

Uderzyło mnie, kiedy powiedział, że słyszał, że tu jest sporo dzieci w podobnym wieku, ale rzadko jakieś widuje. Zwykle bierze syna i biegnie, bo może temu miejscu da się przywrócić życie.

Czytaj także: https://mamadu.pl/160681,jak-wychowac-zyczliwe-i-empatyczne-dziecko-8-zasad