Ile razy słyszałyście polecenia, by założyć dziecku czapeczkę albo je przykryć, bo na pewno jest mu zimno? Ile razy ktoś rzucał mądrymi radami i ocenami, że "złe" zachowanie malucha to twoje błędy wychowawcze, bo "rozpuszczasz" swoje dziecko?
Mamy, teściowe, starsze siostry czy bardziej doświadczone w macierzyństwie koleżanki lubią udzielać rad i oceniać, co robimy źle przy własnym dziecku. Oto teksty, które od czasu do czasu słyszy każda młoda mama. I każdą tak samą denerwują!
Za oknem wiosna w pełni, idziecie na spacer lub na plac zabaw z maluchem i teściową, dziecko ubrane, wózek przygotowany, już masz wychodzić i nagle słyszysz za swoimi plecami głos matki swojego męża: "A gdzie czapeczka?".
Niby świadomość na temat noszenia czapeczki w każdych możliwych warunkach atmosferycznych wzrosła, ale wciąż wiele osób, zwłaszcza mam i teściowych, nie wyobraża sobie wyjścia na spacer z dzieckiem bez odpowiedniego nakrycia głowy.
Poza wszystkimi oczywistymi argumentami jak te, że dziecko w czapce może się przegrzać podczas zabawy na placu zabaw, to jest irytujące samo w sobie. Chyba ty jesteś matką i to ty wiesz najlepiej, w co ubrać, a w co nie, swoje dziecko.
Magiczne "nauczenie" dwulatka buntu czy wychowanie dziecka tak, że jest bardziej marudne i płaczliwe to kolejny mit, który wciąż funkcjonuje. Niektórzy nie dopuszczają myśli, że dzieci są różne, mają różną emocjonalność czy inaczej przechodzą kolejne skoki rozwojowe. Oni uważają, że jeśli dziecko wydaje się niegrzeczne, więcej się złości, rzuca przedmiotami, to od razu jest wina rodziców, bo oni go tak "nauczyli". Albo z premedytacją tak go "wychowali" czy nawet "rozpuścili".
I nawet jeśli ktoś tak myśli, to jedno, ale upominanie matek, które przecież też nie są zadowolone z tego, że właśnie na podłodze ląduje cała zawartość niższych półek regału, irytuje bardziej niż ten samo robiący się bałagan.
Kolejny tekst, który od czasu od czas może paść z ust teściowej czy znajomej, a kompletnie nic nie wnosi do rozmowy. Kiedy twój maluch wpadnie w histerię albo zrobi coś niespodziewanego, ostatnią rzeczą, której potrzebujesz, są kąśliwe komentarze i porównania do innych dzieci.
To jest gorsze niż "Tak nauczyłaś, to tak masz", bo koncentruje się bezpośrednio na twoim maluchu. A o ile ten pierwszy tekst większość mam będzie w stanie zbyć milczeniem, tak krytykowania swojego dziecka już nie. Nic dziwnego.
"Mama nie założyła ci czapeczki", "Mama cię nie przykryła?", "Mama nie chce się z tobą pobawić?" – takie wytykanie tego, czego nie zrobiłaś, a zdaniem osoby wytykającej powinnaś, jest irytujące. Przede wszystkim dlatego, że nie mówi tego bezpośrednio tobie, a poniekąd wykorzystuje do tego twoje dziecko.
Jedna z mam na forum internetowym zdradziła, że kiedy jej córeczka skończyła jeść, przez chwilę została jeszcze w krzesełku. Internautka chciała dopić kawę przez tą minutę czy dwie, na co jej teściowa od razu zwróciła się do dziewczynki: "Bidulko, mama cię więzi".
Te komentarze, nawet jeśli nie są podyktowane złymi intencjami, są po prostu denerwujące.
"Plosię" czy inne "Amciu" kierowane do małego dziecka wcale nie brzmią słodko i uroczo. To przede wszystkim szkodzi maluchom, bo jak mają nauczyć się poprawnie mówić, skoro dorośli komunikują się z nimi w taki dziwaczny sposób?
Niestety zdarza się, że zwracanie uwagi babciom, ciociom, koleżankom, by tak nie robiły, nic nie daje. Jeśli ktoś się uprze, że "psecież to małe dziecko" i można tak mówić, to pewnie będzie zdrabniać każde możliwe słowo dalej. A to wyprowadza z równowagi niejedną młodą mamę, która jest świadoma szkód, które tego typu zachowanie może przynieść.