Moja córka skończyła 18 lat. Zrozumiałam, że czas na jej wychowywanie właśnie minął
Iza Orlicz
01 kwietnia 2022, 12:31·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 kwietnia 2022, 12:31
To chyba jeden z najtrudniejszych momentów na naszej rodzicielskiej drodze: nasze dziecko, które dopiero co bujaliśmy w ramionach i trzymaliśmy za rękę na spacerach - właśnie dorosło. Paradoks polega na tym, że kończy 18 lat i formalnie jest dorosłą osobą, ale z drugiej strony nadal chodzi do szkoły i mieszka z nami. Ułożenie stosunków z dorosłym dzieckiem wymaga wyczucia i delikatności.
Reklama.
Reklama.
Często rodzice przyznają, że nim się obejrzeli, ich dziecko kończy 18 lat i wkracza w dorosłość.
Jestem zdania, że z dorosłym dzieckiem trzeba na nowo ułożyć wzajemne stosunki, a to wymaga wyczucia i delikatności.
Gdy dziecko ma 18 lat, czas wychowywania się kończy, ważniejsza jest akceptacja i przyjaźń.
Do tej pory pełniliśmy rolę przewodnika naszego dziecka – pokazywaliśmy mu świat, tłumaczyliśmy, co jest dobre, a co złe, otaczaliśmy je naszym parasolem ochronnym.
Oczywiście, gdy dziecko dorasta i wkracza w nastoletni wiek, nasze stosunki z nim ulegają zmianie, bo zaczyna mocniej pilnować swoich granic, walczy o swoje, broni swojego zdania do upadłego. Gdy dziecko ma 15,16, 17 lat możemy jeszcze powiedzieć "nie” na jego pomysły, możemy jeszcze próbować wpływać na jego decyzje, ale co w przypadku 18-latka?
Oddałam stery w jej ręce
W dniu swoich urodzin moja córka oznajmiła mi z dumą: "Jestem dorosła!”. Zażartowałam, że dorosła nie znaczy dojrzała, ale żachnęła się tylko, jakby dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że teraz wszystko się zmieni. I tak rzeczywiście było – uznałam, że miałam 18 lat na jej wychowywanie, budowanie więzi i wzajemnego zaufania, teraz stery (nie bez obaw!) muszę oddać w jej ręce.
Oczywiście nadal pytam, gdzie wychodzi, jak będzie wracać od przyjaciół czy z imprezy, interesuję się jej życiem i doradzam jej, jeśli mnie o taką poradę prosi, ale nie ingeruję. Nie zawsze wszystko, co mówi czy planuje spotyka się z moją aprobatą, ale jedyne, co mogę zrobić, to wyrazić własne zdanie. I zaakceptować jej wybór.
Moim rodzicielskim sukcesem jest to, że nadal moja córka chce wiedzieć, co myślę, konsultuje się, szuka wsparcia we mnie, gdy spotyka się z trudnościami. Rozmawiamy, czasem burzliwie dyskutujemy, ale traktuję ją jak dorosłą osobę. Uważam, że czas, gdy mogłam powiedzieć: "Nie, nie zrobisz tak” w moim odczuciu bezpowrotnie minął.
Musi popełnić własne błędy
Tak, moja córka jest nadal na naszym utrzymaniu, bo kończy w tym roku liceum, a przed nią egzamin dojrzałości. Ale uważam, że byłoby nie fair, gdybym szantażowała ją finansowo. Od mojej koleżanki nieraz usłyszałam: "Ja mówię synowi, że dopóki jest na moim utrzymaniu, to ma się słuchać”, ale ja wybrałam inną drogę.
Jestem zdania, że i tak współczesne dzieci, a potem młodzież trzymane są "pod kloszem”. Mamy dobre intencje - chcemy, by były bezpieczne, pomagamy im, czasem je nawet wyręczamy. Jesteśmy ciągle obecni w ich życiu, kontrolujemy i monitorujemy je, bo zależy nam na ich przyszłości.
Chcemy ustrzec je przed błędami, które być może sami popełniliśmy, chcemy im ułatwić start w dorosłe życie, którego być może nam nikt nie ułatwił. Ale przychodzi taki moment, że trzeba pozwolić dziecku dorosnąć, choć możemy mieć obawy, czy jest już gotowe i czy na pewno da sobie radę. Musi popełnić swoje własne błędy, musi zacząć żyć "na własny rachunek".
Kiedy jest na to odpowiedni moment? Moim zdaniem właśnie wtedy, gdy nasze dziecko kończy 18 lat. Oczywiście nadal może liczyć na nasze wsparcie, pomoc, rozmowę, pocieszenie, zawsze będziemy najwierniejszym kibicem i najlepszym przyjacielem naszego dziecka, ale czas wychowywania skończył się.