"Nie wiem w sumie, kiedy to się zmieniło, pewnie to był proces, który przegapiłam, ale pewnego dnia ocknęłam się w dziwnej rzeczywistości. Dzieci nagle zamiast łaskotania na pobudkę zostały przez ojca przestawione na tryb wstawaj, bo tak mówię. Dawniej jeśli nie chciały czegoś na śniadanie, robiliśmy coś innego i tyle. Dziś albo jedzą, co jest, albo wcale. Oczywiście zjadają, ale zdecydowanie nie możemy mówić o przyjemności przy wspólnych śniadaniach" - pisze Małgorzata.
Kobieta zaznacza, że mąż wiele kwestii wziął na siebie, bo jego zdaniem ona jest za miękka dla dzieci. "Nakładałam któregoś dnia obiad, stałam przy szafkach i najstarsza córka poprosiła mnie o podanie soli, odwróciłam się, sięgnęłam po solniczkę i podałam ją córce, zrobiłam może dwa kroki. Od męża usłyszałam, że skoro tak usługuję księżniczce, to nic dziwnego, że nic nie robi".
Małgosia wspomina, że żeby 14-latka mogła samodzielnie wziąć sól, musiałaby przerwać posiłek młodszemu rodzeństwu, bo musieliby ją przepuścić. Dla męża kobiety jest to jednak bez znaczenia. "Jego zdaniem wszystko, niezależnie od okoliczności, dzieci powinny robić same. Nie ma w nim za grosz zrozumienia. Dzieci są zakręcone, ja uważam, że to taki wiek, on, że je rozpieszczam".
Kobieta przyznaje, że mąż z bardzo fajnego taty, z którym dzieci uwielbiały spędzać czas, nagle zmienił się w stosunku do nich nie do poznania. Często podnosi głos, do dziecięcych pokoi od razu wchodzi bojowo nastawiony, a kiedy dzieci się buntują - obraża się. "Ostatnio nasz 7-letni syn nie mógł znaleźć w plecaku nożyczek. Mąż wysypał mu zawartość tornistra na środku pokoju i znalazł nożyczki, na koniec obraził się na niego, bo syn mu nie podziękował".
"Mały miał oczy, jak pięciozłotówki, był w szoku, bo ta furia, która malowała się na twarzy taty, go wystraszyła. Mąż nie odzywał się do niego 4 dni! Nie reagował, kiedy syn coś mówił, odsuwał się, kiedy próbował go przytulić. Strasznie się na to wszystko patrzyło" - wspomina autorka listu.
Małgorzata jest zwolenniczką rodzicielstwa bliskości, zawsze bardzo starała się reagować na potrzeby dzieci. Dziś ma z nimi bardzo dobry kontakt i martwi ją, że mąż psuje swoje relacje z dziećmi. Najgorsze jednak, że zupełnie nie widzi tego, a dzieci, szczególnie najmłodszy syn kiepsko znoszą zmianę podejścia taty.
"Patryk ostatnio strasznie się rozpłakał po kłótni z tatą, który kazał mu sprzątać pokój teraz natychmiast, kiedy syn był zajęty rysowaniem. Poszłam go uspokoić i usłyszałam, że on chce innego tatę, serce mi pękło".
"Próbowałam rozmawiać z mężem, ale znów usłyszałam, że za bardzo im pobłażam i że robią ze mną, co chcą, nie wywiązując się jednocześnie z obowiązków. Przy okazji rzucił całą litanię, że on zawsze wszystko robi źle i że najlepiej, jakby się wcale nie odzywał... Nie wiem, jak z nim rozmawiać" - kończy Małgorzata.
Po pierwsze należałoby się zastanowić, co wpłynęło na tak radykalną zmianę w zachowaniu taty? Może w jego życiu jest za dużo stresu, może próbuje zapanować desperacko nad swoim życiem, żeby nad czymś zyskać kontrolę. Czasem wystarczy szczera rozmowa z partnerem, który być może ma dużo pracy, albo martwi się o zdrowie kogoś bliskiego.
Jak każdy inny człowiek może sobie z tym nie radzić. Jeśli sami nie jesteście w stanie rozwiązać problemu, może niezbędną okazać się pomoc specjalisty. Czasem już kilka spotkań z psychologiem może pomóc sprowadzić życie na właściwe tory. Często niestety przyczyną jest narastająca latami frustracja.
Tak czy inaczej, przyczynę tej zmiany należy znaleźć, wtedy łatwiej będzie się wszystkim z tym uporać.
Można egzekwować od dzieci różne rzeczy i mimo to pozostać z nimi w dobrych relacjach. Warto przyjrzeć się komunikacji z dzieckiem. Tata lider jest znacznie fajniejszy niż tata szef. To z nim dzieci będą chciały współpracować. Warto też pochylić się nad aktualnymi potrzebami dziecka, bo inaczej przeżywa to dziecko 7-letnie, a inaczej nastolatki. Jednak komunikacja z dzieckiem zawsze musi być oparta na dostępności rodzica.
Warto przypomnieć mężowi, że za relacje z dzieckiem zawsze odpowiedzialny jest rodzic, a rodzicielski foch to bardzo słabe wyjście. Czasem dzieciom zwyczajnie trzeba odpuścić, a o siebie zadbać. Jako parę i jako jednostkę, wtedy wszystko lepiej się układa.
Czytaj także: https://mamadu.pl/160768,zabrania-dzieciom-ale-sam-robi-jak-to-wplynie-na-ich-relacje-z-ojcem