"Rozwodzę się kilka miesięcy po ślubie. Moja rodzina uważa, że to wstyd"
List do redakcji
21 marca 2022, 12:36·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 21 marca 2022, 12:36
Czy rozwód kilka miesięcy po ślubie to wstyd? Tak uważają moi rodzice, których największym problemem jest teraz to, jak oni spojrzą w oczy rodzinie i znajomym. A ja po prostu zrozumiałam, że nie chcę dłużej żyć z moim mężem. Plotki są ważniejsze niż moje szczęście?
Reklama.
Reklama.
Droga na skróty?
Kiedy poznałam mojego męża, byłam jeszcze w innym, toksycznym, związku. Można powiedzieć, że z jednej relacji przeszłam w drugą, a po tamtych doświadczeniach wszystko wydawało mi się nagle takie idealne. Mój przyszły mąż dbał o mnie, słuchał mnie, zabiegał. Miła odmiana.
Mieliśmy podręcznikowe początki związku. Czułam, że możemy przegadać całą noc, dużo podróżowaliśmy, ciągle spotykaliśmy się z przyjaciółmi, nasze życie było ciekawe i intensywne. Szybko zamieszkaliśmy razem, spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. Kiedy mi się oświadczył, mimo że minęło zaledwie kilka miesięcy, byłam zdziwiona ale bez zawahania powiedziałam "tak". Byliśmy na jakiejś fali, czasem czułam się pijana uczuciami, tą miłością.
A zaręczyny dały nam kolejną dawkę emocji. Zaczęliśmy planować ślub i wesele, szukać sali, zapraszać gości. Udało nam się wszystko ogarnąć w rok, więc szybko poszło i niecałe dwa lata od poznania byliśmy mężem i żoną. Na ślubie mówiliśmy własnymi słowami o tym, co nas połączyło. "Na zawsze" – obiecywaliśmy.
Miało być inaczej
I wtedy wszystko jakby się zmieniło. Myślałam, że nie odczujemy tej różnicy, bo przecież mieszkaliśmy ze sobą, byliśmy razem na drugim końcu świata. Sprawdziliśmy się nawzajem w różnych warunkach, wiedzieliśmy, że lubimy spędzać ze sobą czas, że możemy na siebie liczyć. Miałam pewne zastrzeżenia do cholerycznej natury męża, ale wszystko wydawało mi się pod kontrolą. Przecież w stosunku do mnie zawsze był w porządku.
Jednak kiedy faktycznie wszystkie te emocje i uniesienia minęły, poczułam się przy moim mężu jakoś obco. Coraz częściej się kłóciliśmy, on nagle zaczął dopytywać o moje poprzednie związki, mimo że na początku naszej znajomości o tym rozmawialiśmy i wszystko zostało wyjaśnione. Zaczął się mnie czepiać, podnosić głos. Choć z zewnątrz dalej wyglądaliśmy na zagraną parę, w domu kompletnie przestaliśmy ze sobą rozmawiać.
To trwało kilka miesięcy i doszliśmy do momentu, w którym zaczął mu przeszkadzać nawet sposób, w jaki się śmiałam. Bo "Za głośno". Sama zaczęłam czuć do niego niechęć i kompletnie nie mogłam sobie z tym poradzić, że tak bardzo się od siebie odsunęliśmy. I to w tak krótkim czasie.
Powiew świeżości
Z początku rozmawialiśmy otwarcie o naszych problemach i tym, że trzeba coś zmienić, choć nie do końca wiedzieliśmy jak. Okazja nadarzyła się, kiedy dostałam wymarzoną pracę za granicą. Mój mąż i tak pracuje zdalnie, więc postanowiliśmy się tam przeprowadzić. Mieliśmy nadzieję, że taka duża zmiana w naszym życiu pomoże nam się do siebie znów zbliżyć.
Cała przeprowadzka była czasochłonna i męcząca, a to oczywiście dostarczyło nam kolejnych powodów do kłótni. O ile wyjeżdżając z Polski jeszcze ze sobą rozmawialiśmy i chcieliśmy to wszystko przepracować, to nasze nowe lepsze życie za granicą zaczęliśmy od cichych dni.
Było coraz gorzej, z każdym dniem byłam coraz bardziej bezsilna. Miałam wrażenie, że mój mąż już dawno się poddał i nawet nie próbuje się ze mną dogadać. Jego choleryczna natura zaczęła być coraz bardziej widoczna, nasze kłótnie z czasem zaczęły być po prostu regularnymi, głośnymi awanturami.
Pewnego razu, gdy dzwonił jego telefon, a był w łazience, chciałam odebrać. Dzwonił teść, pomyślałam, że powiem mu, że mąż oddzwoni. Nie zdążyłam odebrać, ale ironią losu właśnie w tym momencie, gdy miałam telefon w ręku, dostał wiadomość od jakiejś dziewczyny, której nie znałam, że do niego wpadnie. I czy mieszka tam, gdzie "wtedy". Wszystko się zgadzało, bo następnego dnia miał lecieć na kilka dni do Polski,
Historia bez happy endu
Oczywiście tej sytuacji mi nie wyjaśnił, powiedział coś na szybko, że to koleżanka z pracy, która 3 lata wcześniej na parapetówce zostawiła u niego bluzę i teraz chce ją... odebrać. Nie wnikałam w to dalej, ale gdy pojechał do Polski kompletnie nie mogłam się z nim skontaktować. Każde pytanie i próba rozmowy kończyła się wielką awanturą i nerwami.
Ale podejrzenie zdrady to nie jedyny powód, dla którego chcę wziąć rozwód. Doszliśmy do wniosku, że nie będziemy robić sobie problemów i dogadamy się poza salą sądową a rozwód będzie bez orzeczenia o winie. Choć z początku był w szoku, zgodził się na to od razu.
Papiery rozwodowe złożyliśmy równo osiem miesięcy po ślubie. Gdy tylko postanowiliśmy się rozstać, mąż wrócił do Polski a ja zostałam w nowym domu za granicą. I tego wszystkiego moja rodzina nie jest w stanie przeboleć.
Wstyd czy nie wstyd?
Moja mama nie może zrozumieć, jak bez jawnej zdrady można wziąć rozwód. Mój tata zastanawia się, jak powie o tym rodzinie, która kilka miesięcy wcześniej zjechała się z całej Polski na moje wesele. Uważają, że to wstyd, że kto tak robi, że to nie poważne. I przy okazji to wyraz "braku szacunku do rodziny".
Powiedziałam im, że jeśli ktoś czuje się wyjątkowo poszkodowany, to mogę oddać te 500 zł, które dostałam w kopercie jako prezent. Że moje szczęście wyceniam na znacznie więcej i kompletnie nie interesuje mnie zdanie innych.
Czy to naprawdę jest takie dziwne, że kilka miesięcy po ślubie biorę rozwód? Czy tylko ja jedyna na świecie tak zadecydowałam? Z perspektywy czasu żałuję tego ślubu, ale nie chcę tracić więcej czasu.
Od redakcji
W tym przypadku decyzja o ślubie faktycznie mogła być zbyt pochopna. Autorka listu sama przyznała, że relacja z mężem była oparta na ciągłych rozrywkach, spotkaniach, wyjazdach. Ciągle towarzyszyły im jakieś impulsy, dodatkowe emocje, które być może przysłoniły im nawzajem to, jacy są na co dzień, bez tych atrakcji. A okazało się, że nie do końca potrafią się dogadać.
Jednak nawet jeśli ta decyzja była pochopna, to nie zmienia faktu, że każdy może popełnić błąd i nie ma żadnej różnicy między rozwodem po ośmiu miesiącach a ośmiu latach. Mało tego, jeśli ludzie widzą, że się pomylili, to po co mają zmuszać się do tego, żeby kontynuować związek, którego po prostu nie chcą?
W pierwszej kolejności na pewno warto przepracować problemy ze specjalistą. Ale to jest jedyna osoba z zewnątrz, której zdanie powinno mieć jakiekolwiek znaczenie w tej sprawie. Opinia wujków, kuzynów i znajomych, którzy kilka miesięcy temu byli na ślubie, jest nieważna. Pary, które rozstają się po kilku miesiącach od ślubu, wcale nie są rzadkością. Ważne jednak, żeby być tej decyzji pewnym i nie podejmować jej pod wpływem chwilowych emocji.