"Odszedł ode mnie tuż po porodzie, teraz udaje tatusia roku. Mam plan, jak odsunąć go od dziecka"
List do redakcji
14 lutego 2022, 13:53·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 14 lutego 2022, 13:53
Miesiąc po porodzie odszedł ode mnie partner i ojciec mojego dziecka. Tłumaczył się, że wywieram na nim za dużą presję, że chciał się rozstać już wcześniej, ale nigdy nie było na to dobrego momentu. Ostatecznie pewnego dnia wrócił do pracy, po prostu spakował swoje rzeczy i po dwóch krótkich zdaniach wyszedł. Niestety na tym historia się nie kończy i mimo że nie chcę go już oglądać, on zażyczył sobie czynnego udziału w życiu naszego syna.
Reklama.
Historia bez happy endu
Zanim zaszłam w ciążę zastanawiałam się czasami, jak trudne musi być samotne macierzyństwo. Widziałam moje koleżanki, które kolejno rodziły dzieci – ich faceci zawsze odgrywali w tych pierwszych miesiącach dosyć istotną rolę. Niektóre narzekały, że ich partnerzy ciągle siedzą w pracy i w niczym nie pomagają, inne się żaliły, że przez pierwsze cztery miesiące unikają własnego pierworodnego jak ognia. Były też takie, które się rozpływały nad swoimi mężczyznami – wspólne kąpiele, przewijanie, spacery, mężowie na medal. Gdyby mogli, to sami by te dzieci jeszcze urodzili i karmili. Wszystko, byle odciążyć swoje umęczone porodem wybranki.
Nie spodziewałam się, że to, nad czym kiedyś się zastanawiałam, spotka właśnie mnie. Mój związek psuł się od wielu miesięcy. Skłamałabym, mówiąc, że ciąża była planowana, ale mój eks od bardzo dawna namawiał mnie na dziecko. Mówił, że dojrzał, że chce, że jest pewien.
Gdy na świecie pojawił się nasz synek, nasze relacje się nie poprawiły, a wręcz pogorszyły. Mój partner stał się dla mnie obciążeniem, bo nie dość, że się nie dokładał do żadnych rachunków, nie mówiąc już o kredycie na mieszkanie, to sama musiałam robić dosłownie wszystko. Łącznie z wymianą żarówek i skręcaniem nowej komody. Więc gdy pewnego dnia mój partner po prostu odszedł, zostawiając mnie z całym tym bałaganem, niemowlakiem i marnymi alimentami, tak naprawdę... nic się nie zmieniło.
Tata na medal
I tak sobie myślę, że gdyby na tym się ta historia skończyła, nie byłoby tak źle. Jednak mój eks, z którym bez awantur nie potrafię wysiedzieć w jednym pomieszczeniu dłużej niż przez 10 minut, postanowił zaangażować się w życie naszego dziecka. A to zaangażowanie, póki co, polega na tym, że we wszystko się wtrąca.
Ani go nie karmi, ani nie przewija, nie kąpie, nawet nie zabiera na spacery. Przychodzi na godzinę raz w tygodniu, pomacha małemu jakąś tandetną zabawką z kiosku przed nosem i na tym kończy się to wspaniałe rodzicielstwo. Kiedy mały gorączkował, jego ojciec nawet do niego nie przyszedł, bo bał się, że się od niego czymś zarazi. "Może to covid" – mówił.
Jednak kiedy trzeba pokazać swoją rację, jest pierwszy. Okazało się, że szybko się pocieszył po naszym rozstaniu i już ma nową dziewczynę, z którą nawet zamieszkał. Jednocześnie urządził mi ostatnio pogadankę, że ma nadzieję, że "jego syn" nie będzie musiał oglądać co miesiąc nowych tatusiów. Dyktuje mi też, czy mogę już rozszerzać dietę synowi, czy jeszcze nie. Czy mogę go nosić w chuście, czy nie. Nie mogę z nim wytrzymać!
Mama kontra tata
Teraz jesteśmy na etapie ustalania chrzcin dziecka, które robimy głównie ze względu na dziadków malucha. Jednak, skoro już je robimy, chciałam wybrać rodziców chrzestnych tak, aby były to dla naszego synka szczególne osoby. Nie takie, które odstoją swoje w kościele, a potem nie będą nawet pamiętały, kiedy dziecko się urodziło.
Dlatego na chrzestnych wybrałam moją siostrę i brata – wiem, że oni będą przy mnie i moim dziecku niezależnie od tego, co się będzie działo. Jednak tutaj mój były partner też ma najwięcej do powiedzenia, bo już obiecał rolę chrzestnego swojemu bratu. Który o byciu odpowiedzialnym ma takie samo pojęcie jak mój partner.
Kolejna sprawa to oczywiście wybór parafii – ja chcę tam, gdzie mam najbliższej, on chce tam, gdzie on ma najbliżej. Po mszy ja chcę zrobić skromny obiad w domu dla najbliższych, on szuka restauracji z muzyką na żywo. Przecież to jakiś cyrk.
Dlatego postanowiłam, że ochrzczę dziecko w tajemnicy przed byłym partnerem. Może sobie wybierać rodziców chrzestnych, salę i kościół, ale będzie tak, jak ja zadecyduje. W końcu to ze mną syn jest przez całą dobę i to ja za niego odpowiadam. A skoro mój eks chciał być takim rodzicem roku, mógł od nas nie odchodzić.