"Moja matka jest oburzona, że mąż kąpie naszą córeczkę. Jej zdaniem to niestosowne, ma rację?"
List do redakcji
25 lutego 2022, 15:14·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 lutego 2022, 15:14
W wielu kwestiach różnimy, ale zazwyczaj potrafimy się dogadać. Najwięcej różnic wyszło, gdy zostałam mamą. Sposób wychowania dzieci bardzo się zmienił przez lata. Moja mama wiele rzeczy robiła inaczej, ale zrozumiała, że mamy inne czasy. W wielu kwestiach nawet uważa, że teraz jest fajniej, lepiej i łatwiej dla mam. Kiedyś nie było takiej wiedzy, tylu akcesoriów i pomocy z książeczek czy internetu. Jest jednak jedna kwestia, z którą absolutnie nie możemy dojść do porozumienia od samego początku. Chodzi o kąpiel dziecka.
Reklama.
Reklama.
Czas dla taty i dziecka
Dziś dużo mówi się o zaangażowaniu ojca w opiekę nad dzieckiem. Nawet podczas zajęć w szkołach rodzenia często położne podkreślają, że kąpiel może być tym wyjątkowym czasem dla taty i dziecka. Troska, bliskość i czułość mogą cementować ich więź.
Już nawet pomijając te wszystkie emocjonalne względy, z praktycznego punktu widzenia jest to super. Mamy zazwyczaj zajmują się dzieckiem przez calutki dzień, karmią, przewijają itd., a tata po pracy może przejąć te wieczorne tematy, czyli kąpiel i usypianie. Daje to wg mnie zarówno w równowagę w opiece nad dzieckiem, jak i w doświadczaniu rodzicielstwa. Mama przecież nie musi uczestniczyć we wszystkim.
Gdy córeczka się urodziła, mąż sam się rwał do kąpieli. To była jego misja. Ja pierwszy raz wykąpałam ją, gdy mała miała 6 miesięcy, a mąż wyjechał służbowo na tydzień. Od tamtej pory robiłam to tylko sporadycznie w sytuacjach, gdy mąż miał wrócić bardzo późno. Nie chciałam nigdy odbierać im tych wspólnych rytuałów. Puszczania muzyki kąpielowej (mają swoją playlistę), wygłupów z zabawkami, czy nurkowania w wannie. To nigdy nie było i nadal nie jest mycie, to wspólny czas za zamkniętymi drzwiami, do którego mama nie ma wstępu. Z mamą w kąpieli nie jest tak fajnie, bo jest jakoś tak zwyczajnie i nudno.
To niestosowne?
Jednak od samego początku nie podobało się to mojej mamie i nadal wraca do tematu "czy ona nadal ją kąpie" z tym jej krytycznym spojrzeniem. Niezrozumienie jest tak samo duże jak kiedy kąpał noworodka i tak samo duże teraz, gdy córka ma 3 latka. Jej zdaniem mężczyzna absolutnie nie powinien oglądać gołej dziewczynki. Pieluchy jakoś zdzierżyła, ale kąpiel ją oburza, więc o tym, że pomaga jej czasem w toalecie, nawet nie wspominam.
Moja mama generalnie (chyba) lubi mojego męża. Potrafią sobie pożartować, ale i porozmawiać na poważne tematy, mama nie raz dzwoni do niego bezpośrednio z prośbą o pomoc. Jednak gdy tak komentuje i patrzy na niego tym krytycznym wzrokiem, to mam wrażenie, że traktuje mojego męża jak jakiegoś zboczeńca, co tylko czyha na niewinne dziecko. Jej zadaniem to bardzo niestosowne i niewłaściwe, by mężczyzna zajmował się kąpaniem dziecka, a zwłaszcza dziewczynki. To jej jedyne argumenty.
Kiedyś spytałam męża, co o tym myśli, powiedział, że za jakiś czas najpewniej przyjdzie moment, w którym on nie będzie się czuł komfortowo, ale i córka może któregoś dnia powiedzieć: "tato wyjdź". Przyjdzie dzień, gdy tę granicę trzeba będzie postawić, i wtedy ja będę musiała przejąć w pełni ewentualną pomoc w łazience. Ale na razie każde z nich korzysta z tego wspólnego czasu.
Nie tylko o kąpiel chodzi
Jednocześnie obydwoje uważamy, że uczestniczenie obojga rodziców w "intymnych" kwestiach odgrywa bardzo dużą rolę w budowaniu więzi i zaufania. Dziś wiem, że choć córka jest mała, to jednak tak samo z problemem może przyjść i do mnie, i do męża. Tak samo bym chciała, by w przyszłości, gdy zajdzie potrzeba, będzie miała okres czy intymny problem, a mnie nie będzie, to nie będzie się bała czy krępowała własnego taty. Że będzie wiedziała, że jesteśmy osobami godnymi zaufania i że to u nas może szukać pomocy, zadać pytania i dostać odpowiedź, nawet na tematy intymne, trudne, czasem krępujące czy wstydliwe.
Mój tata nie kąpał mnie, nie przewijał i nie uczestniczył w moich intymnych sprawach. W domu o okresie się nie mówiło głośno, a o seksie już w ogóle. Nie czuję, że coś przez to straciłam, ale wiem, że moje dziecko może wychowywać się inaczej.