
Nie każdy ma równie łatwo
Dagmara bez ogródek pisze, że choć kocha syna całym sercem, nigdy nie łudziła się, że będzie prymusem. "Kacperkowi wszystko przychodziło z trudem, kolorowanie, wycinanie... choć dużo ćwiczyliśmy, jakoś nie chciało mu się to udać. A kiedy nie wychodziło, strasznie się frustrował, płakał, zamykał w sobie. W przedszkolu panie podchodziły do niego z dużą delikatnością. Zdecydowaliśmy się na małą szkołę prywatną" - wspomina mama drugoklasisty.
"W szkole byliśmy wiele razy, syn dużo ćwiczy w domu, ale zdaniem wychowawczyni nadal za mało, ciągle słyszymy, że jest wycofany i trudno jej do niego dotrzeć. W drugiej klasie ma korepetycje z edukacji wczesnoszkolnej, angielskiego, robimy, co możemy. Zdecydowaliśmy się udać z synem do poradni pedagogiczno-psychologicznej, żeby wykluczyć poważne problemy" - czytamy w liście Dagmary.
"Terminy są zabójcze, czekaliśmy na wizytę chyba z sześć miesięcy, ale w końcu przyszedł list z wyznaczonym terminem. Udałam się do wychowawczyni po opinię jeszcze przed feriami, powiedziała, że napisze ją niezwłocznie po testach semestralnych" - pisze mama. Na testy czekała niecierpliwie cała rodzina.
Wyniki nie zaskoczyły
Syn Dagmary zarówno z części polonistycznej, jak i matematycznej, otrzymał zaledwie oceny dopuszczające. "Uważam, że to krzywdzące dla niego, bo mimo wielokrotnych próśb, żeby drukować testy dla Kacpra większą czcionką, nauczycielka nie zrobiła tego. Syn ma wadę wzroku, słabo czyta, to dla niego spore ułatwienie, bo np. z liczeniem zupełnie nie ma problemu, jednak musi widzieć zadania..." - tłumaczy mama.
Krótko po wynikach Dagmara dostała wiadomość od wychowawczyni, że ta prosi o spotkanie. "Sądziłam, że ma gotową opinię, ale nie. Nauczycielka po półtora roku uczenia Kacpra uznała, że sam sobie nie poradzi i zorganizowała dla niego zajęcia wyrównawcze w szkole. Odniosłam wrażenie, że przestraszyła się, iż opinia, którą musi wystawić, może być dla niej samej niekorzystna" - czytamy.
Kobieta ucieszyła się z propozycji pomocy, jednak mina nieco jej zrzedła, gdy zobaczyła wystawioną przez nauczycielkę opinię. Nauczycielka zostawiła opinię w sekretariacie szkoły w przededniu wizyty w PPP.
To mocno naciągane
"Z opinii dowiedziałam się, że dziecko ma ogromne deficyty wiedzy, o czym wielokrotnie nauczycielka nas informowała. Okazuje się także, że uczęszcza na zorganizowane w szkole zajęcia dodatkowe - nie ma słowa, że jeszcze na żadnych nie był" - złości się mama.
Zaznacza, że w czasie wizyty w poradni opowiedziała o tym, jak wyglądały jej rozmowy z nauczycielką. Uważa, że wystawiona przez wychowawczynię opinia ma na celu zrzucenie winy za niepowodzenia Kacpra na rodziców. "Nauczycielka w mojej ocenie długo ignorowała problem, a teraz obawia się tego, co orzekną specjaliści z poradni. Niezależnie od wszystkiego, mam nadzieję, że mój syn w końcu trafił w dobre ręce" - kończy.