"Mamo, możemy upiec ciasteczka?" - słyszysz i zaciskasz zęby. Przecież dopiero zdrapałaś szlachetną patynę rodzinnego obiadu z blatu i usunęłaś resztki brokuła z dywanu. Wiesz, że ta opowieść nigdy się nie kończy. Aż chciałoby się rzec "póty mopa będziesz nosić, póki jesteś matką". Ale musisz coś wiedzieć: bałagan jest dobry. Bałagan pomaga wychować samodzielne, twórcze i niezależne dzieci.
Samodzielne dzieci wcale się takie nie rodzą, stają się samodzielne, bo mogą więcej doświadczać.
Nauka samodzielności wymaga dużo cierpliwości, ale i dania dziecku swobody, jednak jest to cena, którą warto zapłacić.
Sprzątanie czy to po zabawie, czy po gotowaniu powinno stać się oczywistą integralną częścią procesu twórczego. Oczywiście, że czasem musisz pomóc, ale liczy się wdrażanie właściwych przyzwyczajeń.
Daj, zrobię lepiej/szybciej/uważniej
Wystarczy odprowadzić dziecko do przedszkola, żeby usłyszeć takie zdanie. Rano rodzice się spieszą, więc trzy-, czterolatek nie dostaje szansy na samodzielne zdjęcie kurteczki czy zmianę obuwia. Bo wiadomo, że rodzic trach-trach i gotowe. A przecież leci prosto do pracy, więc trzeba szybko.
Potem w pięciolatkach słychać w szatni, jak poirytowani rodzice mówią "jesteś już taki duży, jak to możliwe, że nie umiesz odwiesić kurteczki?". Ano możliwe, bo jak głosi porzekadło: czego Jaś się nie nauczy, tego Jaś nie będzie umiał. Dorośli często zapominają, że pewne umiejętności nie przychodzą ot tak - same.
Samodzielności trzeba się nauczyć, im szybciej pozwolimy na nią dzieciom, tym szybciej zbierzemy plony tych lekcji. Dlatego, zamiast rano się pieklić, że nie zdążysz, wyjdź z domu wcześniej, żeby w przedszkolnej szatni nie wyręczać dziecka, zobaczysz, że za miesiąc, będzie ogarniać zmianę butów w tempie błyskawicy.
A niech bałagani
Kiedy rozmawiałam z Darią Ładochą, doszłyśmy do wspólnego wniosku, że rodzice nie pozwalają dzieciom działać w kuchni, bo dzieci robią wszystko wolniej, bo generują większy bałagan. Daria powiedziała wtedy: "Widzisz, bo walutą zawsze jest czas".
I rzeczywiście, nie dość, że dziecku pieczenie ciastek zajmie więcej czasu niż tobie, to jeszcze ten bałagan trzeba posprzątać. I już widzisz siebie z tym mopem, którego przed chwilą upchnęłaś do komórki z nadzieją, że już dziś się nie spotkacie. Ale po kolei.
Jeśli nie dasz dziecku szansy na pieczenie ciasteczek, krojenie pomidorów, czy smażenie jajecznicy, to jak się ma tego nauczyć? Oczywiście, że kiedy do kuchni wkracza 6-, 7-latek, to musisz być obok. Bo kuchenka i piekarnik są gorące, bo skorupka jajka nie powinna wylądować w cieście na biszkopt. Ale takie dziecięce gotowanie pod nadzorem, to doskonała okazja do przekazania dziecku wielu cennych lekcji.
Nie chodzi tu tylko o to, że dziecko nauczy się, że nóż jest ostry. Wspólne gotowanie, to doskonała okazja, żeby pokazać dziecku, że przygotowanie posiłku, to nie tylko mieszanie składników. Najpierw trzeba je kupić, przygotować, zrobić posiłek i posprzątać kuchnię. Zanim przystąpimy do konsumpcji, musi być porządek, bo sprzątane jest nieodłącznym elementem gotowania.
Kiedy dałam nóż
Mój eksperyment "dzieci w kuchni" trwa już kilka ładnych lat. Kiedy miałam tylko jedno dziecko, miał może półtora roku, gotowałam obiad, młody strasznie się nudził, kręcił po kuchni, wsadziłam go do fotelika do karmienia i dałam mu pieczarkę, oraz plastikowy nóż. Ten jeden grzyb zajął go na tyle, że w spokoju zrobiłam gulasz. Potem stało się to naszą tradycją, z czasem zaczął zagniatać ciasto na sernik i robić inne proste czynności.
Kiedy dołączył do niego brat, już spokojnie ogarniali zrobienie ciasteczek korzennych czy prostego sosu do makaronu. Jasne, że są dania, które mają tak oryginalny smak, że ich spożycie wymaga od nas niezłej determinacji. Ale z drugiej strony, jak przypomnę sobie moje pierwsze placki z batata, które jedliśmy, choć umówmy się, nie były wyborne, to przełknę i tego zbyt słonego indyka.
Kiedy młodzież wchodzi do kuchni, to wiem, że po ich sprzątaniu, czeka mnie "dokończenie", żeby znaleźć blaty i zmyć sos kafelków, ale każdego dnia przekuję się, że warto, bo idzie im coraz lepiej. Zlecenie przyrządzenia surówki 8-latkowi jest realne, tak, jak 11-latek, który dysponuje przepisem, spokojnie może upiec ciasto, a 4-latek całkiem nieźle obiera ziemniaki.
Kreatywność rodzi się w nieładzie
Samodzielność zresztą też. Jeśli za bardzo będziesz skupiać się na otoczce, na porządku, na ubraniach, które mogą się zniszczyć, zabijesz w dziecku chęć do podejmowania prób. Pozwól mu tworzyć, próbować, eksperymentować. Bądź obok, aby dom nie spłonął, ale niech próbuje. Podpowiadaj ułatwienia, ale nie narzucaj gotowych rozwiązań.
Pozostając w klimacie kuchennym, podpowiedz, że fajnie jest używać fartucha, który ochroni ubrania, rękawice kuchenne są niezbędne, jeśli używa się piekarnika, a sprzątanie po tworzeniu jest nieodłącznym elementem.
Dziś z wielką przyjemnością zjadam niedzielne śniadanie, przygotowane przez dzieci, nawet jeśli są to odsmażone pierogi, ale fajnie jest pospać chwilę dłużej. Mam też poczucie, że moich trzech synów, którzy pewnego dnia wyprowadzą się z domu, raczej nie umrą z głodu. Będą umieli samodzielnie przygotować posiłek i będą wiedzieli, jak po nim posprzątać.
Czy osiągnęli poziom małych kucharzy z popularnego programu? Nie, ale przyznaję, że sernik już robią lepszy niż ja.