
Reklama.
Fajne buty w dobrej cenie
"Co tu dużo mówić, mam czworo dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Te śniegowce od lat są dla mnie wybawieniem. Tanie, ciepłe, nieprzemakalne - ale jest jeden problem, żeby je kupić, trzeba wstać bladym świtem, bo trzy minuty po otwarciu sklepu, zostaje po nich tylko wspomnienie" - pisze Alicja.Kobieta wspomina zakupy sprzed roku, dwóch i apeluje do innych rodziców o rozsądek. "To zawsze wygląda tak samo, rzucają buty, a ludzie rzucają się na buty. Nie patrzą na rozmiar, chwytają, co się da. Każdy rozmiar, każdy kolor, do kasy podjeżdżają z kilkoma a czasem i kilkunastoma parami butów. Jakby nie wiedzieli, jaki rozmiar nosi ich dziecko" - kwituje.
Podkreśla, że nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że wiele osób zwraca buty do sklepu po upływie tygodnia czy dwóch. "Biorą do domu, przymierzają, zostawiają jedną czy dwie pary, a reszta czeka w szafie, tydzień, dwa, czasem miesiąc, aż rodzic obudzi się, że zaraz przepadną pieniądze, więc trzeba oddać" - wyjaśnia Alicja.
Pomyśl o innych
Kobieta podkreśla, że gdyby osoby, które kupują buciki, pomyślały o innych kupujących, rodziny takie jak jej miałyby znacznie mniejszy problem. "Jeśli śniegowce dostępne są w sprzedaży w drugiej połowie listopada, to większość zwrotów pojawia się w sklepie dopiero przed samymi świętami. Szanse, że ktoś będzie czekał tak długo na zakup, są niewielkie" - czytamy w liście."W efekcie muszę kupić obuwie w innym sklepie, za większe pieniądze, co dla mojej rodziny nie jest bez znaczenia. Przecież nie mogę czekać do świąt z zakupem zimowej garderoby. W zeszłym roku ośmieliłam się zwrócić uwagę kobiecie, która pakowała niezliczoną par butów do koszyka. Jej reakcja mnie przerosła" - pisze Alicja.
Mam pieniądze, to kupuję
"W zeszłym roku pojechałam do sklepu z dwuletnią córką, chciałam kupić buty dla starszych dzieci, rozmiar 33 i 31. Ostatnie pary zgarnęła mi spod nosa kobieta, której wózek był pełen śniegowców, we wszystkich rozmiarach i kolorach. Zapytałam ją, czy naprawdę ich potrzebuje, czy nie chciałaby pozwolić mi kupić po jednej parze w tych rozmiarach - w dowolnym kolorze" - wspomina Alicja.Kobieta zmierzyła ją wzrokiem i powiedziała, że kto rano wstaje, kupuje, co chce, a Alicja może sobie poczekać, aż zwróci niepasujące, albo poszukać na portalach sprzedażowych. "Dała mi do zrozumienia, że te buty to niezły interes, jak szybko znikają ze sklepowych koszy, to cena na portalach szybuje w górę" - czytamy w liście.
"Na nic się zdały moje tłumaczenia, że ja nie chcę robić interesów, tylko kupić buty dzieciom. Oświadczyła, że skoro ją stać, to może kupić każdą ilość, a co zrobi z resztą to jej sprawa. Poczułam się jak nędzarka, kiedy inne kobiety z pełnymi wózkami zaczęły się śmiać i dyskutować, że mogą mi przesyłać link do swoich aukcji, gdzie być może zdążę kupić buty - oczywiście niewiele drożej niż w sklepie" - pisze nasza czytelniczka.
Proszę was, zastanówcie się
Alicja apeluje do innych klientów dyskontów, aby kupowali tylko te buty, kurtki, których naprawdę potrzebują. Zdaniem kobiety sprzedaż tych artykułów w internecie za wyższą kwotę niż samem się je kupiło, jest po prostu nieetyczna. Ogranicza bowiem dostęp do taniego produktu tym, którzy faktycznie go potrzebują."Nawet, jak zwracają te rzeczy, to często już bez opakowania, rozdzielone pary... Jeśli uda się kupić je później, bo akurat trafisz do sklepu po zwrocie, to od razu czujesz się gorsza. Jakbyś kupowała na śmietniku..." - czytamy.
"Skoro stać was, żeby kupić 10 par butów, z zamiarem oddania ich za kilka dni czy tygodni, to czemu nie weźmiecie dziecka i nie kupicie mu droższych butów, zostawiając te tanie w sklepie, z którego klientów tak się naśmiewacie?" - zastanawia się Alicja.
Może cię zainteresować także: Weszłam do znanego sklepu z zabawkami i oniemiałam. To najgorsza wiadomość dla rodziców na święta