Szwagierka to "kobieta anioł". Teściowa powiedziała wprost: ulubiona synowa jest tylko jedna
Redakcja MamaDu
27 października 2021, 11:33·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 27 października 2021, 11:33
Jeśli ja ugotuję pyszną zupę, Paulina ugotuje pyszną zupę, danie i ciasto na deser. Jeśli ja dam teściowej na urodziny bransoletkę, Paulina da jej cały komplet biżuterii. Paulina ma grzeczniejsze dzieci, milszego psa, jedyne, co ma dobre, tak jak ja, to teściowa. Paulina to moja szwagierka i jak powiedziała teściowa – jej ulubiona synowa.
Reklama.
Teściowa ma ulubioną synową
Pamiętam dokładnie, kiedy pierwszy raz pojawiłam się w domu u mojego przyszłego męża. Stresowałam się oczywiście przed poznaniem jego rodziców, ale to, co zobaczyłam przeszło moje oczekiwania.
Przyjechałam do nich latem i zobaczyłam na podwórku dwie opalające się kobiety. Wylegiwały się na leżakach w bikini, chichotały, piły soczek. Mimo że dziewczyna była koło 30-stki, a jej "koleżanka" raczej bliżej 50-tki, to zachowywały się jak przyjaciółki.
Okazało się, że to moja przyszła teściowa i jej synowa. Bratowa mojego męża. Dream-team najlepszych przyjaciółek, czyli pani Teresa i Paulinka. Powiedzcie, że jestem uprzedzona, ale zdziwił mnie taki widok.
Teściowa kojarzyła mi się raczej z kobietą, z którą oczywiście utrzymuje się dobre relacje, rozumiem, że może połączyć was bliższa więź. Ale raczej widziałabym to jako rozmowę przy kawie i ciastku, a nie wspólny relaks w bikini.
Szybko okazało się, że to dopiero początek. Okazało się, że Paulina z teściową chodzi na wspólne zakupy, lody, basen. Nie raz zdarzało się, że na wakacje ze swoim mężem jechała także z teściową. Widzicie, do jakiej rodziny weszłam? Porzućcie nadzieje na normalne relacje z teściową.
Szwagierka to kobieta anioł
Teściowa od początku była dla mnie miła, ale też bardzo bezpośrednia. Nauczona relacjami z Paulinką próbowała wpraszać się na moje spotkania z mężem. Słyszała, że jedziemy na zakupy do galerii, mówiła, że ona też czegoś potrzebuje, więc pojedziemy razem. Zadawała mi bardzo dużo pytań, jakby prowadziła wywiad. Potrafiła skomentować mój wygląd tekstem, że wczoraj byłam lepiej umalowana niż dzisiaj, że taka sukienka mi nie pasuje, że jakbym przytyła, to wyglądałabym lepiej.
Najpierw zdębiałam, potem takie teksty ignorowałam, wreszcie powiedziałam teściowej po tym, jak na weselu przy ludziach skomentowała moją sukienkę, że nie życzę sobie ciągłych uwag. Usłyszałam, że ja się w ogóle na żartach nie znam, nie to co Paulina.
Dowiedziałam się, że teściowa mówi innym członkom rodziny, że jestem miła, ale "co Paulinka, to Paulinka". Lata mijały, a ja przy każdej okazji byłam do niej porównywana. Najbardziej napięta sytuacja zapanowała, gdy doczekaliśmy się dzieci.
Miałam problemy z pokarmem i nie karmiłam piersią, teściowa od razu mi przypomniała, że Paulinka nie miała takiego problemu. Paulinki dzieci nie płakały, przynajmniej nie za głośno. Nie miały buntu 2-latka, nie pyskowały i zawsze jadły wszystko, co babcia im ugotowała.
Tak przynajmniej twierdziła teściowa. Gdy zaczęła krytykować moje dzieci przy nich samych i faworyzować dzieci brata męża nie wytrzymałam i powiedziałam, że babcią jest niestety dla wszystkich, a nie tylko dla dzieci Paulinki. Powiedziałam też, że to niezdrowe, żeby kobieta w jej wieku zamiast przyjaciółek, wszędzie chodziła z synową. Domyślacie się, że nie omieszkała tego przekazać Paulince.
Powiedziałam mężowi, że czas ukrócić kontakty z babcią naszych dzieci i spotykać się raczej w święta. I tak jest zdecydowanie lepiej. Nie jestem konkurencją dla Paulinki, nie aspiruję do miana faworyty teściowej. Ale nie będę słuchała na co dzień tekstów, że "ulubiona synowa jest tylko jedna". Na szczęście teściowa też jest tylko jedna.