
REKLAMA
"Jestem w związku od 10 lat, mamy dwójkę dzieci: 5-cio i 2-latka. Nie układa nam się już od jakiegoś czasu, myślę, że tak naprawdę moja druga ciąża była próbą ratowania naszej relacji. Po jednej z kłótni wyszłam z domu i przenocowałam u koleżanki. Następnego dnia wróciłam, konflikt został załagodzony, ale wtedy uświadomiłam sobie, że mogłabym w ten sposób odejść na stałe” – pisze Monika.
Boję się oceny innych
Wyjaśnia, że kocha swoich synów, ale odpowiadałaby jej rola weekendowej mamy, podobnie jak odnajduje się w niej wielu ojców."Nawet nie powiedziałam o tym koleżance, bo wiem, jak moje słowa zostałyby odebrane. Ale tak właśnie myślę, choć lęk przed oceną innych powstrzymuje mnie przed podjęciem takiej decyzji. Dlaczego to zwykle matki zostają z dziećmi po rozstaniu z partnerem?
Przecież tata jest tak samo ważny w ich życiu i może się zajmować nimi tak samo dobrze jak mama. U nas to ja pełnię rolę tzw. złego policjanta, więc dzieci bardziej lgną do ugodowego taty” – pisze Monika i dodaje, że wie, co pomyślą inni. "Brak jej instynktu macierzyńskiego”, "Nie kocha dzieci”, "Po co rodziła, skoro teraz nie chce ich wychowywać?”.
Tata jest równoprawnym rodzicem
"To nie jest tak, że chcę odizolować się od moich synów. Zawsze będę ich mamą i zawsze będę w pobliżu nich, by być dla nich wsparciem. Ale zrozumiałam, że w przypadku rozstania to nie ja muszę brać na siebie obowiązek wychowywania ich na co dzień.Pranie, sprzątanie, gotowanie, odprowadzanie i przyprowadzanie z przedszkola, zostawanie z nimi, gdy są chorzy. Może to zrobić też ich tata, jest równoprawnym rodzicem” – pisze Monika.
Przyznaje, że jej rozstanie z partnerem jest nieuniknione, ale pewnie nie odważy się zaproponować mu takiego rozwiązania.
"Zwyczajnie boję się sąsiedzkiego czy towarzyskiego ostracyzmu. Weekendowy tata jest normą, nikt nie dziwi się takiemu podziałowi opieki nad dziećmi. Natomiast weekendowa mama to jakieś dziwactwo i na pewno w społecznym odbiorze 'coś z nią jest nie tak', skoro podjęła taką decyzję” – pisze Monika.