Na widok rozkosznej, różowej buzi miękną Ci kolana, słodkie gaworzenie rozbraja Twoje serce, a pulchne łapki i minimalna szyjka sprawiają, że chcesz natychmiast przytulić? Choć naukowcy nadal spierają się, czy to tylko wpływ uwarunkowań kulturowych, czy może hormony lub naturalna potrzeba człowieka, zjawisko w skrócie zwane instynktem macierzyńskim potrafi nieźle namieszać w naszym życiu... Nie wierzycie? Przeczytajcie!
Kiedy rodzisz dziecko, wokół wyczekanego, upragnionego bobasa zbiera się tłum zachwyconych i skupionych na każdym najmniejszym geście, ziewnięciu i dźwięku. Ty jednak nie rozumiesz tego nieracjonalnego zachowania mimo, że to TWOJE dziecko. Instynktu brak. Nie zjawił się i nie poraził jak grom z jasnego nieba, a gdy kolejna babcia, ciocia, doświadczona koleżanka roztkliwia się nad Twoim dzieckiem, po prostu tego nie czujesz. Kolorowe mamine gazetki nakręcają w Tobie poczucie winy, powoli tracisz wiarę i zaufanie do siebie jako kobiety (stereotypowo przypisujemy stan rozanielenia na widok bobaska właśnie płci pięknej, traktując go jako przejaw kobiecości).
Często brak instynktu macierzyńskiego skłania nas ku świadomej rezygnacji z posiadania dzieci. Czasem pod naciskiem otoczenia i w nadziei, że "coś się zmieni", decydujemy się zaryzykować. — Jak będziesz miała swoje, to zobaczysz, będzie inaczej — podpowiadają życzliwi. I zdarza się, że jest.
Problem drugi — instynktu nadmiar
Na pewno widzieliście mamy pełzające na czworaka za swoimi, już całkiem sporymi dziećmi, po placu zabaw. Mamy wydające fortuny na ubranka, w których ich dzidzia będzie wyglądać jeszcze piękniej. Mamy przesadnie chuchające i dmuchające na latorośl, która w wieku 15 lat wyjeżdża na swój pierwszy obóz (jak to się może skończyć, to już temat na inny artykuł).
I wreszcie mamy, które boją się powierzyć dziecko opiece jego ojca.
— Zostaw, bo go połamiesz — słyszy taki tata drżącymi rękami przewijając pierworodnego (i jak tu nie połamać? ) — Utopisz ją! — taką informację otrzymuje inny ojciec, choć jeszcze nawet nie zdążył nalać wody do wanienki.
Pewnie nie za wszystkie te postawy można winić nad wymiar rozwinięty instynkt macierzyński, ale przecież często definiujemy go właśnie jako nadopiekuńczość...
Problem trzeci — instynkt monitorowany
Nie oszukujmy się, mamy to grupa społeczna najchętniej piętnująca... swoje członkinie. Zrzeszone w grupach, na portalach społecznościowych często atakują się nawzajem bezwzględnie oceniając swoje macierzyństwo.
— Co z Ciebie za matka?! — padają najczęstsze zarzuty — Brak Ci instynktu? Nie kochasz swojego dziecka? Jesteś jakaś nienormalna! — taką pomoc może otrzymać mama otwarcie opisująca swój problem. Jedynym sensownym rozwiązaniem wydaje się wizyta na kozetce u psychologa, by dowiedzieć się że być może instynkt macierzyński wcale nie istnieje, ale są sposoby na to, by nauczyć się być dobrą mamą.
W nadmiarze czy deficycie, instynkt macierzyński to sprawa bardzo osobista i jedna z najbardziej intymnych w życiu matki. Według niektórych psychologów połączona nierozerwalnie z wcześniejszymi doświadczeniami. Pamiętajmy o jednym — nie każda kobieta spełni się w roli matki, nie każda musi i chce nią zostać.