"Ma być posłuszny, jeść z miski do końca". Moja matka traktuje wnuka jak psa do tresowania
List do redakcji
31 sierpnia 2021, 10:59·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 31 sierpnia 2021, 10:59
"Usłyszałam, że Tadzio był dzisiaj bardzo niegrzeczny i nieposłuszny". Nie raz tłumaczyłam mojej mamie, że to nie zwierzę, żeby było posłuszne, ale zostawmy to na chwilę. Zapytałam, co się stało. Nie zjadł obiadu do końca, pobrudził się jogurtem i niecierpliwie zadawał jej pytania. Oto grzechy "rozwydrzonego dzieciaka". Moja mama traktuje wnuka jak psa do tresury.
Reklama.
Babcia tresuje wnuka jak psa
Od dziecka nie znosiłam słów posłuszeństwo i dyscyplina. Używali ich moi rodzice i to w sytuacjach zupełnie nieadekwatnych. Nieposłuszeństwem było spóźnienie się 10 minut do domu, wracając ze szkoły z koleżanką albo niezjedzenie kanapki zapakowanej na lekcje. Słyszałam, że to nieszanowanie pracy rodziców, marnotrawstwo, marnowanie ich czasu i oczywiście nieposłuszeństwo.
Gdy byłam nastolatką, to zaczęło się zacierać, a jako dorosła kobieta nie pozwoliłabym, by rodzice weszli mi na głowę. Zapomniałam o tych surowych zasadach i przypomniałam sobie o nich ze zdwojoną siłą, gdy sama urodziłam dziecko.
Mama powtarzała czasem teksty o tym, jak dzisiejsze dzieci wchodzą rodzicom na głowę i że kiedyś tak nie było. Chyba w naszym domu — dodawałam pod nosem. Wreszcie nadszedł moment, że zmieniłam pracę, mąż zaczął do swojej dojeżdżać i umówiliśmy się z babcią na stałe opiekowanie się Tadziem. I to był zdecydowany błąd.
Mama u nas w domu zawsze miała z nim świetny kontakt, wiedziałam jednak, że samej z maluchem nigdy bym jej nie zostawiła. Ale Tadeusz miał już 6 lat, więc nie wymagał akrobacji jak nad maluchem. Mimo tego już pierwszego dnia usłyszałam narzekania babci.
"Cała bluzka poplamiona, kto to widział, takie duże dziecko, a jak bobasek!" — mówi to wszystko przy Tadziu, nazywając go "bobaskiem" i "dzidzią". Syn spogląda na nią jak zbity pies. Pytam, co się stało. Tadeusz ubrudził bluzę jogurtem. To tyle?
Posłuszeństwo i dyscyplina w wychowaniu dziecka?
Matka lamentuje, jakby nie wiadomo, co się stało. Zaczyna mnie pouczać o samodzielności dziecka, o tym, że z nim trzeba pralki nie wyłączać. Dziecko ma minę, jakby przepraszało babcię za największe krzywdy.
Wytłumaczyłam mamie, że przecież nic się nie stało, ja upiorę, co to za problem. Ale to był dopiero początek. Tydzień później dostałam od niej telefon, że Tadeusz w ogóle się jej nie słucha. Najspokojniejsze dziecko w szkole terroryzuje babcię.
Okazało się, że gdy babcia rozwieszała pranie, Tadeusz chodził za nią i dopytywał kiedy będzie obiad. "Raz mówi mu się, że później to nie rozumie, pyta kiedy, chodzi za mną i przeszkadza, mówi że się nudzi!".
Zakaz nudzenia się. Mama zawsze mówiła mi, że nie mam prawa przeszkadzać jej i mówić, że się nudzę. Na tyle duże dziecko może samo sobie wymyślić zabawę. Wnuk obraził babcię, bo widocznie był głodny i chciał z nią porozmawiać.
Kolejne nieposłuszeństwo Tadeusza to niezjedzenie obiadu do końca. Babcia uznała, że skoro tyle czasu dopytywał się o obiad, teraz ma obowiązek zjeść cały, a jeśli nie, to nie odejdzie od stołu. Pora karmienia, potraktowała go jak psa, który musi wylizać miskę do końca, bo inaczej jest po prostu nieposłuszny.
Dziecko u babci więcej nie zostanie
Dziecko nieprzyzwyczajone do takich sytuacji, terroryzowane jedzeniem zaczęło płakać przerażone faktem, że ani nie może odejść od stołu, ani nie chce już jeść na siłę. Potem z babcią się pokłóciło, nazywając ją "paskudną durną babą" i mówiąc, że u niej niczego nie można zrobić.
Babcia była tak oburzona, że mowę jej odjęło. Powiedziała, że Tadeusz jest bezczelny, niewychowany, rozwydrzony, że kiedyś za takie słowa do rodziców dostałoby się klapsa. Odpowiedziałam, że mojego dziecka na pewno nikt nie uderzy, a moim błędem było w ogóle zostawienie go u babci.
Nie, nie kazałam dziecku przeprosić babci. Nie, dopóki babcia nie przeprosi także mnie i wnuka. Wymagała od niego siedzenia prosto, jedzenia na godzinę i wyczyszczenia miski, nie można było za dużo gadać, hałasować, nudzić się, ale też bawić się nie wypadało. Tresowała dziecko jak psa i była w szoku, że jak mały myślący człowiek się zbuntował.