"Powiedziała, że na ostatniej imprezie ze znajomymi zdecydowanie przesadziliśmy. Pytałam, czy było za głośno, a byłam pewna, że muzyka nie mogła jej przeszkadzać. Odpowiedziała mi, że z alkoholem. Skąd wiedziała? Policzyła butelki w śmietniku i wyszło jej za dużo na głowę!" — pisze w liście o swojej teściowej Aneta.
Wiem, że usłyszę od komentujących, że sama jestem sobie winna, bo zamieszkałam z teściami, ale to nie do końca takie proste. Zamieszkaliśmy co prawda w domu należącym do teściów, ale dobudowaliśmy sobie osobną część domu. Każde pomieszczenie własne, osobne wejście do domu. Wspólne mieliśmy tylko podwórko i ściany. Albo aż podwórko i ściany...
Mąż obiecał, że teściowa nie będzie się w nic nam wtrącać – zresztą jak miałaby to robić? Żadnych sporów o to, kto gotuje, kto nie sprząta, że zupa była za tłusta, a salon nieodkurzony, że telewizor za głośno gra i kubki krzywo ustawione.
Pomyślałam sobie, że to ma szansę się udać. Będziemy mieć dużo prywatności, nawet jeśli zaprosimy znajomych, to nie będą się nawet mijać z teściami, jeśli akurat nie spotkają ich na podwórku. Byłam naiwna. Nawet jeśli miniemy się z teściową, przez ściany może nas usłyszeć!
Gdy pokłóciłam się z mężem, pytała go potem dokładnie o to, co się stało. To jestem jeszcze w stanie zrozumieć, ale pewnego razu w środku dyskusji na naprawdę prywatny, seksualny temat widzę... teściową w moim salonie. Drzwi nie zamykamy, a ona słysząc doskonale, że się kłócimy, nie zadzwoniła, nie zapukała, zakradła się po schodach i stanęła cicho w korytarzu jakby nigdy nic.
Uśmiechała się z wyższością i złapała za ostatnie słowo kłótni, pytając o co chodzi. Odburknęłam, że to nie jej sprawa, a ona zaczęła się głupio tłumaczyć, że może chciała nam pomóc. Byłam wściekła, podsłuchała wszystko, co mówiliśmy wcześniej.
W piątki czy soboty lubię zrelaksować się po naprawdę stresującej pracy. Włączam muzykę i zdarza mi się śpiewać. Nie głośno, nie tak, żeby można było to słyszeć bez przykładania ucha przez szklankę do ściany...
Teściowa oczywiście uznała, że jestem chyba jakąś wariatką! To nie wypada w domu śpiewać. We własnym domu? A wypada podsłuchiwać? Najlepszą sytuacją było jednak to, gdy zaprosiliśmy gości.
Posiedzieli do późna, piliśmy, gadaliśmy, zwykła posiadówka, bez muzyki i hałasów. Następnego dnia teściowa zaczęła krzyczeć na męża, o której to ci goście wyszli. Wyobraźcie sobie, że pani, która normalnie kładzie się o 21, czekała do 3 w nocy, żeby sprawdzić, o której oni wyjdą!
Hałas jej nie przeszkadzał, ale nie spała, bo denerwowało ją to, że ktoś obcy jest w domu. Innym razem zarzuciła mi nagle, że spotkanie ze znajomymi było zbyt mocno przesadzone. Pytałam, czy było za głośno, a byłam pewna, że muzyka nie mogła jej przeszkadzać. Odpowiedziała mi, że z alkoholem. Skąd wiedziała? Policzyła butelki w śmietniku i wyszło jej za dużo na głowę!
Ta kobieta grzebała nam w śmieciach, żeby mieć argument do kłótni. Co jeszcze stamtąd wygrzebała? Prezerwatywy, test ciążowy, podpaski? Następnym razem zapyta, czy planujemy dziecko albo dlaczego mam nieregularne miesiączki?
Czuję się, jakbym mieszkała ze szpiegiem obcego wywiadu. Teściowa otwiera nagle okno, gdy koleżanka przychodzi do ogródka na kawę — musi podsłuchiwać. Sprawdza nam śmieci, na pewno słucha przez ściany.
Nigdy nie dzwoni ani nie puka. Skrada się po schodach i jak duch zjawia się w mieszkaniu. Ile razy zastała mnie w piżamie, przy sprzątaniu, a raz, gdy leżeliśmy półnadzy w łóżku. Zna wszystkie moje koleżanki, gdy auto podjeżdża pod dom, ona biegnie do okna, żeby sprawdzić kto to. Nie ma własnego życia, mimo że ma tylko 60 lat, nie widziałam u niej nigdy żadnej koleżanki.
Po co jej zresztą koleżanki? Szpiegowanie nas jest dla niej największą rozrywką. Jeszcze jedna taka sytuacja i powiem teściowej dokładnie, co o niej myślę. A wtedy pewnie nawet podwórko podzielimy na pół...