
Reklama.
12-letnia Matylda pochodzi z Karpacza. Od kilku miesięcy wysyła ze swojej górskiej kryjówki listy do rówieśników z całej Polski.
Czyżby uwierzyła w moc Poczty Polskiej lub miała dość social mediów? Trochę tak. Choć przyczynkiem do rozpoczęcia tradycyjnej korespondencji był Instagram.
– Obserwowałam dużo kont plastycznych i o nauce. Jedna z instagramerek zrobiła akcję pisania listów. Tak poznałam moją pierwszą koleżankę – opowiada Matylda.
Pierwsze listy przychodziły co dwa tygodnie (a więc słaba moc poczty, bo dziewczyny chciały słać jeden list za drugim), zbyt wolno. Te długie oczekiwania zaostrzały głód Matyldy na więcej kontaktów listowych.
Jej mama, Kasia, napisała na grupie dla kobiet na Facebooku, czy któraś z członkiń nie ma przypadkiem córki, która również chciałaby zacząć korespondencję listową.
– Matylda powiedziała, że chciałaby więcej pisać. Zaproponowałam wystawienie pytania na Facebooku i pięknie się nam to rozwinęło – mówi Kasia.
Jej córka wysłała już kolejne 4 listy w Polskę: do Warszawy, Krakowa i innych mniejszych miejscowości. Kolejne trzy czekają na napisanie.
Pytam nastolatkę, czy pisanie tradycyjnych listów jest dla niej realizacją potrzeby nowych kontaktów po pandemii. Mówi, że przede wszystkim cieszy się, mogąc dzielić się z innymi swoimi umiejętnościami plastycznymi.
– Miałam w domu dużo materiałów do wykorzystania. Ozdabianie koperty, pisanie ładnego nagłówka, opowiadanie o sobie... – wylicza to, co jej się najbardziej podoba w pisaniu listów. – I ten czas oczekiwania na list oraz niewiedza, co się znajdzie w środku – cieszy się Matylda.
Sama do bogato ozdobionej koperty zawsze wrzuca "gratisy": jakieś naklejki, rysunki.
Czasem z listowymi znajomymi wymienia się linkami do konta na Instagramie.
Stąd moje pytanie do Kasi, mamy Matyldy, czy mimo tradycyjnej formy nawiązywania kontaktów nie martwi się o bezpieczeństwo córki. Zaczęło się wszak od znajomości w sieci, a tam trzeba uważać.
– Jestem otwarta na ludzi. Uważam, że każda poznana osoba może wnieść coś nowego i fajnego do naszego życia. Choć rzeczywiście mam nadzieję, że Matyldzie nie odpisuje 50-letni mężczyzna o podejrzanych intencjach – śmieje się Kasia.
Zaraz uspokaja ją córka. – Obserwuję tę dziewczynę na Instagramie, piszemy, jej charakter pisma jej dziecięcy, a czasem na IG wysyłamy sobie wiadomości głosowe i to zdecydowanie jest głos dziewczyny – mówi Matylda. Innymi słowy, czuje się bezpieczna.
Czy mogłaby się zaprzyjaźnić z dziewczyną z korespondencji? Na razie wierna jest swoim przyjaciółkom ze szkolnej ławy, ale niczego nie wyklucza.
– Fajnie jest poznawać nowe osoby od początku. Ja opisuję swoje pasje i życie, a ktoś zupełnie mi nieznany, swoje. Lubię dopatrywać się podobieństw. Myślę, że w czasie lockdownu, wiele osób odnalazło takie swoje małe pasje. Moja - rysowanie i kaligrafia - zostały przekute w pisanie listów – tłumaczy Matylda.
Tak, pierwsze listy pisała w czasie lekcji zdalnych, bo jak przyznaje, czasem się nudziła.
Czy są jakieś minusy korespondowania z ludźmi z całej Polski? Znów wracamy do poczty.
– Ostatnio były na poczcie brzydkie znaczki. A i pani czasem przykleja wielką niebieską naklejkę z napisem "priorytet". Martwię się wtedy, żeby nie zakleiła moich ozdób, które umieściłam na kopercie – śmieje się Matylda.
No to co? Do piór!