Mój mąż uważa, że ta metoda wychowawcza jest najlepsza. Według mnie wychowujemy uległe dziecko
Iza Orlicz
10 sierpnia 2021, 14:33·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 sierpnia 2021, 14:33
Niektórzy rodzice ustalają jak będą wychowywać swoje dziecko, gdy tylko przychodzi ono na świat, inni "docierają” się w tej kwestii w obliczu pierwszych problemów wychowawczych. Co jednak w sytuacji, gdy nasz partner uważa, że jego metody są najlepsze, a ty ich nie akceptujesz?
Reklama.
Wielu rodziców wychowuje dzieci, stosując metodę kar i nagród.
Czytelniczka pisze, że w ich przypadku ten system zawiódł, bo syn stał się uległy i strachliwy.
Rozmowa z dzieckiem i tłumaczenie daje więcej niż system kar i nagród.
"Nasz synek skończył niedawno 6 lat i od pewnego czasu zaczął sprawiać problemy. To oczywiście nic poważnego: np. nie chce sprzątać po sobie zabawek, buntuje się, gdy mówimy, że koniec zabawy na placu zabaw, czasem mówi "nie”, gdy wołamy go do kąpieli. Mąż zaczął stosować system kar i nagród” – pisze mama Leona.
Syn stał się uległy
Przyznaje, że początkowo nie miała nic przeciwko temu, bo wydawało jej się, że to skuteczna metoda. Mąż np. karał syna, ograniczając mu oglądanie bajek, grę na tablecie, słodycze czy atrakcje, np. wyjście na basen czy zoo.
"Po pewnym czasie zauważyłam jednak, że syn jest spięty, jakby nadmiernie starał się, by nie "podpaść” i nie dostać kary. Stał się przesadnie uległy, a jednocześnie widzę, że czasem robi coś, o co go prosimy, ale tłumi przy tym złość.
Nie wypowiada też tak chętnie własnego zdania, jakby w obawie, że powie o jedno słowo za dużo, które mu zaszkodzi. A wcześniej lubił z nami dyskutować i stawiać na swoim” – pisze mama Leona.
Przyznaje, że zaczęła się tym martwić, bo wprowadzając system kar i nagród syn przestał zachowywać się naturalnie. Uważa, że osiągnęli swój cel, bo dziecko zaczęło się ich słuchać, ale jej zdaniem koszty, które ponieśli są zbyt wysokie.
Jak przekonać męża?
"Nie chcę, by moje dziecko było strachliwe, a teraz się tak właśnie zachowuje. Jakby bał się, że zaraz nie pozwolimy mu zagrać w grę czy wyjść na plac zabaw. Już chyba wolałam mojego radosnego, trochę łobuzującego syna, który nie zawsze słyszy co się do niego mówi, niż sytuację, do której doprowadziliśmy teraz" – pisze mama Leona.
Dodaje, że rozmawiała z mężem na ten temat, ale on nie widzi żadnego problemu.
"Tłumaczyłam mu, że w ten sposób wychowujemy uległe, podporządkowane dziecko, które w stosunku do innych też będzie się tak zachowywać. Nie chcę, by mój syn wyrósł na osobę, którą łatwo będzie zastraszyć odebraniem mu jakiegoś przywileju.
Gdy ostatnio coś zrobił i zapytał, czy będzie miał karę powiedziałam: 'Nie, po prostu porozmawiajmy na ten temat. Chcę, żebyś zrozumiał, co zrobiłeś nie tak'. Nie wiem jeszcze tylko jak przekonać męża do zmiany metody wychowawczej” – pisze mama Leona.