– Ja to wolę, żeby syn napił się ze mną w domu niż po krzakach z kolegami. Żeby widział, że do wódki trzeba mieć coś do popicia, jakieś zakąski, a jak się komuś zrobi słabo, to położy się elegancko do łóżka. Do picia też trzeba mieć jakąś kulturę – tłumaczy ojciec przy swoim 17-letnim synu, nalewając mu kieliszek wódki. Polscy rodzice nie pytają, czy ich dziecko pije - to jasne. Zastanawiają się raczej, czy robi to odpowiedzialnie. A co to znaczy?
Nastolatkowie piją. To po prostu fakt. I chyba nikt wychowany w Polsce, w której nawet przy świątecznym stole powtarza się, że "piwo to nie alkohol, życzenia bez szampana się nie spełnią, a w ogóle to ze mną się nie napijesz", nie uwierzy, że dorastające przy tym dzieci na pierwszą degustację alkoholu będą czekać do 18 roku życia.
Mało tego, poznanie smaku alkoholu często odbywa się przy wesołym akompaniamencie rodziny i to we wczesnym dzieciństwie. Obserwujący popijawę (czy raczej "kulturalną degustację rodzinną") malec dostaje czasem od wujka nakrętkę od wódki z kropelką alkoholu. Czasem na wigilii, czasem na własnej komunii, na jakimś sylwestrze, jeszcze parę dobrych lat przed własną osiemnastką.
Zanim babcia albo mama zorientują się, co się dzieje, dziecko od edukującego je wujaszka usłyszy, "no zobacz, jak to smakuje, tylko zamocz język, niedobre co?". Ale pierwsza degustacja jest już za nim. Do kolejnej trzeba poczekać kilka lat.
I wreszcie nadchodzi moment, w którym do domu wraca nasz 15-, 16-, 17-latek, zataczając się od "nieświeżej kiełbaski", biegnąc do toalety, by wyrzucić z siebie te "przemrożone dwa razy lody". I nierzadko nie wraca skruszony, a raczej rezolutnie tłumaczący, że "piwo to nie alkohol". W końcu sami go tego nauczyliśmy.
Mama zrobi śniadanko na kaca
Jak rodzice reagują na widok swojego dziecka w tak dorosłej sytuacji? To zależy. W konserwatywnej rodzinie Grzegorza, stosunek do alkoholu był zawsze dość liberalny. Co ciekawe, nie zobaczył swojego syna pierwszy raz pijanego, gdy ten wracał do domu z tajemniczej imprezy. Zorganizował mu i jego znajomym "naukę picia w domu".
W tej rodzinie zawsze wszystko było na swoim miejscu. W niedzielę na obiad rosół, drugie danie i ciasto, do kościoła chodziło się nie tylko raz w tygodniu, ale na wszelkie różańce, drogi krzyżowe i roraty. Syn i córka mieli uczyć się dobrze, zachowywać się rozsądnie i pić... odpowiedzialnie.
– Gdy mój syn poszedł do technikum, zorientowałem się, że zaraz zacznie się czas pierwszych popijaw, widziałem nie raz nastolatków wracających do domu na czworaka. Chciałem mojemu synowi tego oszczędzić, a czułem, że może już coś popijać, więc powiedziałem wprost: jak złapię cię pijanego w krzakach z kolegami, jak ostatniego pijaczka, to będziesz żałował. Chcecie się napić? Zróbcie to u nas w domu – tłumaczy.
Sam kupił 17-latkom wódkę, napoje, zakąski. Udzielił im też niezbędnych wskazówek. Nigdy nie pij na pusty żołądek, najlepiej zjeść coś ciepłego i to na mięsie, alkoholu nigdy nie mieszaj, wódkę popijaj sokiem porzeczkowym, a do kaca jeszcze dojdziemy.
Karol z kolegami nauczyli się więc pić pod opieką ojca, wszystko byłoby dobrze, gdyby nie telefon zaniepokojonych rodziców jego kolegi, którzy pytali, czemu ich syn wrócił do domu pijany.
– Powiedziałem wprost, że lepiej, żeby pili jawnie pod moim dachem, niż na imprezie, z której wracają potem w tragicznym stanie, wymiotują, dziewczyny zachowują się tak, że powinno być im wstyd. Wolę wiedzieć, co robią moje dzieci, a nie oszukiwać się, że nie robią tego wcale – tłumaczy.
Podobnie było zresztą z 15-letnią córką Grzegorza, która popijała wino wracając z koleżanką z... drogi krzyżowej. Wróciła do domu roześmiana, mówiąc mamie, że głowa ją trochę boli, ale przynajmniej rozgrzała się na przydługim spacerze.
Co dostała w zamian? Propozycję śniadania na kaca. – Jej koleżanki nie szanują się na imprezach, robią nie wiadomo co po alkoholu, a ona napiła się kulturalnie – tłumaczyła jej mama, która rano naszykowała jej jajecznicę i tabletki musujące do wody, idealne na pragnienie i uzupełniające elektrolity.
Nie musiałam pytać ich rodziców, czy planują wyciągać jakieś konsekwencje z zachowania swoich dzieci. Picie alkoholu nie było tu żadnym przewinieniem. "I tak za chwilę będą mogli to robić, niech robią to z kulturą i tyle ". I tyle.
Ojciec kazał mi pić i palić do skutku
Nie wszyscy rodzice są jednak tak otwarci na alkoholowe przygody i wybierają inną skrajność. Robert postanowił zastosować jedną z metod starej szkoły, gdy dowiedział się, że jego syn podebrał mu papierosy i wrócił pijany z imprezy.
– Zawsze powtarzałem, że nie ma możliwości, żeby w moim domu dzieci piły alkohol albo paliły papierosy. Nie masz osiemnastu lat? Czyli jesteś dzieckiem, które zgodnie z prawem nie może tego robić. Dzisiaj dzieci wchodzą rodzicom na głowę, 17-latkowie mówią, że piją za swoje, bo pójdą do pracy wakacyjnej. Ci rodzice są śmieszni, mój dom, moje zasady, a jak dzieciom się nie podoba, to mogą się wyprowadzić – tłumaczy Tomek, którego wpis znalazłam na facebookowej grupie rodziców nastolatków.
Jego "metoda wychowawcza" spotkała się ze skrajnymi emocjami rodziców, ale on twierdzi, że od tego czasu, jego syn krzywi się na samo wspomnienie alkoholu czy papierosów.
– Złapałem mojego syna na tym, że zabrał mi papierosy i po raz kolejny wrócił do domu podchmielony. Wiedział, jakie są zasady, więc nie miałem z karą litości. Zszedłem do piwnicy i zebrałem z parapetów wszelkie brudy, pająki i insekty, jakie tam znalazłem. Skręciłem to z tytoniem w papierosa i dałem synowi do wypalenia. Do tego otworzyłem mu piwo. Skoro chce być dorosły, niech dokończy, co zaczął – wyjaśnia.
– Dał radę się zaciągnąć trzy razy i wypił pół piwa. Był biały, zielony, żółty. Potem ledwo wstał, bo tak kręciło mu się w głowie. Nie muszę chyba mówić, że wymiotował i dwa dni chorował, leżąc w łóżku. Nowocześni pedagodzy powiedzieliby, że jestem potworem, ale jakie są efekty? On nie pali, ani nie pije – tłumaczy, dumny ze swojej pomysłowości Tomek.
Nie uważa, żeby był okrutny, po prostu troszczył się o swojego syna wie, że nie ma nic gorszego niż alkoholizm, wie to, bo jego tata nadużywał alkoholu, on sam nie pije, może pali, ale nigdy nie chciał, by dzieci brały z niego przykład. A jeśli syn jeszcze raz wróci do domu pijany? Mówi, że nie wróci, ale jeśli tak to pas pójdzie w ruch.
Dekalog rodzica pijanego nastolatka
Postawy moich rozmówców są jednak skrajne, co nie oznacza rzadkie. Psychologowie podkreślają jednak, że gdy nastolatek wróci do domu pijany, nie powinniśmy prawić mu morałów. Najlepiej rozmowę przeprowadzić rano, bez zbędnych emocji, a na pewno oskarżania dziecka o alkoholizm, panikowania, wyżywania się na nim metodami pseudowychowawczymi, które są po prostu okrucieństwem.
W momencie, gdy pojawi się w domu, nie powinniśmy z nim dyskutować, tylko pozwolić mu się umyć, zjeść i położyć się spać. Nawet zrobić herbatę czy podać leki. Śniadanie na kaca? Nastolatek nie zasłużył na nagrodę, ale też nie na to, by traktować go jak zbrodniarza czy eksperymentować na nim, szantażując go, by wypił czy wypalił więcej.
To może poskutkować poważnymi problemami zdrowotnymi, za które jako rodzice będziemy odpowiedzialni. Na rozmowę o tym, co się stało, przyjdzie czas. Trzeba przyjąć do wiadomości fakt, że nastolatek się upił i pomóc mu ponieść konsekwencje.