Kadr z filmu "7 uczuć"
Wszyscy zazdrościmy znajomym ze szkoły. Tak porównujemy się w internecie Kadr z filmu "7 uczuć"
REKLAMA
  • To nie internetowe gwiazdki ani nasi przyjaciele są ludźmi, do których się porównujemy.
  • Większość z nas najbardziej zazdrości znajomym ze szkoły.
  • Spotkania klasowe zmieniliśmy na stalkowanie szkolnych znajomych na mediach społecznościowych i ocenianie kto "wygrał życie".
  • Tłumaczy mi to wszystko znajoma i właściwie nie sposób się z nią nie zgodzić. Mówi się, że media społecznościowe wpędzają nas w kompleksy, a profile instagwiazdeczek sprawiają, że tęsknimy za życiem, którego nigdy nie mieliśmy i (niestety auć) prawdopodobnie mieć nie będziemy.

    Najbardziej zazdrościmy znajomym ze szkoły

    Dla wielu z nas jednak instagramerska bańka razi sztucznością z kilometra. Zresztą zazwyczaj nie porównujemy się do osób, które mają zupełnie inną historię życiową niż nasza. W pracy nie zastanawiamy się raczej, czy zarabiamy tyle, co szef lub pani sprzątająca biuro, zastanawiamy się, czy koledzy na tym samym stanowisku nie zarabiają więcej i co zrobić, żeby być lepsi niż oni.
    Jednak nasza zazdrość nie kieruje się także w stronę przyjaciół. Większość z nas umie cieszyć się z sukcesów najbliższych, ale nie tylko o altruizm tu chodzi. Nie zazdrościmy przyjaciołom, bo znamy ich dobrze – wiemy, że ich życie wcale nie jest "tak różowe" i mogliśmy obserwować ich trudną drogę do każdego codziennego zwycięstwa.
    – Po pierwsze przyjaciołom życzę jak najlepiej, co oczywiście nie znaczy, że nie mogę im pozytywnie zazdrościć. Jednak znam też ich historie – wiem, ile pracy kosztował moją przyjaciółkę awans, że starała się o dziecko dwa lata, że schudła, bo regularnie ćwiczyła i nie raz nie dwa rzucała dietę – tłumaczy mi Anna.
    Jest jednak specyficzna grupa ludzi, których sukcesy w dzisiejszych czasach możemy oglądać w pełnym świetle, delektować się każdym zdjęciem ze ślubu, awansu, obrony doktoratu, wakacji i schudnięcia, a tymi ludźmi są znajomi ze szkoły.
    Dlaczego aż tak boli nas sukces Kasi z III B? Co ma w sobie Anka z II D, że jej zdjęcie z wakacji mrozi nasze poczucie wartości bardziej niż widok przepuszczonych przez instagramowe filtry pośladków Wieniawy na Zanzibarze?

    Zamiast klasowego spotkania – Facebook i Insta

    Pokolenie naszych rodziców mogło posłuchać o sukcesach swoich szkolnych znajomych na popularnych "spotkaniach po latach". Jedna impreza demaskowała, jak przez wszystkie lata zmienili się nasi szkolni koledzy i na żywo trudno było ukryć mankamenty wyglądu. Za to każda pochwała mogła być brana na wyrost.
    Podsumowując przykładowa Dorota mogła pochwalić się albo pierścionkiem zaręczynowym albo rozwodem z mężem. Żadna wersja nie musiała być prawdziwa, a po imprezie zazwyczaj słuch o dawnych znajomych ginął.
    Dzisiaj każdy, nawet najmniejszy sukces jest dostępny do podziwiana online 24/7. Chcesz wiedzieć, czy najpopularniejsza dziewczyna w szkole wygrała życie, czy skończyła samotna z siódemką kotów? Dzieli cię od tego jedno kliknięcie. Pytam 34-letniego Marcina, czy Instagram dla niego naprawdę jest wybiegiem do porównywania się z innymi.
    – Generalnie jestem z takiego rocznika, że cała ta socialmediowa rewolucja działa się na moich oczach. To nie jest coś, co zastałem jako już istniejące, oczywiste. I tak liceum kończyłem mając najpierw Grono, ktoś pamięta taki serwis jeszcze? Potem w klasie maturalnej była jeszcze Nasza Klasa, ale generalnie – mieliśmy wszyscy po 18, 19 lat i nikt tam nie wrzucał zdjęć, które kogokolwiek by zaskoczyły. A potem zaczęły się studia i kontakt się urwał. Ale w międzyczasie pojawiły się najpierw Facebook, a potem Instagram – wyjaśnia.
    – I to było zupełnie zaskakujące doświadczenie. Bo ludzie, których w sumie często nie widziałeś od kilku lat, nagle pojawiają się na twoim monitorze i widać, kto jak sobie poradził w życiu. Kto zmienił fryzurę, kto ma jakiś dom, kto jeździ na wakacje do Ustki, a kto do Grecji. Kto jest singlem, a kto ma kochającą rodzinę i dzieci. Generalnie – social media obnażyły cały rocznik, całą moją klasę. Jest raczej dla każdego jasne, kto co osiągnął w życiu, kto został w rodzinnym mieście, kto wyjechał, po prostu wszystko – dodaje.

    Dorośli nie wyszli ze szkoły

    Przyznajcie, że zwrot "jasne jest, kto w życiu osiągnął sukces" jest dość... przerażający. Boimy się zaglądać na konta znajomych ze szkoły, bo to właśnie szkoła nauczyła nas nieustannej rywalizacji i porównywania. Wszyscy uczeni byliśmy, że startujemy z podobnego poziomu, więc mamy równe szanse.
    Jako dorośli nie możemy otrząsnąć się ze szkolnego systemu oceniania i toksycznych słów mamy "a Piotruś dostał piątkę". Dlatego dzisiaj wejdziemy na jego facebookowy profil, żeby sprawdzić, czy dzisiaj też ma lepszą pracę, ładniejszą żonę, jest na wakacjach albo obronił doktorat.
    – Absolutna prawda, że porównuje się do tych osób. Niby do ludzi ze studiów też, ale... mniej. Na studiach to mimo wszystko zgraja ludzi, która przyszła na te studia w tym samym celu, co ja. Tym ludziom nie zazdrościsz, nie porównujesz się, z nimi nie rywalizujesz.
    Inaczej ze znajomymi ze szkoły, to są osoby, z którymi dorastałeś. Są wśród nich twoi szkolni przyjaciele, wrogowie, pierwsze miłości, dziewczyny które cię odrzuciły i ludzie, którzy się z ciebie nabijali od dziecka – i jeśli ci się udało, a oni stoją w miejscu – to dopiero jest frajda – dodaje Marcin.
    Gdy widzimy piękne zdjęcie z wakacji "najpopularniejszej dziewczyny w szkole" z góry zakładamy, że jak zwykle wszystko udało jej się bez trudu. Do faktycznych informacji dodajemy swoje wyobrażenia, nie wolne od żali, kompleksów i lęków, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy i nadal znajomym ze szkoły musimy coś udowodnić.
    Mimo tego że milion razy słyszeliśmy o sztuczności social media, znajome twarze przekonują nas, że życie, które pokazują, jest realniejsze niż konta z milionami obserwujących. Na szczęście... nie jest. A jeśli zazdrość nie daje wam spokoju – napiszcie. Niepoznany perfekcyjny "wróg" może stać się swojskim znajomym, który tak jak my, nakłada filtry na swoje życie.