Szczególnie palący jest dziś temat związany z reformą edukacji. Zdaje się, że krytyka działań Przemysława Czarnka w zakresie zmian w szkolnictwie sięgnęła zenitu – pod sejmem zebrały się tłumy z transparentami, nawołującymi do odwołania obecnego ministra edukacji i nauki, powstała także petycja w tej sprawie.
O zmianach w szkolnictwie, nowej liście lektur i protestach przeciwko obecnemu ministrowi edukacji porozmawiałam z Przemkiem Staroniem.
Opowiedział mi, dlaczego wziął udział w #CzarnekChallenge i w czym minister edukacji jest podobny do Dolores Umbridge.
Zdradził, jak według niego powinien wyglądać obecny kanon lektur.
W ciągu ostatnich miesięcy Przemysław Czarnek przedstawiał poszczególne pomysły na edukacyjne zmiany. Szczególny sprzeciw wzbudziło zwiększenie władzy kuratorów oświaty, które, według opozycji, może doprowadzić do większej ingerencji rządu w sprawy konkretnych placówek. Sporo emocji wywołały także obowiązkowe zajęcia z religii czy etyki oraz nowa lista lektur.
O tym wszystkim porozmawiałam z Przemkiem Staroniem – wykładowcą i nauczycielem znanym z uzyskania tytułu "Nauczyciel Roku 2018", autorem bestsellerowej "Szkoły bohaterek i bohaterów, czyli jak radzić sobie z życiem", a obecnie także ekspertem w Instytucie Strategie 2050.
Jakie jest twoje stanowisko w sprawie protestów pod budynkiem MEN?
W etyce istnieje rozróżnienie na akty skuteczne (spełnione) i akty wyrażania. Te pierwsze dotyczą podejmowania bardzo konkretnego działania pomocowego, te drugie służą wyrażeniu naszych uczuć i solidarności z innymi ludźmi. Jaka jest zasada ich stosowania? Otóż, dopóki możemy wykonywać akty skuteczne, nie powinniśmy poprzestać na aktach wyrażania.
Jeśli jednak nie jesteśmy w stanie wykonywać aktów skutecznych, mamy pełne prawo do aktów wyrażania. W tym przypadku stopień bezradności jest olbrzymi, dlatego protesty – będące formą aktów wyrażania – są zupełnie naturalne i zrozumiałe.
Z drugiej strony ja się nie zgadzam z tym, że nic się nie da zrobić, zwłaszcza długofalowo, dlatego protesty są tylko aspektem mojego działania. Inaczej nie napisałbym "Szkoły bohaterek i bohaterów" ani nie wszedłbym na pokład Szymona Hołowni i Polski 2050, by dokonać realnej zmiany, począwszy od przedstawienia programu naprawy edukacji.
Słyszałeś pewnie o zwiększeniu władzy kuratorów w szkołach. Czemu według ciebie ma to służyć?
Kilka dni temu wziąłem udział w akcji #CzarnekChallenge, zainicjowanej przez naszą wspaniałą edukatorkę z Instytutu Strategie 2050, laureatkę Nagrody im. Ireny Sendlerowej – Babkę od histy. Przedstawiłem w social mediach wszystkie dekrety edukacyjne, które zostały w Hogwarcie wprowadzone przez Ministerstwo Magii.
Wśród nich jest Dekret Edukacyjny Numer 12: "Szkoła Hogwart będzie poddana nieformalnej kontroli przez wyznaczonego członka Ministerstwa". Kolejnym, który powstał w celu zwiększenia kontroli w Hogwarcie, jest Dekret Edukacyjny Numer 23, ustanawiający stanowisko Wielkiego Inkwizytora. Czy muszę jeszcze coś dodawać?
Partia rządząca, poprzez swoje działania w szkolnictwie bardzo mocno promuje patriotyczne postawy, co widać choćby w liczbie utworów, związanych z tą tematyką, które znajdują się na nowej liście lektur. To źle?
Po pierwsze, sam patriotyzm jest czymś wspaniałym, natomiast twór promowany przez obecną władzę jest w rzeczywistości zaprzeczeniem patriotyzmu. Po drugie, poza patriotyzmem mamy wiele wartości, które są fundamentalne i priorytetowe, np. troska o planetę i przeciwdziałanie katastrofie klimatycznej, nauka o uniwersalnych zasadach etycznych: solidarności, szacunku, równości i godności każdego człowieka czy bezpieczeństwo cyfrowe.
Po trzecie, mamy też mnóstwo dramatów młodych ludzi wynikających z braku opieki psychologicznej oraz zapaści psychiatrii dziecięcej, i rozwiązanie tego problemu jest być może zadaniem najpilniejszym ze wszystkich. Po czwarte, nie chodzi o to, że wartość patriotyzmu jest nieistotna, ale musimy go właściwie rozumieć, w odniesieniu do współczesnych realiów.
Kiedyś najważniejsze było to, żeby walczyć o wolność rozumianą jako niepodległość. Obecnie patriotyzm wyraża się w czymś zupełnie innym. Bycie patriotą to dbanie o środowisko naturalne, o wspólnotę lokalną itd. Natomiast, patrząc na całokształt działań rządu, wiemy, że te decyzje nie mają związku z realnym namysłem, co jest nam, jako społeczeństwu, najbardziej potrzebne.
Tu chodzi raczej o forsowanie jednej, określonej linii światopoglądowej. Nie chodzi nawet o ten konkretny światopogląd, ale o to, że jest on używany do pielęgnowania podziałów społecznych. Jest to działanie chłodne, skalkulowane, cyniczne i wyrachowane.
To odwrócenie dekalogu. Jak u Orwella – to wszystko jest jak kostium. Nienawiść nazywana jest miłością, kłamstwo prawdą. Znamy to z popkultury. Pan Kleks śpiewał: "pozamieniano dobro i zło kostiumami". A w ostatniej części "Opowieści z Narnii" małpa przebrała osła za lwa, wmawiając wszystkim, że to Aslan.
Kiedy widzimy to, co się obecnie dzieje, dobrze jest zadać sobie pytanie: "Jak ja mogę temu przeciwdziałać?". Moja odpowiedź brzmi: w mądry i skuteczny sposób. Każdy powinien używać narzędzi, które są w jego przypadku najlepsze, najbardziej adekwatne i najsilniejsze, tak jak to było w "Harrym Potterze" – jedni (jak bracia Weasleyowie) zrobili genialną akcję wymierzoną przeciwko Dolores Umbridge, a inni wyruszyli szukać horkruksów i je niszczyć.
Chciałabym, żebyśmy przez chwilę porozmawiali o nowej liście lektur zaproponowanej przez MEN. Z kanonu lektur usunięto na przykład "Felixa, Neta i Nikę oraz Gang Niewidzialnych Ludzi" Kosika (szkoła podstawowa), a także "Małą Apokalipsę" Konwickiego (szkoła ponadpostawowa). W przypadku tego pierwszego utworu podano uzasadnienie: "zastrzeżenia budzi […] zawartość merytoryczna m.in. kreacja świata przedstawionego”, a w przypadku utworu Konwickiego napisano, że zostaje on wykreślony ze względu na „niejednoznaczne przesłanie płynące z utworu". Co myślisz na ten temat?
Ja zawsze podkreślam to, że jeśli literatura jest popularna wśród młodych ludzi – a tak jest z "Felixem, Netem i Niką" – to dla nas, dorosłych, powinna to być kluczowa informacja, i sugestia, aby się nad tym pochylić. Oczywiście sama popularność nie musi świadczyć o jakości, ale świadczy o czymś dużo ważniejszym: o tym, że dzieci odnajdują w jakimś utworze coś ciekawego, i że dzięki czytaniu danego dzieła zaspokajają ważne dla siebie potrzeby.
Książka Kosika jest świetna z różnych powodów. Ona przynosi nam to, co daje naprawdę dobra literatura dziecięco-młodzieżowa i nie tylko: mamy troje bohaterów, którzy mierzą się z rzeczywistością, z jaką mają do czynienia młodzi ludzie w Polsce, ale osadzone to jest w realiach fantastycznych. Jeżeli ktoś twierdzi, że książki Kosika nie są wartościową literaturą, to przykleja sobie kartkę na czoło z napisem: "Nie znam się, ale się wypowiem".
Uważam, że decyzja o usunięciu "Felixa, Neta i Niki" z kanonu lektur jest kompletną bzdurą. Nie zmienia to jednak faktu, że ostatecznie to się niejako obróci na korzyść Rafała Kosika i jego książki. Stanie się tak dlatego, że nie ma lepszego sposobu na zrobienie popularności komuś lub czemuś niż zakazanie lub wykluczenie go. Nie ukrywam, że się z tego cieszę, bo im więcej będziemy mówić o twórczości Kosika, tym lepiej.
Jeżeli chodzi o "Małą Apokalipsę", to zastanawiam się, czy może przypadkiem nie chodzi o to, że ta treść za bardzo otwiera oczy młodym ludziom na to, co się obecnie dzieje w Polsce? Niejednoznaczne przesłanie? Mnie to uzasadnienie po prostu rozwaliło. Przecież to jedno z fundamentalnych zadań kultury: żeby pozostawiała nas z poczuciem konieczności przemyślenia oraz przetrawienia różnych treści.
Mało co tak to umożliwia, jak niejednoznaczność i kompozycja otwarta. Kiedy słyszę, że ludziom na progu dorosłości trzeba serwować "jednoznaczne przesłanie", to nie mam wątpliwości, że władza chce formatować człowieka w określony sposób.
Wielokrotnie w różnych wypowiedziach Przemysława Czarnka jak mantra wracał temat umieszczania utworów Jana Pawła II, czy to w podręcznikach, czy na nowej liście lektur (jest ich tam całkiem sporo). Z jednej strony słyszy się głosy, że to dobrze, bo młodzi będą wiedzieli coś więcej na temat papieża niż tylko kremówki i msza na kajaku, z drugiej – w laicyzującym się państwie wiele osób nie chce, by dzieci czytały utwory człowieka, który był głową Kościoła Katolickiego. Co ty na ten temat uważasz?
Kiedyś w teatrze studenckim przygotowywałem wiersze Karola Wojtyły do recytacji i mogę rzec śmiało, że sama poezja Wojtyły napisana została przepięknym językiem. Jest niesamowicie metafizyczno-mistyczna. I to wspaniale móc do niej sięgnąć w warunkach wolnego wyboru. Nie ma to nic wspólnego z tym, co robi teraz MEiN.
Sama liczba utworów powinna być dla nas ostrzeżeniem. Czy rzeczywiście jest sens zawalać utworami danego autora kanon lektur? Pojawia się wówczas pytanie: dlaczego to jest robione i po co? Ta zmiana dzieje się w określonym kontekście. Nie zachodzi dlatego, że psychologowie i psycholożki rozwoju oraz literaturoznawczynie i literaturoznawcy uznali to za cenne, ważne i potrzebne.
Za to wszystko odpowiedzialny jest najgorszy człowiek na stanowisku ministra edukacji, jakiego można sobie wyobrazić – człowiek, który deklaruje tzw. konserwatywną kontrrewolucję, wpisującą się w plan prezesa jego partii. Kiedy umiejscowimy tę decyzję w tym właśnie kontekście, możemy zauważyć, że nie dzieje się tak z szacunku do utworów Wojtyły. Ani z szacunku do kogokolwiek.
Na koniec pozytywny akcent. Gdybyś to ty układał nową listę lektur, co by się na niej znalazło?
Ja jestem przeciwnikiem czegoś takiego jak kanon lektur – w obecnym rozumieniu. Przymus nie zachęca do tego, by poznawać piękno i wartość dzieł kultury. A przymus to znak firmowy rzeczywistości edukacyjnej, w której my wszyscy systemowo się znajdujemy.
W momencie, kiedy usunie się ten chory przymus i obsesję kontroli, będące nowotworami niszczącymi edukację, to możemy rozmawiać o kanonie zupełnie inaczej. Niestety, w tym momencie kanon rozumiemy jako zestaw pozycji, które trzeba znać, i trzeba z nich odpytywać oraz robić kartkówki i sprawdziany.
Ja w głowie mam to, co powiedział mój mistrz – jeden z najsłynniejszych mitoznawców wszech czasów, i według mnie jeden z najmądrzejszych ludzi, którzy kiedykolwiek stąpali po tej planecie – Joseph Campbell. Gdy pewnego razu podyktował swoim studentom i studentkom na Columbia University bardzo długą listę lektur, jedna ze studentek stwierdziła, że na pewno są to inspirujące teksty, ale nie da się ich przeczytać na następny tydzień, a nawet do końca semestru. Na to Campbell odrzekł: "Słucham? To są lektury na całe życie!".
Według mnie kanon lektur powinien być zbiorem wartościowych tekstów kultury (nie tylko literackich). Ja nieustannie tworzę listy tekstów, np. picturebookowych czy komiksowych, z których możemy dowiedzieć się o wartościowych i kluczowych tematach (emocjach, seksualności, osobach LGBT+, podstawach polityki, ekologii, dbania o planatę i klimat, religii). Poza tym współcześnie wartościowe teksty kultury czy stricte edukacyjne powstają często w ramach kanałów na Youtube, czy w obrębie profili w mediach społecznościowych.
Świetnym przykładem jest konto – zarówno na Facebooku, jak i Instagramie oraz Twitterze – Globalnej Wioski, która np. stworzyła ostatnio świetnego posta dotyczącego pojęcia patriotyzmu; ja w tej rozmowie między innymi właśnie ich treściami się inspirowałem. Właśnie takie źródła, teoretycznie niekanoniczne, tworzą genialną podstawę treści, które warto czytać.
Bo cały czas podkreślam: nie chodzi o to, żeby dzieciom i młodzieży nie pokazywać, co warto czytać, zwłaszcza że cała moja "Szkoła Bohaterek i Bohaterów" jest wielką listą cudownych tekstów kultury. Chodzi o to – jak w każdym aspekcie edukacji i nie tylko – aby nie narzucać, nie straszyć, nie indukować lęku i poczucia przymusu oraz świadomości, że zaraz zostaniemy z tego odpytani.
Chodzi o to, aby samemu zachwycić się tekstami kultury, i żeby powiedzieć: "Wow, zobaczcie, jakie to są świetne pozycje", wytłumaczyć dlaczego i... wtedy nagle się okazują, że ludzie chętnie po nie sięgają. Nie chcę rzucać zaklęcia Dowodum Anegdotycznum, ale ja nakłoniłem niejednego młodego człowieka do czytania starożytnych filozofów. Niech mi nikt zatem nie mówi, że się nie da.