Wbiegła do domu, rzucając szkolny plecak w kąt. Nie powiedziała "Cześć", nie zapytała "co na obiad?", nie powiedziała nic. Zdania, które słyszała każdego dnia, dziś nie padły. Tylko ten huk zatrzaskiwanych drzwi Olga wciąż słyszała w głowie.
-Wbiegłam na górę i próbowałam dostać się do jej pokoju. Drzwi, choć zawsze otwarte, dziś nie chciały ustąpić. Moja pierwsza myśl? Dostała kolejną jedynkę, pokłóciła się z chłopakiem, cokolwiek. Cokolwiek, tylko nie to, co miało zaraz nastąpić.
Po kilku minutach próśb, gróźb, obietnic Maja wyszła z pokoju. Zapuchnięte od płaczu oczy nie pozostawiały złudzeń. Musiało stać się coś złego. „Mamo, musisz mi pomóc, musisz zabrać mnie do lekarza” błagała Maja.
-Lekarz? Jest chora? W mojej głowie kłębiło się stado myśli. Nie rozumiałam, a Maja nie ułatwiała mi zadania. Nie chciała odpowiadać na moje pytania wciąż powtarzając, jak bardzo się boi.
„Chyba jestem w ciąży. Przepraszam” powiedziała w końcu moja 16-letnia córka. Czy możecie uwierzyć, że ani przez chwilę o tym nie pomyślałam? Moja nastoletnia córka od dwóch lat spotyka się z chłopcami, znika wieczorami z domu, a ja nie pomyślałam o rzeczy najbardziej oczywistej. Tyle na ten temat rozmawiałyśmy. Tłumaczyłam i myślałam, że moja córka rozumie. Tak bardzo się myliłam.
Wizyta u lekarza, pobieranie krwi i to oczekiwanie. -Bałam się chyba bardziej niż ona. Nie wiedziałam jak mam się zachować. Z jednej strony chciałam trzymać ją za rękę i tłumaczyć, że wszystko będzie dobrze, a z drugiej, choć dziś bardzo się tego wstydzę, chciałam dać jej w twarz. Jak mogła być tak głupia? Tak nieodpowiedzialna? Kiedy następnego dnia otrzymałyśmy wyniki, mogłam zrobić tylko jedno. Stanąć na wysokości zadania.
Maja była w drugim miesiącu ciąży. W ciąży, o której wiedziała już jakiś czas. Każdego dnia robiła test ciążowy mając nadzieję, że druga kreska zniknie. Nie zniknęła. Uparcie pojawiała się każdego dnia.
-Wiesz, takich historii słyszy się tysiące. A to w gazecie napiszą, a to w telewizji powiedzą. Myślisz, że ciebie to nie dotyczy. Ty masz przecież normalną rodzinę. NORMALNĄ. Nikt nie bije, nikt nie pije, wszyscy się szanują. Takie rzeczy takim ludziom się nie przytrafiają. A mi się przytrafiło.
Nie wiem jak przeżyłam kolejne dni. Ciąży nie można było już dłużej ukrywać. Musiałam wziąć Maję za rękę i szybko nauczyć ją dorosłości.
Ojcem dziecka jest Filip -Chłopak i kolega z klasy Mai. Miły i odpowiedzialny, tak do niedawna sądziłam. Nie pilnowałam ich, bo co takie dzieci mogą robić oprócz przytulania i całowania? Okazuje się, że niewiele wiem o współczesnym świecie nastolatków.
Rozmowy. Rozmowy. Rozmowy. Tak wyglądały kolejne dni Olgi. Rodzice Filipa, gdy już ochłonęli, wiedzieli co trzeba zrobić. Zaoferowali pomoc i chcieli brać czynny udział w wychowywaniu dziecka.
Czas na zmiany -Patrzyłam jak zmienia się moja córka. Jak z roztrzepanej nastolatki staje się kobietą. Tak, kobietą. Nie boję się tego słowa. Choć widziałam strach w jej oczach, widziałam też miłość. Miłość do nienarodzonego jeszcze dziecka.
Pamiętam, gdy powiedziała: „Mamo, pomożesz mi? Proszę.” Nie musiałam. Świetnie sobie radziła. Radziła sobie z każdym krzywdzącym komentarzem, który słyszała na szkolnym korytarzu. Była nazywana ku*wą, dzi*wką, puszczalską. Ani przez chwilę się nie poddała. Była silniejsza niż kiedykolwiek, a ja tej siły jej zazdrościłam.
Był wieczór. Alkohol buzował we krwi Olgi. To wystarczyło. -Byłam zmęczona planowaniem, ogarnianiem, tłumaczeniem. Miałam na głowie pracę, dwóch synów, którzy potrzebowali mojej uwagi, męża, który stale powtarzał, że to wszystko moja wina, no i córkę w ciąży. Nie wytrzymałam. Patrzyłam jak Maja trzyma się za swój już spory brzuch, jak płacze, jak próbuje mnie uspokoić. Krzyczałam. Wstydzę się dziś słów, które wtedy wypowiedziałam. Są nie do wybaczenia.
Kajtek to dziś już całkiem duży chłopak.
I choć jeszcze nie chodzi, sztukę raczkowania opanował do perfekcji. -To ja byłam przy Mai, gdy rodziła swojego syna. Trzymałam ją za rękę i ocierałam pot z czoła. Byłam dumna widząc jak moja mała córeczka zostaje mamą. Wzruszenie odbierało mi mowę. Jeśli kiedyś będziesz mogła towarzyszyć swojej córce w tej chwili, zrozumiesz.
To nie jest scenariusz na dobry film. Choć były chwile zwątpienia, niepewności i smutku, za mało w niej dramatyzmu. To historia pełna nadziei. Pełna miłości. Pełna zrozumienia.
-Nie myśl, że jest nam łatwo. Jest ciężko. Widzę, że Maja czasem nie daje rady. Nie ma siły zmienić kolejnej pieluszki. Widzę, że chce się poddać, powiedzieć, że dłużej nie może. Widzę, jak bardzo chce wrócić do szkolnej ławki i nie zastanawiać się kolejny raz dlaczego jej syn płacze. Wiesz co wtedy robię? Przytulam ją. Po prostu przytulam.
Wiem, to ja popełniłam błąd. Gdzieś, kiedyś popełniłam błąd przez który moja nastoletnia córka została matką. Dziś jedyne co mogę zrobić to przy niej być. Jestem jej matką, a ona mnie potrzebuje. Jestem więc. I będę.