Jak się zachowujecie, gdy w waszej rodzinie lub wśród znajomych urodzi się dziecko? Może mówicie, jakie jest piękne lub pytacie, czy możecie je potrzymać? Pewnie przez kolejne miesiące, a może nawet lata przy każdym spotkaniu, będzie tylko ono: kochana Marysia czy uroczy Antoś. W całym tym zachwycie nad dzieckiem zapomina się o jednej osobie. Jego mamie.
W momencie, gdy kobieta ogłosi, że jest w ciąży, bardzo często przestaje istnieć jako osoba. Liczy się tylko dziecko.
Zrozumiałam ten problem, gdy wszyscy zachwycali się córką znajomej, a jej samej nikt nawet nie spytał, jak się czuje.
Kobiety chcą być zauważanie nie tylko jako matki swoich dzieci. Dajmy im poczucie, że są ważne!
"Ktoś w ogóle się cieszy, że ja przyszłam?"
Sama nigdy specjalnie nie zastanawiałam się nad tym tematem. Kiedy rodzi się nowy człowiek, to cała uwaga jest skupiona głównie na nim. Nie jest to nic zaskakującego czy nadzwyczajnego. Jednak spojrzałam na to z zupełnie innej perspektywy, gdy koleżanka ze smutkiem w oczach wypowiedziała to jedno pytanie.
Spotykaliśmy się w gronie znajomych. Akurat tak się złożyło, że tylko jedna z nas przyszła z dzieckiem. Nie miałyśmy nic przeciwko, bo bardzo lubimy jej dwuletnią córeczkę. Kiedy tylko zobaczyłyśmy je w drzwiach, zaczęły się zachwyty i pytania.
"Kasiu, jaką masz ładną sukienkę!", "Co dziś robiłaś w żłobku?", "Fajnie, że do nas przyszłaś" – mówiłyśmy. Gdzieś z tyłu stała nasza koleżanka, która w pewnym momencie dosyć cicho powiedziała: "A ktoś w ogóle się cieszy, że ja przyszłam?".
To jedno pytanie otworzyło mi oczy. Mniej więcej w momencie, gdy kobieta ogłasza, że jest w ciąży, przestaje istnieć dla świata. Liczy się tylko mieszkaniec jej brzucha. Najpierw jest dotykanie, sprawdzanie, czy kopie i masa pytań o "dzidziusia", wizyty u lekarza czy płeć dziecka.
Czasami po porodzie matki usłyszą, że "były dzielnie". Ten komplement zazwyczaj musi im starczyć na najbliższe dni, miesiące, a nawet lata. Później zauważa się już tylko dziecko. To ono jest w centrum uwagi rodziny i przyjaciół.
Nawet jeśli zadajemy matce jakieś pytania, to bardzo często dotyczą one dziecka („Karmisz piersią?”, „Przesypia noce?”). Wszystkie ewentualne pochwały, związane są z niemowlakiem („Świetnie ci idzie karmienie”, „Widać, że o niego dbasz”).
Wystarczy zwykłe: "co u ciebie?"
Kiedy taki maluszek odrobinę podrośnie, wcale nie jest lepiej. Często zabawne zachowania dwu- czy trzylatka przyciągają uwagę całej rodziny. W święta wszyscy czekają jedynie na tego najmłodszego członka rodziny.
Biorą go w objęcia, całują, bawią się z nim. Gdzieś z tyłu, w cieniu pozostaje matka, która niekiedy ma dość trudów macierzyństwa i chciałaby, żeby ktoś zwyczajnie ją zapytał: "co u ciebie słychać?". Całą uwagę zabiera jednak ten mały człowiek.
I nie, wcale nie chodzi o to, żeby przestać interesować się dzieckiem. Chodzi o to, żeby zacząć zauważać matkę i postrzegać ją jako osobę i kobietę, a nie jedynie opiekunkę czy wychowawczynię swojego dziecka.
Często w codziennych, banalnych rozmowach nie zdajemy sobie sprawy, że bliska nam kobieta potrzebuje zwyczajnego zauważenia tego, że jest i istnieje nie tylko jako mama Karolka czy Amelii. Niekiedy wystarczą słowa: „Jak się czujesz?”. Innym razem powiedzenie do dziecka: „Poczekaj, Stasiu, twoja mama chce mi teraz opowiedzieć, jak jej minął dzień”.
To my – siostry, koleżanki, znajome, ale także mężowie, bracia czy koledzy swoimi drobnymi gestami i słowami decydujemy, czy bliska nam kobieta będzie czuła się zauważona i doceniona. Nie tylko jako mama.
Właśnie dlatego, kiedy następnym razem spotkam moją koleżankę z dzieckiem, zapytam ją co u niej słychać, zamiast jedynie zasypywać jej córkę pytaniami, czy pochwałami. Wam polecam zrobić to samo.