Po publikacji felietonu, w którym, jako rodzic napisałam o tym, czego oczekuję od kadry przedszkola, otrzymałyśmy od was wiele komentarzy. W swoich opiniach napisałyście nawet, że moje słowa są powodem podziału między nauczycielami a rodzicami. Odpowiedziałam i pozwolę sobie powtórzyć - nie mam takiej mocy, żeby ten podział stworzyć, on już istnieje. A wasze silne, emocjonalne reakcje są tego, najbardziej znaczącym, potwierdzeniem.
Rozmawiam z pedagożką, która od dekady pracuje z dziećmi w różnym wieku, w placówkach prywatnych oraz publicznych.
Warunki pracy często są trudne, ale nie mogą być usprawiedliwieniem dla braku empatii w stronę rodzica.
Możemy się pięknie komunikować, wystarczą chęci obu stron.
Wychodząc na przeciw, w pełnej akceptacji różnicy naszych doświadczeń i wynikających z tego poglądów, poprosiłam o rozmowę nauczycielkę wychowania przedszkolnego, od prawie dekady związanej z pracą z dziećmi na wielu płaszczyznach.
Czy rodzic ma prawo zasięgać informacji o przebiegu dnia swojego dziecka u kadry placówki?
Tak. Myślę, że choć fizycznie może to być niekiedy trudne, żeby nauczyciel, który ma pod opieką 25 dzieci, przeprowadził rozmowę z każdym z rodziców, wiele zależy od jego dobrych chęci. Istnieje szereg rozwiązań, nawet jeśli nie ma czasu na rozmowę w cztery oczy. W naszej placówce wprowadziliśmy na przykład zeszyty do korespondencji z rodzicami dzieci, które wymagają szczególnej uwagi. My pod koniec dnia zapisujemy, co działo się dziś z dzieckiem, ale w drugą stronę również, rodzic może napisać o swoich obawach, czy tym, co działo się z dzieckiem w domu. Dzięki takiej komunikacji tworzymy łączę, fundament udanej współpracy. Wszystko dla dobra tego małego człowieka.
Jako nauczyciele musimy mieć świadomość, że rodzice zmagają się z różnymi problemami. Może akurat ci, którzy codziennie pytają o to, co zjadło ich dziecko, zmagają się z niechęcią dziecka do jedzenia, w ogóle, albo alergią pokarmową. Zamykanie się na rozmowę z rodzicem, niczego nie ułatwi.
Pracujesz w placówce publicznej czy prywatnej?
W tym momencie pracuję w przedszkolu publicznym, ale przez kilka lat byłam nauczycielką w prywatnej placówce. Widzę różnicę w podejściu kadry do rodzica, nie ukrywajmy jej. Natomiast bardzo często jest to kwestia logistyczna, organizacyjna, tak jak mówiłam. Mając pod opieką 25 dzieci, a w prywatnej placówce 10 w grupie, nauczycielka ma stworzone zupełnie inne warunki pracy.
Ile nauczycielek przypisanych jest do grupy 25- osobowej w przedszkolu publicznym?
Dwie na cały dzień w systemie zmianowym, to znaczy że tak realnie przez pół dnia jest z dziećmi jedna. Drugą osobą jest tzw. pomoc nauczyciela. To osoba, która nie musi posiadać wykształcenia pedagogicznego, pomaga w opiece nad dziećmi.
Dwie osoby na 25 dzieci, szczególnie maluchów, cóż, to nie dużo.
Tak. Dlatego to trudna praca, bardzo wymagająca. Jako nauczyciel, rozumiem, że po całym dniu kadra może nie mieć siły i czasu na wyjaśnianie każdemu rodzicowi, z kim dziś bawiło się jego dziecko. Jednak wciąż utrzymuje, że można znaleźć porozumienie i takie rozwiązanie, żeby także rodzic czuł się istotny i zaopiekowany przez system, jakiemu powierza swoje dziecko.
Myślisz, że podział między nauczycielami a rodzicami istnieje?
Myślę, że wszystko jest kwestią chęci. Nie musimy tego podziału tworzyć, pogłębiać. Rozmowa, współpraca, cierpliwość to nasi najlepsi doradcy.