Czy warto dać dziecku telefon na wycieczkę szkolną?
Czy warto dać dziecku telefon na wycieczkę szkolną? Fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Gazeta
REKLAMA
- W jeden dzień, podczas wycieczki w Krakowie, dzieci z mojej klasy zniszczyły trzy telefony. A czwarty omal nie został zgubiony – mówi Bożena, nauczycielka w szkole podstawowej. Pod jej opieką były dzieci z klas drugich i trzecich. Każdy z rozbitych telefonów upadł na chodnik, gdy dzieci próbowały wyjmować je z plecaków czy saszetek, takich na biodra.
- Dzieci mają kłopot z pilnowaniem swoich rzeczy. To w pewnym stopniu naturalne i nieszkodliwe, jeśli gubią czapki czy drobiazgi. W ten sposób uczą się odpowiedzialności. Jednak, kiedy gubią czy psują telefon, rodzice mają pretensje do nas. W końcu smartfon to kosztowna rzecz – mówi nauczycielka. Pani Bożena dodaje, że z dziećmi jest stały kontakt i bez telefonów osobistych. Rodzice zawsze mogą zadzwonić do nauczycielki, dlatego nie ma potrzeby, by każdy miał telefon.
- Jeśli rodzice dają dzieciom smartfon na wycieczkę to znaczy, że ale mają za dużo pieniędzy, albo chcą płacić za patrzenie w ekran. Smartfony to skuteczne rozpraszacze – dodaje nauczycielka.
Jak wynika z relacji pani Bożeny, dzieci, nawet jeśli nie patrzą w ekran ciągle, dla rozrywki, to kiedy tylko telefon wydaje jakiś dźwięk, zerkają. Dobierają telefony od rodziców, chcą robić zdjęcia i tak dalej. W efekcie szamoczą się z kieszeniami i plecakami, są roztargnione, zestresowane, a telefony lądują na chodniku.
- Są też dzieci, które mają problem ze skupieniem się na zwiedzaniu, bo wolą grać albo przeglądać YouTube czy media społecznościowe. Mam w klasie takich dwóch uczniów, którzy na ostatniej wycieczce, zamiast chodzić z grupą, usiedli i grali. Nawet między sobą się nie odzywali. Nie mówiąc już o tym, że dzieci siedzą z nosem w telefonie podczas podróży, która przed erą smartfonów była bardzo integrującą częścią wycieczki – opowiada nauczycielka.
Jak się okazuje, swoją cegiełkę do „smartfonowego” rozproszenia dodają też rodzice. - Na jednej z wycieczek mama tak często dzwoniła do 9-letniej córki, że w końcu wziąłem telefon tej dziewczynki i powiedziałem mamie, by nie dzwoniła, bo córka nic z tej wycieczki nie ma. Ciągle zajęta jest telefonem – mówi Bartek, kierowca i organizator wycieczek szkolnych.
Dodaje też, że nad grupą, która jest tak roztargniona (co naturalne, za dużo bodźców), trudniej jest zapanować. - Dzieci błądzą, nie nadążają, nie słuchają uważnie, bo czytają coś w telefonach i później nie wiedzą, np. gdzie się spotykamy, a czasem nawet, gdzie jesteśmy – komentuje pani Bożena.
Z tego powodu, zdawałoby się paradoksalnie, dla bezpieczeństwa lepiej zostawić telefon w domu. To nic, że „wszyscy mają”. Fajnie spędzona wycieczka im to wynagrodzi!