
Jeden z przechodniów wyrzuca przed moim blokiem papierosy. Inny głośno puszcza muzykę. Idzie też para z około trzyletnim dzieckiem, które pilnie potrzebuje iść „za krzaczek”, co też niezwłocznie czyni. Jednak obrywa się tylko mnie – osobie należącej do znienawidzonej grupy posiadaczy psów.
Siusianie przed blokiem rozwścieczyło sąsiadkę
Sama nie wiedziałam, jak wielki gniew mieszkańców osiedla sprowadzam na siebie, przyprowadzając do domu tego małego i niewinnego czworonoga. Pies jest w mojej rodzinie już od 10 lat. W przeciągu tego czasu nasłuchałam się wielu narzekań, krzyków czy krytycznego zwracania uwagi. Czasami jedynie za to, że... pies był na zewnątrz!Może cię zainteresować także: Ubrania śmierdzą mi papierosami, a w uszach dudni techno. Takim sąsiadom mam mówić "dzień dobry?"
Nie ma co liczyć na spokojne spacery
Jakiś czas temu szłam po moim osiedlu z przyjaciółką. Obie miałyśmy psy na smyczach. Nie zdążyłyśmy się obrócić, kiedy kobieta otworzyła okno, zaczęła przeklinać i rzucać w nas wyzwiska: "K***a, z tymi psami to się chodzi do lasu!".Może cię zainteresować także: Sąsiad zagroził mi policją, jeśli nie wyłączę odkurzacza. Mam gdzieś, że w niedzielę się nie sprząta