"Japoński system edukacji wychowa obywateli świata, tylko 5 przedmiotów i nowe podejście do ucznia!". To zdanie brzmi tak, że od razu chcemy w nie kliknąć i dowiedzieć się, jak będzie wyglądała szkoła, która wypuści na świat wszechstronnych geniuszy. Okazuje się, że informacja, która obiegła najpierw serwisy zagraniczne, a później polskie grupy, jest zwykłym fake newsem.
Nowy system edukacyjny w Japonii nazywa się "Brave Change". Ma za zadanie wychować obywateli świata — ludzi otwartych, świadomych, których wiedza ma przede wszystkim swoje odbicie w praktyce.
Nie brak komentarzy porównujących niesamowity japoński system edukacji do jego skostniałej i pełnej teorii polskiej wersji.
"W Japonii trwa rewolucyjny plan pilotażowy pt. ′"Odważna zmiana" (Futoji no henko) oparty na programach edukacyjnych Erasmus, Grundtvig, Monnet, Ashoka i Comenius.
To zmiana konceptualna. Uczniowie zrozumieją i zaakceptują różne kultury, a ich horyzonty będą miały charakter globalny, a nie narodowy" — głoszą posty udostępniane na Facebooku.
Rodzice są pod wrażeniem odważnych koncepcji 12-letniego programu nauczania, która zakłada zero materiałów do wypełniania, brak prac domowych i tylko 5 przedmiotów szkolnych.
Japońskie dzieci miałyby uczyć się arytmetyki biznesowej, czytania, cywizmu (szanowania ustaw, wartości cywilnej, etyki, tolerancji, altruizmu, szacunku do ekologii i środowiska), komputerów (obsługi komputerów, znajomości mediów społecznościowych, zakładania biznesu online) oraz języków.
Program nauczania ma w sobie zawierać wszystko, co obywatel żyjący w XXI wieku powinien wiedzieć. Efekty, jakie (według krążącego w Internecie posta) mają osiągnąć dzieci, mające okazję uczyć się w tym systemie, są wprost niewiarygodne.
"Młodzi ludzie, którzy mówią w 4 językach, znają 4 kultury, 5 alfabetów.
– Są ekspertami od używania komputerów i telefonów jako narzędzi roboczych.
– Co roku czytają 52 książki.
– Szanują prawo, ekologię i współistnienie.
– Prowadzą arytmetykę biznesu i finansów.
Będą przygotowani na bycie obywatelami świata, a nie tylko własnego kraju" — czytamy w krążącym po sieci "łańcuszku".
Okazuje się jednak, że wychwalany w Internecie program nauczania nie został stworzony przez najlepszych metodyków i profesorów, a raczej przez internetowego trolla.