"Protestujmy online" mówił Mateusz Morawiecki na listopadowej konferencji, podczas której ogłosił drugi lockdown. Tymczasem, gdy Kuba wyraził wsparcie dla strajku kobiet w sieci, na straży jego sumienia stanęli nauczyciele i urządzili "polowanie na uczniów". Błyskawica na profilówce lub hasztag #piekłokobiet to pretekst, by nazywać młodzież terrorystami i wandalami oraz nakazywać zaprzestania uprawiania polityki.
Kuba ustawił na Teamsie zdjęcie profilowe sympatyzujące ze strajkiem kobiet tak jak tysiące innych Polaków w mediach społecznościowych. Niestety nie spotkało się to z aprobatą pedagogów XL LO im. Stefana Żeromskiego w Warszawie.
Kuba podzielił się informacją o prześladowaniu uczniów za strajk kobiet we wpisie na Facebooku. Wstawił również zdjęcia korespondencji z nauczycielką, która kazała usunąć tę "reklamę".
— Dyrekcja napisała do mnie, bym usunął zdjęcie, bo według niej zawiera reklamę. Ja odpowiedziałem, że jest to grafika informacyjna. Po tym wszystko się zaczęło. Przykre komentarze od anglistki czy historyczki m.in. o tym, że jesteśmy wandalami i terrorystami. W ciągu 3 lat dostrzegłem, że historyczka ma prawicowe poglądy i mi to nie przeszkadza. Jednak moje zdjęcie z piorunem wywołuje takie emocje — opowiada Kuba w rozmowie z Mamadu.
Uczeń wskazuje również, że chciał przedstawić swoje zdanie. Jednak spotkał się z ostrym stłumieniem i usłyszał od nauczycielki: "Jest Pan na moich lekcjach. Ja sobie nie życzę, żadnych błyskawic i reklam. Mam nadzieję, że zmądrzeje Pan do następnej lekcji i zmieni swoje zdjęcie". Co więcej, szkoła wydaje się naruszać prawa ucznia, zapowiadając wyciąganie konsekwencji, jeśli Kuba nie usunie zdjęcia.
— Najbardziej boję się właśnie tych konsekwencji. Szkoła potrafi w jasny sposób zniechęcić do pisania matury. Jeśli na egzaminie próbnym osiągnie się zbyt niski poziom np. 60-70 proc., szkoła pisze rekomendację do zmiany placówki dla ucznia. Poza tym wcześniej, gdy wygrywałem olimpiady, konkursy chwalono się tym w sieci i byłem takim "promyczkiem", a teraz jestem wrogiem numer jeden — komentuje Kuba.
Na uczniu wymuszano wiele razy zmianę fotografii z piorunem. Ostatecznie zdjęcie zostało usunięto i ograniczono Kubie funkcję ustawienia profilówki w Teamsie. Teraz musi prosić o zgodę dyrekcji, by cokolwiek zmienić.
To nie pierwsza sytuacja, w której próbuje się ograniczać wolność młodzieży i naruszać prawa ucznia. Jednak Kuba postanowił, że nie będzie milczał w tej sprawie.
— Szkoła uczy tego, by się nie wychylać. Ja oczekuję, by dyrekcja nie traktowała uczniów w taki sposób, bo wszystko zrobiłem grzecznie, miałem do tego prawo, nie obrażałem nikogo. Oczekiwałbym przeprosin, bo grono pedagogiczne poniosły emocje. Chciałbym, by chociaż przywrócili moje zdjęcie, które wyraża moje poglądy — tłumaczy Kuba.
Sprawą zajął się już prawnik i radny m.st. Warszawy Marek Szolc. Kuba naruszanie praw ucznia zgłosił też do Młodzieżowej Rady Warszawy i poinformował o tym m.in. Fundację Edukacja dla Demokracji i Fundację na rzecz Praw Ucznia.
Prawa ucznia — gdzie szukać pomocy?
W rozmowie z Mamadu radny Marek Szolc wskazuje, że trudno szukać pomocy w przypadku prześladowania uczniów za strajk kobiet w kuratoriach, gdyż to właśnie one skierowały do szkół pisma, które zalecają zniechęcanie uczniów do wyrażania wsparcia protestów.
— Fakty, które przedstawił Kuba, są szokujące. Uczniowie, mimo że nie są osobami pełnoletnimi, mają prawo do wyrażania swoich poglądów — nie można o tym zapominać. W tym zakresie kuratoria nie będą sojusznikiem. Są to narzędzia używane przez MEN do narzucania szkołom tej represyjnej agendy, którą reprezentuje PiS — komentuje Marek Szolc.
Prawnik dodaje, że w wypadku naruszenia praw ucznia rodzice i uczniowie najpierw mogą zwracać się z prośbą o pomoc w rozwiązaniu konfliktu do dyrektorów.
— Jeśli na tym szczeblu również dyrekcja ogranicza wolność uczniów, rodzice mogą szukać pomocy u nas w samorządzie lub też u Rzecznika Praw Obywatelskich. To Rzecznik Praw Dziecka powinien w tym wypadku być strażnikiem, ale organ ten nie funkcjonuje, bo na jego miejscu jest radykalny ideolog, którego wizja ochrony praw dziecka odbiega od współczesnych standardów — dodaje Marek Szolc.
Radny ma nadzieję, że sytuację Kuby da się rozwiązać wewnątrzszkolne i polubownie, by zachować dobre relacje w placówce.
— Materiał, który otrzymałem od Kuby, jest materiał na interpelację lub interwencję Biura Edukacji. Liczę, że ten spór da się rozwiązać polubownie wewnątrz szkoły. To jest najmniej destrukcyjne dla relacji. Chcemy, by praca w liceum niezależnie od różnic poglądów uczniów i nauczycieli przebiegała dobrze. Młodzież musi czuć się tam bezpiecznie i nie może być narażona na żadne represje — zaznacza radny m.st. Warszawy.
Takie sytuacje nie są bez wyjścia i za każdym razem, gdy dochodzi do naruszania praw ucznia i ograniczania poglądów czy dyskryminowaniem za nie, należy o tym głośno mówić. W innym wypadku szkoła po cichu zostanie przyciśnięta politycznie, a na takie działania w oświacie nie można pozwalać.
W rozwiązywaniu tego typu sytuacji można zwracać się do instytucji i organów, które mogą w tej kwestii pomóc. Tak jak wskazuje Marek Szolc, na początku niech będzie to dyrektor szkoły.