Ubiór i wygląd w szkole budzi wiele kontrowersji. Uczniowie zwracają na niego dużą uwagę, a nauczyciele jeszcze większą. W polskich szkołach nie zaradziły temu nawet mundurki. Z kolei szwajcarska placówka z nieodpowiednim ubiorem rozprawia się za pomocą "koszulki wstydu". Uczniowie i rodzice nie są z tego zadowoleni.
Ostatnio w jednej z polskich szkół z lekcji WF-u wyrzucono dziewczynkę za brak czerwonych spodenek. Statut szkoły wymaga granatowych. W Genewie w Pinchat College w przypadkach braku odpowiedniego stroju i uznania go za "nieprzyzwoity" szkoła radzi sobie inaczej.
W takich sytuacjach dziecko musi założyć na siebie specjalną koszulkę, na której jest napisane: "Mam na sobie odpowiedni strój!", a wyżej widnieje symbol kciuka w górę. Dzieci ten t-shirt nazywają "koszulką wstydu", gdyż jest szeroka, sięgająca do kolan i szpetna.
Rodzice składali skargi na dyrekcję, argumentując, że ta w ten sposób nadużywa władzy, upokarza uczniów i piętnuje młode dziewczyny. W związku z tym setki uczennic wyszły na ulice przed szkołę i zaczęły protestować.
Nieprzyzwoity ubiór w szkole
By dać wyraz swojego sprzeciwu, ubrały się "nieprzyzwoicie" — założyły krótkie spódniczki, szorty i topy, miały odsłonięte brzuchy i ramiona. Na transparentach można było przeczytać "Upokorzenie nie jest formą edukacji", "Napraw swój seksizm, zanim naprawisz mój strój".
Młodzież napisała list do radnej stanu Anne Emery-Torracinta zajmującej się edukacją publiczną, by zaniechać praktykowania polityki "koszulki wstydu". Ten zwyczaj spotkał się z krytyką wielu osób. Z kolei przewodnicząca Szwajcarskiej Konferencji Dyrektorów Edukacji zaznaczała, iż koszulka rzeczywiście jest piętnująca i pytała: "Kto może ocenić, czy mój strój jest przyzwoity, czy nie?". Ostatecznie władze mają rozpocząć debatę na temat wycofania "koszulki wstydu" ze szkół.