Nikt z nas nie myśli na co dzień o tym, że mógłby ulec wypadkowi lub, co chyba jeszcze gorsze dla każdego rodzica, że coś mogłoby stać się jego dziecku. O to, czego możemy uniknąć podczas wyjazdów wakacyjnych i jak zminimalizować ryzyko wypadków z udziałem najmłodszych porozmawiałam z ratownikiem medycznym Robertem Sosnowskim w podcaście "B jak bezpieczeństwo", który redakcja Mamadu przygotowała z marką Bella Baby Happy Pants.
Wakacje to czas nie tylko na długie urlopy. Wielu z nas decyduje się na kilka krótszych wypadów – chociażby w weekend, żeby pobyć z dala od miejskiego zgiełku i odetchnąć po ciężkim tygodniu. Przemieszczanie się i podróżowanie z małym dzieckiem wymaga od rodziców większej czujności i zorganizowania. Tematem podstawowym są oczywiście foteliki samochodowe, które, aby spełniały swoją funkcję, muszą być prawidłowo zamontowane.
– Po pierwsze, gdzie zamontować fotelik? – pyta na wstępnie Robert Sosnowski i zaznacza, że często mylnie wydaje nam się, że powinien znajdować się on za kierowcą, bo "kierowca ucieka", czyli odruchowo "oddala się" od zagrożenia.
Ekspert podkreśla, że niestety w momencie wypadku nie ma "bezpiecznego miejsca", jednak za najlepsze można uznać siedzenie po przekątnej od kierowcy – łatwiej nam odwrócić się do dziecka i skontrolować, co robi, ale chodzi również o czas – taki pół obrót sprawia, że tracimy go mniej, a jest to bardzo istotne, gdy sytuacja przed maską samochodu szybko się zmienia.
Co jednak robić, gdy do wypadku już dojdzie? Pojawia się panika i strach, często nie wiemy, jak zareagować. Czy wskazane jest wyjęcie dziecka z fotelika? – W ratownictwie zawsze zakładamy najgorsze. Dla dziecka lepiej jest, jeżeli będzie w foteliku do momentu przyjazdu pomocy. Ratownicy mogą dziecko zbadać w foteliku i w nim przewieźć – mówi Robert Sosnowski.
Dodaje również, że bezpieczniejszą opcją jest pozostawienie dziecka w foteliku. Jeżeli jednak zdecydujemy się dziecko wyjąć w celu udrożnienia jego dróg oddechowych, co jest wskazane, możemy położyć pieluszkę lub koszulkę między łopatki. Ratownik podkreśla, że u tak małych dzieci powodem niedrożności często jest ich własny język.
Ważne jest, żebyśmy byli czujni, "myśleli trochę za innych", pamiętając, że na drodze nie jesteśmy sami, zapinali foteliki nawet na najkrótsze trasy i nie panikowali, gdy już dojdzie do przykrego zdarzenia. Dobrym pomysłem jest również zrobienie kursu pierwszej pomocy.