Tak się wychowuje pewnych siebie i nieustraszonych optymistów! Polka o rodzicielstwie na Islandii
Iza Orlicz
01 czerwca 2020, 11:59·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 czerwca 2020, 11:59
"Uważam, że Islandczycy są nieustraszeni i zawsze myślą pozytywnie. Są przekonani, że z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji da się wyjść i taką postawę przekazują dzieciom". O wychowywaniu dzieci na Islandii rozmawiamy z Olgą, mamą 6-letniego Vincenta.
Reklama.
Dziecko to partner do rozmowy. Trzeba wzmacniać w dziecku pewność siebie i wiarę w jego możliwości. Dziecko ma prawa, ale też obowiązki. Okazuje się, że co kraj, to obyczaj, również w kwestii wychowywania dzieci. Specjalnie dla was sprawdzamy, jak to wygląda na świecie i czego Polki mogłyby się nauczyć od mam z innych krajów.
Jakie różnice w podejściu do wychowywania dzieci zauważyłaś, gdy zamieszkałaś na Islandii?
Różnic jest cała masa. Wydaje mi się, że dzieci są bardziej samodzielne i pozwala im się na to. Mają też dużo więcej swobody i darzy się je większym zaufaniem. Mogą decydować o tym, czy jest im ciepło, czy zimno, czy są głodne, czy najedzone, czy chcą jechać rowerem, czy iść na nogach.
Dziecko może być brudne (od zabawy), niechlujnie ubrane (ma np. źle dobrane kolory), mieć krzywy przedziałek i nikt go ani jego rodziców nie obgada czy nie im zwróci uwagi. Dlaczego? Bo te rzeczy świadczą o samodzielności dziecka. Bo prawdopodobnie brud oznacza, że świetnie się bawi, niedobrane ciuchy, że samo zdecydowało o tym, w co się ubierze i do tego samo się uczesało.
A co cię najbardziej zaskoczyło? Czy podobnie jak w Skandynawii, Islandczycy nie boją się zimna?
Tak, to prawda (śmiech). W pierwszych miesiącach najbardziej zaskoczyły mnie dzieci bez czapeczek, półnagie, biegające na otwartym basenie w zimie. To był szok – ja zmarznięta siedziałam w gorącej wodzie i ledwo dałam radę dobiec do szatni w samym stroju kąpielowym, a oni bawili się na powietrzu. Dzisiaj mój syn też się tak bawi.
Jest przedszkolakiem?
Tak, mój syn chodzi do waldorskiego przedszkola, gdzie szczególnie kładzie się nacisk na rozmowę i samodzielność. Bardzo to przekłada się na nasze życie domowe, gdzie także dużo rozmawiamy i Vinnie chętnie opowiada o tym, co się wydarzyło w przedszkolu.
Mój syn jest bardzo nieśmiały, ale ma zaufanie do swoich wychowawców i wie, że gdy mnie nie ma w pobliżu, to oni są po to, aby mu pomóc w rozwiązywaniu problemów. W ogóle Islandyczcy traktują dzieciaki z szacunkiem i pozwalają im być indywidualistami.
A w przedszkolu jest więcej nauki czy zabawy?
Przede wszystkim zwraca się uwagę na samodzielność i rozwijanie wyobraźni. W naszym przedszkolu nie ma zabawek ukierunkowanych na konkretną zabawę, np. plastikowego laptopa czy telefonu z przyciskami.
Są za to szmaciane lalki i różnego rodzaju kawałki drewna, które mogą posłużyć jako deska do zabawy w kuchni, jako telefon, laptop czy klocki. Dzieci uczą się poprzez kontakt z naturą, doświadczanie i rozmowę. Są zaangażowane w rozkładanie na stole talerzy i sztućców przed posiłkami, sprzątanie po zabawie, same ubierają się, gdy idą na dwór, ale też są przytulane i pocieszane, jeśli tego potrzebują.
Islandia słynie z równouprawnienia, również w kwestii wychowywanie dzieci.
Tak, bardzo kładzie się nacisk na zaangażowanie taty, który tak samo jak mama, ma cztery miesiące urlopu tacierzyńskiego do wykorzystania. Ponadto rodzice mają jeszcze dwa miesiące do dowolnego podziału.
Ojcowie bardzo często wykorzystują ten urlop zaraz po porodzie żony czy partnerki, by wspólnie spędzić czas lub wtedy, gdy mama dziecka już wraca do pracy. Na Islandii jest także wiele rodzin patchworkowych. Rozstanie rodziców prowadzi do tego, że dziecko żyje w dwóch rodzinach. Wtedy najczęstszym modelem wychowania jest tydzień u taty i tydzień u mamy, co po równo angażuje rodziców w jego wychowanie.
Czy klimat wpływa jakoś na styl wychowywania dzieci? Są bardziej zahartowane?
Być może. Uważam, że Islandczycy są nieustraszeni i zawsze myślą pozytywnie. Są przekonani, że z każdej, nawet najtrudniejszej sytuacji da się wyjść i taką postawę przekazują dzieciom.
A jakie zasady lub podejście do wychowywania dzieci na Islandii warto byłoby przenieść na nasz rodzimy grunt?
Przede wszystkim uważam, że trzeba pozwolić dzieciom być dziećmi. Pozwolić im bawić się, brudzić, doświadczać i by mogły robić to jak najdłużej. Dziecko zbyt wcześnie posadzone w ławce może bardzo dużo stracić ze swojej dziecięcej radości czy spontaniczności.
Na Islandii nie ma też porównywania się i prześcigania się, które dziecko ma więcej i które szybciej nauczyło się czytać, pisać czy jeździć na rowerze. Każde ma czas, by zdobywać różne umiejętności w swoim własnym tempie.
Olga Knasiak - na Islandii mieszka od 15 lat. Po raz pierwszy przyjechała tutaj w odwiedziny do brata, który już tu mieszkał z rodziną. Po maturze postanowiła przyjechać na Islandię na rok, ale zadomowiła się na dobre. Pracuje jako kadrowa. Kocha podróżować, fotografować i blogować. Prowadzi konto na Instagramie: instagram.com/polkanaislandii