Wczoraj jechałam za samochodem reklamującym przyjazd cyrku do miasteczka: „Tylko dziś, jedyny występ. Zobaczysz zwierzęta z czterech stron świata!”. Zamknęłam okno. Kto do cholery idzie na występy słoni i żyraf w cyrku?!?
Oczywiście, ktoś może powiedzieć: „Histeryczka, przecież zwierzętom w cyrku nie dzieje się krzywda. One i tak nie znają wolności, bo rodzą się w cyrku lub w zoo.” I tylko mówiąc o tym, że cyrkowe zwierzęta nie znają wolności będzie mieć rację.
Nie jestem w stanie zrozumieć, jak można zabierać dzieci do cyrku, gdzie występują zwierzęta. Moi synowie marzyli o pójściu do cyrku. Biłam się z myślami, ale zabrałam ich RAZ kilka lat temu. Tłumaczyłam, że w tej zabawie, nie ma nic z radości, może oprócz tego, że ludzie robią z siebie klownów. Wytrzymali pierwszą połowę, po której chcieli już wrócić do domu.
Młodszy się popłakał widząc słonia na jakimś podeście… Dziś, kiedy widzą plakaty cyrkowe otwarcie wyrażają swoją opinię. Mówią, że cyrk ze zwierzętami to zło i że nigdy nie kupią biletów dla tych, którzy chcą zarobić kosztem zwierząt.
Na jednej ze stron cyrku możemy przeczytać, że działania „pseudo ekologów” przedstawiają fałszywy obraz traktowania zwierząt w cyrku. Tłumaczone jest, że nie są one zabierane z naturalnego środowiska, tylko odkupywane od ogrodów zoologicznych lub rodzą się w cyrku. Czytamy, że etapów szkolenia zwierząt jest kilka, a czas ich trwania to kilka miesięcy, a nawet lat. Zaczyna się podobno od oswajania zwierzęcia z otoczeniem i opiekunem, przyzwyczaja do świateł i muzyki, a następnie przygotowuje układ.
Jak zapewniają właściciele cyrku, zwierzęta trzymane są w zbudowanych boksach, a zaraz po występie pakowane są do przyczep i w pierwszej kolejności przewożone w kolejne miejsce, gdzie mają się odbyć występy. Nie pada ani razu słowo tresura. Wiadomo, szkolenie brzmi poprawniej. Ciekawe, czy wy byście chcieli takie szkolenie przechodzić, albo czy zapisalibyście na nie waszego ukochanego psa, kota, albo świnkę morską?
Przesadzam? Nie wydaje mi się!
Czy wiecie, że w 1978 roku UNESCO uchwaliło Światową Deklarację Praw Zwierząt, w której zapisano, że żadne zwierze nie może służyć rozrywce człowieka! W 1981 roku w Wielkie Brytanii na Konferencji Związku Kierowników Szkół mówiono o tym, żeby nie zachęcać dzieci do oglądania pokazów, podczas których poniżane są zwierzęta!
Czy słoń w kapeluszu, albo niedźwiedź z kokardą to poniżenie? Odpowiedź jest chyba jasna. W całej Skandynawii nie mają prawa występu cyrki, w których tresowane są zwierzęta, nie wystąpią one również w 160 miastach Anglii, a także poszczególnych miastach Szwajcarii, Nowej Zelandii, Australii czy Stanów Zjednoczonych.
W Polsce cyrk, w którym występują zwierzęta nie mógł rozstawić swojego namiotu w Słupsku. Tam Prezydent Miasta Robert Biedroń nie wydał zgody na wydzierżawienie miejsca poddając pod wątpliwość owe „szkolenia” i traktowanie zwierząt.
Byliście ostatnio w cyrku? Jednym z tych objazdowych, które włóczą się po Polsce? Ja byłam ten jeden raz. Był to smutny obraz. Żenujący starszy Pan w lekko zakurzonym stroju, człowiek udający pająka jeszcze mógł się podobać, ale cała sceneria, stroje, światła, świadczyły o tym, że ten cyrk kompletnie nie pamiętał czasów swojej świetności, jeśli w ogóle je kiedyś miał.
Nie wierzę, że w tych cyrkach zwierzęta traktowane są z godnością! Że podpijaczony treser dba o zwierzęta tak, jak dbały o ludzi! Z cyrków w Polsce – mówię o tych objazdowych – wyziewa frustracja właścicieli, bo mało pieniędzy, bo dzierżawy wysokie, a zwierzęta czymś karmić trzeba. Cyrki nie mają nic wspólnego z radością, zabawą i miło spędzonym czasem. Występy oglądane są w napięciu, czy aby na pewno słoń wejdzie na odpowiedni stopień, a żyrafa ukłoni się w odpowiednim momencie. Alpaki można oddać do rehabilitacji chorych dzieci, a nie uczyć ich przeskakiwania przeszkód!
Co to z cyrkowcy, którzy swoje występy opierają na wytresowanych i zastraszonych, często niedożywionych zwierzętach? Gdzie umiejętności ludzi, które powinny porywać publiczność?
Przeglądając informacje na temat cyrków i tego, jak w nich traktowane są zwierzęta natknęłam się na wpis jednego z internautów, który komentował decyzję Prezydenta Słupska:
Mi wystarczy. Bo wierzę, że takie rzeczy mają miejsce. Nie chcę, by moje dzieci myślały, że zwierzęta można traktować jak przedmioty. Wytresować je ku uciesze tłumu i nie ponosić za to żadnych konsekwencji. Podobno ludzi można ocenić po tym, jak traktują zwierzęta. Pomyślcie o tym!
Pracowałem w jednym z lepszych, podobno, cyrków w Europie. Nigdy, przenigdy, nie podam ręki żadnemu cyrkowcowi. To nie są ludzie, każdego, powtarzam KAŻDEGO!!! cyrkowca można zamknąć na 20 lat bez sądu, bo jak sie zacznie prowadzić śledztwo to 20 lat będzie za mało. Małego lwa, karmiono marchewką i innymi warzywami, po to by nie rósł, bo z małym można było robić dzieciom zdjęcia podczas przerw, za gigantyczne pieniądze. Lew o mało z głodu nie zdechł, aż ktoś zadzwonił na Policję, która go zabrała, choć wątpię czy przeżył, jak nie chciał jeść tej marchewki, to rzucano nim o ścianę przyczepy by zamroczony zasnął i nie przeszkadzał. Ośmiomiesięczny lew był wielkości kota mojej babki, a powinien już mieć wymiary dorosłego osobnika. Mógłbym tak opowiadać całymi dniami, ale i tak pewnie wielu mi nie uwierzy, sam chyba bym w te rzeczy nie uwierzył, jak bym na własne oczy nie widział. Cyrki powinny być absolutnie zakazane, obojętnie ze zwierzętami czy bez! Czytaj więcej