Skacząc po kanałach, usłyszałam pytanie "jaki jest ideał kobiety?". I to już był początek kłopotów, bo samo pytanie zostało źle postawione. Nie ma obiektywnego ideału ani wzorca atrakcyjności, o czym naprawdę wie każdy myślący telewidz. Jest za to niestety wyidealizowany kanon, do którego usilne dążenie może być naprawdę bardzo toksyczne. I wie o tym coraz więcej świadomych odbiorców medialnego przekazu, ale twórcy programu "Pytanie na śniadanie" chyba chcieli włożyć kij w mrowisko...
Wydaje mi się, że pomysłodawca tego tematu w "Pytaniu na śniadanie" pragnął w pewnym sensie kierować się ideą ciałopozytywności. No wiecie — pokazać, że sylwetki niewpisujące się w kanon także są piękne, a gusta są różne i każdy ma własny ideał (który może odbiegać na przykład od figury modelki z wybiegu).
Przynajmniej tak odebrałam pojawiające się na antenie hasła "krągłości też są piękne", "mężczyźni je kochają". Zaproszeni goście byli także znanymi miłośnikami kobiet o większych kształtach, co niestety nie oznacza, że powinni być traktowani jako autorytety w dziedzinie kobiecej ciałopozytywności.
Ale to moje pozytywne założenie wynika wyłącznie z mojej dobrej woli, bo to, co wyszło, nie miało zbyt dużego związku z burzeniem kanonu ani akceptacją różnorodnych kobiecych ciał.
Chude jest brzydkie
Prowadzący zaczynają dobrze. Zwracają uwagę, że przez wyidealizowane sylwetki kobiet pojawiające się w mediach "zwykłe" dziewczyny mogą łatwo popadać w kompleksy, dążyć do "doskonałości", która jak dobrze wiemy, obiektywnie nie istnieje.
Każda instagramowa fotka jest skrupulatnie retuszowana i przepuszczana nawet przez kilkanaście filtrów (nie mówiąc o zdjęciach z profesjonalnych sesji). Zaproszona do studia modelka plus size mówi, że modowe zainteresowanie kobiecymi sylwetkami rozszerzyło się z kiedyś upragnionego 34 do większych rozmiarów, czego sama jest przykładem.
Czyli jest w porządku. Jednak co mówią goście?
Błędne koło nieakceptacji
Jeden z nich żartuje, że organizatorzy pokazów mody wybierają do swoich pokazów szczupłe modelki, by każdy zwracał uwagę tylko na to, co mają na sobie.
— Po to dobierali szczupłe kobiety, żeby one nie odwracały uwagi od ubrania — podkreśla były uczestnik Top Model Mateusz Góral Jarzębiak.
O ile cała rozmowa zaczęła się od wyświechtanego frazesu modela "każda kobieta jest piękna", o tyle dalej było zdecydowanie gorzej. I nie zrozumcie mnie źle, bo każdy ma swój typ, ideał, wzór atrakcyjności, który szczególnie mu się podoba. Ale czy w temacie akceptacji krągłości przez kobiety naprawdę potrzebujemy mężczyzn w roli ekspertów?
— My faceci wychodzimy z założenia, że musimy mieć za co chwycić. Chcę czuć, że kobieta stoi obok mnie, a nie że bawię się z małym chłopcem — podkreśla model. Panowie chcąc gloryfikować kobiety o pełniejszych kształtach, zaczęli w stosunku do tych o przeciwnej sylwetce używać słów takich jak "wieszaki", "wychudzone", no i "chłopcy"...
Okazało się, więc że "miłośnicy krągłości" także mają bardzo określony kanon, po prostu różny od tego z okładek magazynów i nadal zataczamy błędne koło, bo sylwetki, które się w nim nie mieszczą, nie zasługują na akceptację.
Prowadzący naprawdę starali się ratować sytuację i oczywiście nie mieli wpływu na wypowiedzi gości. Jednak należy się zastanowić, czy rozmawiając na taki temat, nie lepiej byłoby porozmawiać z kobietami, zajmującymi się promowaniem zdrowego podejścia do swojego ciała, zamiast pytać mężczyzn o pożądany przez nich typ sylwetki?
Dużo bardziej niż wysłuchiwanie monologów modeli na temat ich wymarzonej kobiety, którą "trzeba mieć za co złapać", pomóc w akceptacji swojego ciała może instagramowy profil ciałopozytyw, prowadzony przez Kayę Szulczewską.
Kanon, który nie mieści się w męskim sercu
Historie kobiet, zdjęcia ich ciał – od tych bardzo szczupłych, o zdecydowanie dużych rozmiarach, z rozstępami czy cellulitem pozwoliły mi oswoić się z widokiem zupełnie przeciwnym niż ten z okładek kolorowych czasopism. Niczyje zdanie na temat jego kanonu atrakcyjności nie jest fundamentem do budowania własnej pewności siebie! Przykro mi panowie (i prowadzący).
Drugi z gości, psycholog Piotr Cielecki, podkreślał, że kobieta o większych kształtach może taką modelką z okładki się zainspirować i "wziąć za siebie". Nie brzmi wam to troszkę tak jak "uśmiechnij się, przewietrz i nie miej depresji"? Prowadzący na szczęście trafnie komentuje, że to może również wywierać presje dążenia do jednego kanonu wyglądu, podziałać demotywująco.
— Mężczyznom podobają się niskie, zaokrąglone kobiety, ale wiedzą, że gdyby poszli z nimi do kolegów lub rodziny to zostaliby wyśmiani lub ich partnerki nie byłyby zaakceptowane. Pod presją społeczeństwa celowo spotykają się z kobietami wpisującymi się w ideał piękna, a na ulicy rozglądają za tymi większymi — głosi psycholog.
Może w takim razie panowie mogliby wypowiedzieć się w programie na inny temat: kłopotów mężczyzn, którzy mają problem z asertywnością, pewnością siebie i wolą udawać kogoś, kim nie są, bo nie radzą sobie z presją społeczną, do tego stopnia, że dostosowują nawet swoje życie miłosne do zachcianek kolegów i rodziny?
Poza tym przywołana historia (rozumiem, że w dobrej wierze, podkreślenia, że kształtne kobiety są równie atrakcyjne) kończy się właściwie na tym, że po pierwsze: grubszej partnerki można się wstydzić, po drugie: te szczupłe są przykrywką, by nie przyznać się do własnych upodobań?
Być może teraz usłyszę, że wyciągam ich słowa z kontekstu, że źle zrozumiałam, że to kwestia interpretacji i każdy ma prawo mieć swój gust. Oczywiście, że każdy ma prawo dobierać partnera pod względem własnych wymogów co do jego wyglądu.
Tyle że to zdaje się miał być program o akceptacji każdego kobiecego ciała, a wyszedł ranking ich atrakcyjności według mężczyzn i powtarzanie seksistowskich frazesów, że "facet ma mieć za co złapać, a nie iść z wybrzydzającym wieszakiem do restauracji".
Budowanie poczucia pewności siebie i akceptacji swojego ciała może się udać tylko na wewnętrznym fundamencie — nie na upodobaniach mężczyzn.