Leitmotivem trwającego weekendu jest ekranizacja książki Blanki Lipińskiej "365 dni". Wszystko wskazuje na to, że erotyczny film o porwanej i uwięzionej przez przystojnego Włocha Polce powtórzy sukces "50 twarzy Greya", który – 5 lat temu – skłonił do przyjścia do kin aż 834 479 widzów podczas weekendu otwarcia! Tym kobietom, które uważają jednak "365 dni" za film szkodliwy społecznie, powinna się spodobać inicjatywa pisarki Anny Kowalczyk.
Zamiast biletu do kina...
Sęk w tym, że Polacy masowo idą oglądać film, w którym gwałt, porwanie i niechciana ciąża są dla głównej bohaterki czymś świeżym i atrakcyjnym. Nie trzeba dodawać, że to nie tyle cegła, co wielki blok dorzucony do stereotypu, według którego "sama tego chciała", "ona go prowokowała" i "zawsze się trochę gwałci". Podobną narrację prowadziła zresztą sama Blanka Lipińska w wywiadzie dla "Wprost".
Zareagować postanowiła m.in. autorka książki "Brakująca połowa dziejów" Anna Kowalczyk. – Wkurza cię romantyzacja i normalizacja gwałtu w filmie, który obejrzą setki tysięcy Polek i Polaków? Nie idziesz do kina, żeby nie przykładać do tego ręki? Świetnie! Witaj w klubie. Przekaż równowartość ceny biletu organizacji, która pomaga ofiarom przemocy i zmienia ich życie na lepsze. Tyle może każda/y z nas – napisała na Facebooku.
Zaproponowała, by – najbardziej adekwatnie do problemu, który wiele osób ma z tym filmem ma – wpłacić pieniądze na Centrum Praw Kobiet, w którym osoby, które doświadczyły przemocy mogą zdobyć pomoc psychologiczną, prawną i socjalną.