Kiedy pochodząca z Kolumbii Monica Vega była w 35. tygodniu ciąży, u jej dziecka zauważono zmianę, którą uznano za torbiel wątroby. Podczas badania USG wyszło jednak na jaw, że w ciele jej córeczki rozwija się... drugi płód, pobierający przez pępowinę krew z jelita dziecka "właściwego".
To anomalia, nie jednak taka znowu rzadka – "fetus in fetu" (czyli "płód w płodzie") zdarza się raz na pół miliona ciąż. Najpierw w łonie matki rozwijają się bliźniaki jednojajowe, po jakimś czasie jeden z płodów wchłania drugi.
Usunięcie wchłoniętego bliźniaka
Monica urodziła córkę przez cesarskie cięcie. Mała Itzamara tuż po narodzinach przeszła operację usunięcia z jej ciała bliźniaka. Okazało się, że był rozwinięty tylko częściowo: mierzył ok. 5 cm, miał szczątkową głowę i kończyny, ale nie miał mózgu ani serca.
Gdyby płodu nie usunięto, prawdopodobnie dziewczynka długo mogłaby żyć bez świadomości, co się w jej ciele znajduje. Tak było w przypadku 45-latki, której usuwano w 2015 roku "guza" na jajniku. Po zbadaniu usuniętej zmiany okazało się, że to nie guz, a częściowo uformowany bliźniak – z twarzą, okiem, zębem i czarnymi włosami.
Pierwszy taki przypadek opisano na początku XIX wieku. Od tego czasu w literaturze medycznej odnotowano jedynie ok. 200 przypadków "płodu w płodzie" i wciąż nie wiadomo, dlaczego niektóre bliźnięta wchłaniają drugie, a inne rozwijają się równolegle. Co jakiś czas świat obiega jednak kolejne "szokujące" doniesienie: odkryto już zmumifikowany płód w ciele 92-letniej Chilijki, pisano o cierpiącym na silne bóle brzucha 18-latku, u którego wykryto "żerującego" na nim bliźniaka, wspominano, że dwulatek z Chin urodził swojego brata...
Możemy się jednak pocieszać wciąż rozwijającą się technologią, która pozwala dziś na wykrycie anomalii jeszcze w łonie matki.