
Wchodząc w poważny związek, oczekujemy bezwzględnej wierności i jednocześnie najbardziej boimy się zdrady. To niezwykle bolesne doświadczenie dla wielu związków może być czymś pożądanym, a dla innych trującym. Chodzi o zachęcanie do zdrady i czerpanie z tego psychicznej przyjemności.
Jak piszą w Seksuologii Polskiej Zespół Prowokowanej Zdrady, polega na nakłanianiu stałego partnera/partnerki do niewierności i zmuszaniu do relacjonowania lub nagrywania stosunku z kimś innym. Taki proceder ma wywoływać u pacjenta podniecenie. Na ZPZ w ok. 90 proc. cierpią mężczyźni i w niektórych przypadkach pragną oni więcej niż tylko relacji. Zdarzają się sytuacje, w których chcą patrzeć na stosunek swojej żony lub partnerki z ukrycia np. chowając się w szafie.
Tak pisze mąż o żonie, która uprawiała seks z ich przyjacielem. Treść maila w pełni przytacza Ewa Wanat w rozmowie z psychoterapeutą i seksuologiem Andrzejem Depko w Tok FM.
Zachęcanie kobiet do zdrady może wynikać z niskiego stopnia zaangażowania emocjonalnego, jednak przyczyn jest znacznie więcej:
O ile mężczyźnie nie przeszkadza fakt, że partnerka go zdradza, a nawet jest mu to na rękę, o tyle ją może zniszczyć. Taka sytuacja ma miejsce, gdy kobieta nie chce zdradzać swojego męża. Wówczas już samo zachęcanie do niewierności może być dla niej bolesne. Daje jej poczucie, że jest traktowana jak przedmiot, a mąż wcale jej nie kocha i chce wykorzystać. Jednak niektóre kobiety po długich namowach zgadzają się, a później tego żałują, bo taki układ wydaje im się chory. Na tym etapie na ogół kończy się związek.
Przede wszystkim uszanować siebie i własne uczucia. Jeśli taki układ nam nie odpowiada, jest niezgodny z naszymi wartościami i kłóci się z własnym wyobrażeniem na temat zdrowego związku, nie powinno się w niego brnąć. Nie oznacza to jednak, że z relacji zawsze trzeba zrezygnować, szczególnie jeśli się kogoś kocha.