Wchodząc w poważny związek, oczekujemy bezwzględnej wierności i jednocześnie najbardziej boimy się zdrady. To niezwykle bolesne doświadczenie dla wielu związków może być czymś pożądanym, a dla innych trującym. Chodzi o zachęcanie do zdrady i czerpanie z tego psychicznej przyjemności.
Czym jest Zespół Prowokowanej Zdrady (ZPZ)? Jak piszą w Seksuologii Polskiej Zespół Prowokowanej Zdrady, polega na nakłanianiu stałego partnera/partnerki do niewierności i zmuszaniu do relacjonowania lub nagrywania stosunku z kimś innym. Taki proceder ma wywoływać u pacjenta podniecenie. Na ZPZ w ok. 90 proc. cierpią mężczyźni i w niektórych przypadkach pragną oni więcej niż tylko relacji. Zdarzają się sytuacje, w których chcą patrzeć na stosunek swojej żony lub partnerki z ukrycia np. chowając się w szafie.
„Podnieciły mnie jej pośladki podskakujące na jego członku” Tak pisze mąż o żonie, która uprawiała seks z ich przyjacielem. Treść maila w pełni przytacza Ewa Wanat w rozmowie z psychoterapeutą i seksuologiem Andrzejem Depko w Tok FM.
Mężczyzna opisuje, że mimo iż jest już starszym facetem wciąż karmi swoją fantazję przeżyciami z przeszłości, w których jego żona oddawała się innym. Pierwszy raz do zdrady doszło, gdy mieli po ok. 20 lat. Był trochę zazdrosny, ale wtedy zdał sobie sprawę ze swoich skłonności. Po 7 latach małżeństwa zdarzyło się to ponownie z przyjacielem rodziny, a później mężczyzna sam prowokował żonę do zdrady.
- Przy najbliższej okazji jednak to ja sprowokowałem sytuację, w której po wspólnym drinkowaniu zostawiłem ich samych, wymawiając się zmęczeniem. Jak można było przewidzieć, doszło między nimi do zbliżenia i to z jej inicjatywy. Podniecenie, jakiego doznałem, obserwując jej wypięte pośladki podskakujące na jego członku, nie da się z niczym porównać. Cały dosłownie trząsłem się jak w febrze z podniecenia. Nie mogłem się powstrzymać, żeby ich tam nie dotykać, w ten sposób się zdekonspirowałem, a jednocześnie przyzwoliłem na to, co się stało.
Z biegiem czasu mężczyzna chciał iść dalej
- Parę razy zrobiliśmy to we 3, doszło do jednoczesnego współżycia, gdy ocieraliśmy się w niej o siebie. Doznanie zupełnie odlotowe zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Patrzenie sobie w oczy, gdy on też jest w niej to czysta uczuciowa perwersja, niemająca nic wspólnego z pornografią.
Dlaczego mężczyźni chcą być zdradzani? Zachęcanie kobiet do zdrady może wynikać z niskiego stopnia zaangażowania emocjonalnego, jednak przyczyn jest znacznie więcej:
- potrzeby orgiastyczne
- potrzeba seksu grupowego
- potrzeba sprawdzenia się w roli mężczyzny lub partnera seksualnego
- tendencje masochistyczne
- potrzeba poniżenia kobiety
- chęć przerwania związku
- pragnienie przyzwolenia na podobne zachowania.
Dla Zespołu Prowokowanej Zdrady znaczenie mogą mieć również doświadczenia z przeszłości. Zachęcanie do niewierności występuje także często u osób seksualnie wykorzystywanych w dzieciństwie, z poczuciem niższości, uzależnionych od alkoholu, czy chorych psychicznie.
Zachęcanie do zdrady niszczy kobietę O ile mężczyźnie nie przeszkadza fakt, że partnerka go zdradza, a nawet jest mu to na rękę, o tyle ją może zniszczyć. Taka sytuacja ma miejsce, gdy kobieta nie chce zdradzać swojego męża. Wówczas już samo zachęcanie do niewierności może być dla niej bolesne. Daje jej poczucie, że jest traktowana jak przedmiot, a mąż wcale jej nie kocha i chce wykorzystać. Jednak niektóre kobiety po długich namowach zgadzają się, a później tego żałują, bo taki układ wydaje im się chory. Na tym etapie na ogół kończy się związek.
Jednak nie zawsze historie pacjentów z ZPZ mają czarny scenariusz. Jak przytacza w rozmowie z Oneteml psycholog i seksuolog Andrzej Gryżewski może się zdarzyć, że związek taki będzie trwały i szczęśliwy. Pod warunkiem jednak, że obie strony się na to zgadzają.
- Tak może być, gdy ona jest na przykład masochistką, a on sadystą albo gdy on ma potrzeby masochistyczne, a ona odkryje w sobie poligamistkę — mówi seksuolog w rozmowie z Onetem.
Co zrobić, gdy partner namawia do zdrady?
Przede wszystkim uszanować siebie i własne uczucia. Jeśli taki układ nam nie odpowiada, jest niezgodny z naszymi wartościami i kłóci się z własnym wyobrażeniem na temat zdrowego związku, nie powinno się w niego brnąć. Nie oznacza to jednak, że z relacji zawsze trzeba zrezygnować, szczególnie jeśli się kogoś kocha.
Można wówczas udać się do seksuologa klinicznego, który może pomóc rozwiązać problem. Jednak, jak podkreśla w rozmowie z Onetem Andrzej Gryżewski:
- Warunkiem powodzenia terapii jest to, że mężczyzna zgadza się z tym, że jego pragnienie jest destrukcyjne dla relacji i jest gotowy włożyć pracę w to, żeby nauczyć się inaczej realizować swoje potrzeby seksualne.