Światowy Dzień Zdrowia Jamy Ustnej wypada 12 września i łączy się z wejściem w życie nowej ustawy o opiece zdrowotnej uczniów. Ustawy, która bardzo się przyda, bo problemy z próchnicą ma aż 80 proc. dzieci w Polsce. Trudno sobie wyobrazić, że do 2020 roku dogonimy założenie Światowej Federacji Dentystycznej, które mówi o tym, że dopuszczalny procent dzieci z próchnicą w Europie to 20. Proporcje – przynajmniej u nas – są odwrócone.
Najczęstsze błędy popełniane przez rodziców komentuje w rozmowie z Newsweekiem prof. Marzena Dominiczak, prezydentka Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego. Twierdzi, że wciąż pokutuje mit, że mleczaków nie trzeba leczyć (mimo że mleczak z próchnicą może spowodować np. zapalenie miazgi zębowej, co wpłynie na rozwój i kondycję zębów stałych).
– Poza tym rodzice nieświadomie przekazują dzieciom swoje choroby przyzębia. Robią to np. oblizując smoczki, dziecięce łyżeczki. Olbrzymim problemem jest też dieta. W ankiecie przeprowadzonej przez Ministerstwo Zdrowia było pytanie o sposób mycia zębów. Niektórzy z rodziców wymieniali... jabłko – opowiada Dominiczak. Przywołuje też, że rodzice nie każą myć zębów dzieciom, które na kolację zjadły "tylko" kiełbaskę z keczupem, czy truskawkowy jogurt. Nie są świadomi ogromu zawartości cukru w tych produktach.
Prezydentka PTS sugeruje, żeby na pierwszą wizytę u dentysty zaprowadzić dziecko już w wieku około 2 lat. Można wówczas sprawdzić, czy wszystko rozwija się zgodnie z planem, wzbudzić w dziecku dobre skojarzenia związane ze stomatologiem i nauczyć się odpowiedniej higieny (np. czyszczenia języka czy przestrzeni międzyzębowych). Profilaktyka jest tańsza niż leczenie, o czym wie każdy, komu przytrafiło się w życiu leczenie kanałowe.
Niestety, z wiekiem problem nie mija, lecz przybiera na sile – niemal połowa osób po 35. roku życia nie posiada pełnego uzębienia. Próchnicę – często niewidoczną, ale niewątpliwie wpływającą na stan zdrowia zębów – ma niemal 100 proc. czterdziestolatków w Polsce.
Nowa ustawa
Prezydentka PTS skomentowała również nową ustawę, która ma w założeniu m.in. zmienić ten stan rzeczy.
– To dobra i potrzebna ustawa, jednak nie pozbawiona niedociągnięć. Niektóre jej zapisy można interpretować w dowolny sposób. Wynika z niej np., że szkoła nie musi mieć własnego gabinetu stomatologicznego, lecz wystarczy że ma podpisaną umowę z gabinetem w pobliżu lub z Dentobusem. Poza tym, żeby przebadać dziecko, potrzebna będzie pisemna zgoda rodzica. Cała procedura na wstępnie jest już więc dość skomplikowana – tłumaczy prof. Marzena Dominiczak.
Jej zdaniem niezbędny jest w tej kwestii powrót do przeszłości, czyli stacjonarne gabinety dentystyczne w szkołach. Z tym, że jakość usług musi odpowiadać standardom XXI wieku. Ponadto, w parze z ustawą powinien iść wyższy budżet przeznaczony na stomatologię, bo nie sposób nie zauważyć, że znaczna większość Polaków korzysta z usług wyłącznie gabinetów prywatnych.
Oznacza to, że często umawiają się na wizytę u stomatologa dopiero wtedy, kiedy jest to absolutnie konieczne, bo ból jest nie do wytrzymania. A mogłoby być tak miło...