Miewamy czasem podejrzenia, że gdyby księżna Kate włożyła na siebie worek po ziemniakach, na drugi dzień worków na ziemniaki zabrakłoby w całej Europie i połowie Stanów Zjednoczonych. Uznane zostałyby za najnowszy nie tyle krzyk, co wręcz wrzask mody – taki, który uciszyć można tylko masowym zakupem i dumnym noszeniem na salonach. W świetle efektu, jaki przyniosły zdjęcia z charytatywnego meczu polo, do których pozowała 4-letnia córeczka księżnej, można nabrać podejrzeń, że lada moment mała Charlotte również stanie się "ikoną mody".
Dziewczynka zaprezentowała się uczestnikom meczu i fotografom w kwiecistej sukience z krótkim rękawkiem, w ręce dzierżąc dumnie torebkę firmy Beanie Babies w kształcie głowy jednorożca, której uwagę poświęciły największe zagraniczne portale plotkarskie.
Podobnie było zresztą rok temu, kiedy – pierwszy raz w roli starszej siostry – pojawiła się w szpitalu, żeby odwiedzić, dopiero co narodzonego, księcia Louisa. Sukienka, w którą była ubrana, wyprzedała się w zaledwie dobę.
Teraz o 4-letniej Charlotte pisze się, że ma "zamiłowanie do torebek", które odziedziczyła po swojej prababci – królowej Elżbiecie II – mającej ich w garderobie około 200. Egzemplarze najdłużej panującej monarchini są jednak droższe od torebki Charlotte, która kosztowała 18 dolarów (czyli 70 złotych).
Cóż, dziewczynka musi się już liczyć z tym, że jej strojom i fryzurom przygląda się cały świat. Trudne będzie jej życie – zwłaszcza w okresie dojrzewania. – Dajcie dziecku być dzieckiem! Nie wybrała sobie życia na świeczniku! – podsumował jeden z internautów. I choć rację zdecydowanie ma, to nie podejrzewamy, żeby jego apel został kiedykolwiek wysłuchany.