Wakacje bez dzieci dla niektórych są najgorszym scenariuszem
Wakacje bez dzieci dla niektórych są najgorszym scenariuszem fot. pixabay
REKLAMA
"Mieszkamy w Warszawie, mamy dwójkę dzieci: 5-letniego Franka i 3-letnią Polę. Wokół nas jest sporo rodziców, którzy mają dzieci w podobnym wieku, więc często mam okazję spotkać się z ich punktem widzenia. Teraz na topie jest narzekanie na wakacje.
Kiedy rozmawiam z kimkolwiek o planach na wakacje, w najlepszym przypadku słyszę komunikat neutralny, jednak zazwyczaj to ciągłe użalanie się, jakie to wakacje są bez sensu. Oczywiście chodzi głównie o dzieci.
Bo nie słuchają, naciągają na głupoty, marudzą, bo to wielkie wydatki i w ogóle cała masa problemów. Rozumiem, że zorganizowanie opieki nad dziećmi na czas, gdy przedszkola są zamknięte, to może być duży problem, po części mnie on dotyczy, jednak czekanie na rok szkolny jak na zbawienie jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe.
Dla mnie też wakacje to najtrudniejszy czas w roku, jednak z innych przyczyn. Może, kiedy przedstawię swoją perspektywę, ci narzekający w końcu zmienią zdanie i docenią to, co mają!
Moje dzieci spędzają całe lato z moją mamą, która mieszka niedaleko Szczecina na wsi. Stamtąd mają blisko nad morze, moja mama ma znajomych w Dziwnowie i korzysta z tego. Za takie wakacje nie musimy płacić – tyle, co za jedzenie i atrakcje dla dzieci. Ja i mój mąż w tym czasie chodzimy do pracy.
Brzmi jak sielanka, dzieci się wybawią i nacieszą babcią, my mamy spokój, nie ponosimy poważnych kosztów. Organizacyjnie luksus. Jednak ten wielki przywilej, o którym marzą inni (wiem, że wielu rodziców nie ma takich opcji i nie ma co zrobić z dziećmi na czas wakacji), to dla nas jest to przymus i ostateczność.
Gdybym tylko mogła, zatrzymałabym dzieci w Warszawie, lub ściągnęła tu mamę. Jednak nie mogę, ponieważ choruje i powinna być u siebie. Muszę rozstawać się z dziećmi na całe lato. Wszystko przez pracę i brak urlopów.
I ja i mój mąż pracujemy w dużych międzynarodowych firmach, w których wiele się zmienia. Trudno o czas, kiedy byłoby stabilnie. Żadne z nas nie ma szans na urlop dłuższy niż tydzień. Nawet, jeśli uda nam się wziąć wolne, to nigdy w tym samym czasie.
Gdy mamy czas, jedziemy do dzieci i do mojej mamy. Jednak np. w tym roku ja nie widziałam dzieci już miesiąc i zobaczę je dopiero w połowie sierpnia, gdy będzie długi weekend. Mąż był z nimi na początku lipca przez tydzień i zobaczy je dopiero, jak wrócą, pod koniec wakacji.
Tęsknota jest nie do opisania. Kiedy zaczynam myśleć, ile mnie omija, że nie towarzyszę swoim dzieciom w zwykłych wakacyjnych chwilach, od razu chce mi się płakać. Dwa lata temu Pola postawiła na wakacjach pierwsze kroki. Nas tam nie było.
Na filmach wysłanych na czacie widzę, jak się bawią, mówią do nas, opowiadają. A ja najbardziej tęsknię za ich sprzeczkami! Za przychodzeniem w nocy do naszego łóżka. Potem rano zazwyczaj wszystko mnie boli, gdy dzieci z nami śpią, ale to nic w porównaniu z tą tęsknotą.
Tęsknię za wspólnym jedzeniem. Teraz ciągle jem sama, bo z mężem trudno nam się czasowo zgrać. Nie znoszę tego, chociaż dzieci przy stole to zazwyczaj kręcenie nosem i przeżuwanie każdego kęsa 10 minut. Wolę to niż jedzenie z ekranem przed nosem.
Wiem, że one tam mają się świetnie. Tylko czasem małej przypomina się, że tęskni. Jestem pewna, że dobrze się bawią, jednak bardzo bym chciała mieć je przy sobie. Chciałabym to ja pokazać im jak budować zamki z piasku, zbierać muszelki, kąpać się w morzu. Obserwować jak sobie radzą, co lubią, co sprawia im największą frajdę. Dowiaduje się o tym od swojej mamy i czasem z żalu już nie mogę tego słuchać.
Dlatego, jak słucham tych rodziców zdenerwowanych trudem wakacji z dziećmi, mam ochotę wykrzyczeć im w twarz, że są egoistami, którzy zapomnieli, co jest w życiu ważne! Cieszcie się, że możecie spędzać z dziećmi lato i cieszcie się każdą chwilą. To jest prawdziwy luksus, którego nie doceniacie!"